publikacja 21.07.2016 00:00
W Pomigaczach kot przyjaźni się z psem, osioł z koniem, a świnka morska z szynszylą. A Rozalia, znana w wielkim mieście jako miss, w małej wiosce buja śpiącego Henia.
Kangur albinos wita wszystkich w podskokach.
ROMAN KOSZOWSKI /FOTO GOŚĆ
Majątek Howieny we wsi Pomigacze, kilkadziesiąt kilometrów za Białymstokiem. Ubocze wsi. Drewniane ogrodzenie, a za nim bardzo stare, drewniane zabudowania. Karczmy różnej wielkości, pokoje gościnne. Śpiew ptaków, szum drzew. I porykiwania dwóch osłów, które wyszły przybyszom na spotkanie. I próbują od gospodyni – przewodniczki – wyciągnąć choć skórkę chleba. – No nie mam nic dla was – śmieje się gospodyni i opędza od szarego parzystokopytnego. – Ta największa karczma to przewieziona ze wsi Kleszczele. W XIX w. budynek służył jako koszary wojsk carskich. Potem była w nim szkoła. W końcu bardzo niszczał, więc przewieźliśmy go tu i odrestaurowaliśmy. I służy nadal – gospodyni, wysoka blondynka, oprowadza po włościach, prowadząc przed sobą dziecięcy wózek. W wózku śpi dwumiesięczny Henio. A jego mama, Rozalia Mancewicz, to miss Polonia 2010. Na koncie ma wiele innych tytułów piękności, a także wielką, międzynarodową karierę modelki i fotomodelki.
Ale Podlasie… Bez Podlasia żyć (dobrze) się nie da.
Rodzina siłą
Mama Rozalii pochodzi z Korycina. Tata z Zambrowa. W 1983 r., jako młode małżeństwo, wyjechali do Australii. Do rodziny. – Ja się urodziłam w Melbourne, w 1987 r. Mam starszego brata i dwie młodsze siostry – opowiada Rozalia. – Australię trochę pamiętam. Przedszkole, jakieś miejsca, ludzi. Gdy miałam kilka lat, wróciliśmy do Polski, do Białegostoku. To mama chyba najbardziej chciała tego powrotu: tęskniła za krajem… W Australii zostali moi dziadkowie od strony ojca. Mamy z nimi regularny kontakt, odwiedzamy się.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.