publikacja 01.09.2016 00:00
Mecenas: „Mam pełnomocnictwo od właścicielki kamienicy”. Sędzia: „Musiałaby mieć 130 lat”. Mecenas: „Pochodziła z długowiecznej rodziny”.
jakub szymczuk /foto gość
Kamienica przy ul. Poznańskiej 14 w Warszawie jest jedną z wielu odzyskanych od miasta przez handlarzy roszczeń.
Ulica Poznańska w ścisłym centrum Warszawy. Kancelarie prawne, eleganckie kawiarnie, na poboczu zaparkowane porsche. Jednak klatka schodowa kamienicy nr 14 razi brzydotą. Stare, drewniane schody, niemalowane od dawna ściany, wiele lokali stoi pustych. – Lokatorzy są jeszcze w dwóch czy trzech mieszkaniach. My też w poniedziałek mamy sprawę o eksmisję – mówi Barbara Wojciechowska.
– Na adwokata mnie nie stać, sam pójdę – dodaje mieszkający z nią w lokalu socjalnym Andrzej Matan. 65-letni emerytowany wojskowy dorabia w ochronie, żeby wystarczyło na leczenie poruszającej się o kulach partnerki. I tak ma długi. Brakuje na czynsz, który – za niespełna 40-metrowe mieszkanie – wynosi ponad 900 zł. Barbara Wojciechowska i Andrzej Matan są jednymi z wielu warszawiaków, którzy ucierpieli w wyniku przejmowania nieruchomości przez ludzi mających niewiele wspólnego z dawnymi właścicielami.
Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.