Kocham Polskę

Piotr Legutko

publikacja 28.07.2016 00:00

Więcej edukacji, mniej biurokracji. Nowy prezes ma nową wizję IPN. 
 I nie zawaha się jej użyć.

Krakowski historyk Jarosław Szarek pokieruje Instytutem Pamięci Narodowej. Bartosz Krupa /East News Krakowski historyk Jarosław Szarek pokieruje Instytutem Pamięci Narodowej.

Wiadomość o tym, że Jarosław Szarek będzie kierował Instytutem Pamięci Narodowej, u jednych obudziła nadzieję, innych wręcz przeraziła. Co ciekawe – z tego samego powodu. Nowy prezes nie mówi bowiem o teczkach i lustracji, ale o edukacji narodowej.

Walka o pamięć – najważniejsza

– Naszym zadaniem jest przekazać prawdę o polskim dziedzictwie, zbadać je i upamiętnić – mówił podczas przesłuchania przed Kolegium IPN, zapowiadając wielki wysiłek tej instytucji skierowany w stronę podniesienia poziomu wiedzy historycznej, głównie wśród młodzieży. „IPN stanie się teraz narzędziem indoktrynacji nie tylko w mediach, ale i, co najgorsze, w szkołach” – straszył po ogłoszeniu wyników konkursu komentator „Polityki”.

– Problem lustracji odchodzi w przeszłość – oceniał J. Szarek podczas wystąpienia w Senacie. Jest oczywiście ważny, ale odchodzi wraz z ludźmi, których lustracja dotyczy, bo jest ich coraz mniej w życiu publicznym. Zawęża się przestrzeń do gry teczkami, czyli zarzutami o współpracę z komunistyczną bezpieką, co – zdaniem nowego prezesa – nie wyklucza jednak zasadności poszerzenia lustracji o kadrę naukową na wyższych uczelniach państwowych, dziennikarzy w mediach publicznych czy ludzi kultury, którzy pracują na kierowniczych stanowiskach, bo chodzi o zawody zaufania publicznego.

Ale nie są to już dziś kwestie o znaczeniu zasadniczym. Dla Jarosława Szarka kluczowa jest obecnie walka o pamięć i rząd dusz młodego pokolenia. Nie ma wątpliwości, że członkowie Kolegium, w końcu wybitni świadkowie historii i jej badacze, dokonując takiego, a nie innego wyboru, dali jednocześnie jasny sygnał, co dziś powinno być priorytetem Instytutu. Opinię tę podzielili posłowie i senatorowie, powołując w ubiegły piątek nowego prezesa IPN.

Solidna firma

Mieszka z żoną i czworgiem dzieci w samym sercu starego Krakowa, ale urodził się 53 lata temu w Czechowicach-Dziedzicach. Tam też przeżył karnawał „Solidarności” i zaangażował się w działalność opozycyjną jako kolporter i drukarz. W Krakowie skończył studia historyczne, ale temperament wypchnął go z bibliotek do redakcji „Czasu Krakowskiego”, pierwszego po wojnie niekomunistycznego dziennika założonego pod Wawelem przez środowisko podziemnej „Arki”. W tym środowisku w pewnym sensie pozostał do dziś, regularnie współpracując z „Arcanami”. Andrzej Nowak i Andrzej Waśko, kolejni szefowie tego pisma, w latach 90. właśnie w „Czasie” kształtowali szerokość horyzontów, lekkość pióra i dociekliwość młodego publicysty. I niewątpliwie na późniejsze czytelnicze sukcesy jego książek miał też wpływ ów kilkuletni staż dziennikarski.

Niebywałą sprawność warsztatową pokazał Szarek 9 lat temu, pisząc „Czarne juwenalia”, czyli historię powstania Studenckiego Komitetu Solidarności. Rzecz nie tylko w tym, że to książka dobra, rzetelna i ciekawa, ale też napisana w iście ekspresowym tempie, by zdążyć na 30. rocznicę powstania SKS. Dużo mówi się dziś o ideowości nowego prezesa IPN, warto więc dorzucić, że Jarosław Szarek to po prostu solidna firma. Niejednego redaktora i wydawcę ratował już z opresji. Trochę podobnie było i tym razem. Krakowski historyk (doktorat u prof. Ryszarda Terleckiego) w pewnym sensie przełamał niebezpieczny, bo przeciągający się impas wokół obsady stanowiska szefa IPN. – Mogę powiedzieć, że zdecydowanie Jarosław Szarek przekonał Kolegium – stwierdził po przesłuchaniach Sławomir Cenckiewicz, który sam wcześniej uchodził za jednego z „murowanych” kandydatów na prezesa.

Edukacja – misja specjalna

Kiedy Jarosław Szarek zapewnia, że wie, na czym polega edukacja patriotyczna, nie jest gołosłowny. Zajmował się nią zarówno w ramach pracy w instytucie, jak i „po godzinach”, pisząc książki. Objeździł setki szkół z prelekcjami i wykładami, spotykał się z dziećmi i młodzieżą, z nauczycielami i wychowawcami. Swoją pracę postrzega w kategoriach misji. – Historia to jest ciąg wielu pokoleń, tych, które były przed nami, i tych, które będą po nas. To Opatrzność nałożyła na nas obowiązek pamiętania. My tego obowiązku często przez minione ćwierć wieku nie chcieliśmy wypełniać – mówił w trakcie przesłuchań konkursowych, przywołując słowa Jana Pawła II przed katedrą na Pradze.

Lata pracy organicznej spędzonej wśród młodzieży nie napełniły go jednak otuchą. Wręcz przeciwnie. – Niech nie usypiają nas tysiące młodych ludzi na pogrzebach narodowych bohaterów i patriotycznych marszach. Maszeruje jedynie wąska elita młodego pokolenia, większość nie ma podstawowej wiedzy o polskiej historii. Do takich spustoszeń doprowadziła w ostatnich latach polska szkoła – ocenia J. Szarek.

Według nowego prezesa zadaniem IPN jest zmieniać tę sytuację. – Aby temu podołać, trzeba otworzyć IPN na partnerów społecznych. Czekają na to dziesiątki stowarzyszeń i rzesza młodych historyków pełnych zapału, gotowych podjąć tę pracę – wylicza prezes.

Choć owa młoda elita jest – zdaniem Szarka – wciąż bardzo wąska, to właśnie na niej chciałby się oprzeć w pracy edukacyjnej, bo bardzo wysoko ocenia jej determinację. – To przedstawiciele pokolenia, które chce się identyfikować z Polską, to młodzież, o której tak pięknie na pogrzebie płk. Szyndzielorza powiedział Bogdan Kasprowicz, że „z błota wyciągnęła hasło Bóg, Honor, Ojczyzna” – mówił podczas wystąpienia konkursowego, dodając: „IPN musi iść do tej młodzieży. To jest przyszła elita niepodległej Polski”.

Historia czytana z dziećmi

Wspominając Szarkową pracę u podstaw, trudno pominąć książki dla dzieci, pisane wspólnie z żoną Joanną. Jak to często bywa w przypadku małżeńskiej spółki autorskiej, inspiratorami, a potem pierwszymi recenzentami serii „Kocham Polskę” były ich własne dzieci. Kolejne książki powstawały w domu bez telewizora, wśród maluchów, których bardziej pociągały portrety polskich królów niż pokemony. Pisarstwo Joanny i Jarosława było reaktywacją tradycyjnego, polskiego, domowego modelu edukacji, w którym to rodzice wprowadzają dzieci w świat historii. W sumie pod szyldem „Kocham Polskę” ukazało się 30 pozycji o łącznym nakładzie ponad pół miliona egzemplarzy.

Tomasz Balon-Mroczka, wydawca bestsellerowej serii i przyjaciel Szarków, wspomina, że droga do sukcesu wcale nie była usłana różami. – W 2008 roku, gdy zaczynaliśmy, wszyscy się na ten pomysł krzywili. Historia to nudziarstwo! I jeszcze dla dzieci?! Księgarze też nie byli przekonani, ale wyboru dokonali czytelnicy. Żadna seria nie miała u nas tak gorącego odbioru, tak wielu komentarzy. Okazuje się, że książki, choć adresowane do dzieci, uwielbiali czytać rodzice. Wspólnie z dziećmi. Mam zresztą wrażenie, że dla wielu tatusiów i mam była to równie ważna lekcja historii jak dla maluchów – śmieje się szef wydawnictwa Rafael.

Joanna i Jarosław, choć są niezwykle płodnymi autorami (zarówno razem, jak i osobno), znajdują też czas na domową edukację uczestniczącą. Ich ulubioną rozrywką są rodzinne podróże w miejsca ważne dla polskiej historii. A nad innymi rodzicami mają tę przewagę, że są w stanie „zatrudnić” w charakterze przewodników prawdziwych świadków historii, żołnierzy wyklętych, których poznawali, pisząc swoje książki.

Jak kamień rzucony w wodę

Gdy mówił w Sejmie, że największym kapitałem IPN są ludzie pracujący w oddziałach, na pewno nie myślał o sobie, ale tak właśnie wyszło. Jarosław Szarek jest przedstawicielem niemałej armii entuzjastów szalejących na polskiej prowincji, historyków zachęcających, by szperać we wciąż niezbadanych lokalnych zasobach. Jest zarazem człowiekiem spoza warszawskich układów, niekalkulującym, zdeterminowanym, by otworzyć szeroko dla badaczy archiwa IPN.

Doczekaliśmy takich czasów, że każda nominacja na wysokie stanowisko państwowe natychmiast staje się kolejną rundą politycznej walki na pięści. Szkoda, że zamiast nad nową wizją Instytutu przedstawioną przez krakowskiego historyka opozycja wolała pochylić się nad jednym wyrwanym z kontekstu zdaniem dotyczącym zbrodni w Jedwabnem, by na tej podstawie ogłosić, że „Jarosław Szarek nie ma moralnych kwalifikacji do pełnienia funkcji prezesa IPN” (poseł Michał Szczerba z PO). Nieznośna jest ta lekkość rzucania ciężkich oskarżeń, zwłaszcza wobec ludzi, których ideowość i bezinteresowność jest bardzo łatwa do zweryfikowania.

Ale nic to. Kolegium IPN podjęło decyzję, parlament wybór ten zaakceptował, można więc mieć nadzieję, że tak ważna dla Polski instytucja weźmie teraz drugi oddech. Dokonano bowiem wyboru nie tylko kandydata, ale pewnej wizji. Szarek przekonał członków Kolegium, że koncepcja kostniejącego urzędu, nabierającego dodatkowo złych cech korporacji,
nie ma racji bytu i trzeba wyjść (zza biurek) do ludzi. – Mamy być jak kamień rzucony w wodę, który wywoła kolejne fale. Mamy budować wokół IPN środowisko ludzi identyfikujących się z polską historią – wylicza nowy prezes nowe zadania. Jarosław Szarek to pierwszy szef tej instytucji, który po złożeniu ślubowania miał możliwość przemawiania w Sejmie. Wykorzystał ją, by zaprosić do wspólnego świętowania sierpniowych rocznic. – Spotkajmy się razem, przybądźmy do Gdańska, miasta wolności. Wspólnie z „Solidarnością”, tuż przed rocznicą porozumień sierpniowych, spotkajmy się 28 sierpnia na pogrzebie Danuty Siedzikówny „Inki”, młodej sanitariuszki zamordowanej przez komunistów. Jej ostatnią troską przed śmiercią było, aby przekazać jej babci, że zachowała się jak trzeba. Dzisiaj Polska tego zachowania się „jak trzeba” też potrzebuje – podsumował nowy prezes IPN.•

Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.