Kraj w kawałkach

Grażyna Myślińska

GN 36/2016 |

publikacja 01.09.2016 00:00

W Komracie, stolicy Gagauzji, byłam w dniu, kiedy w miejscowym szpitalu przyszedł na świat nowy obywatel 
– Polak i Gagauz zarazem.

Gagauskie winnice.Najlepsze wina Mołdawii pochodzą właśnie stąd. GRAŻYNA MYŚLIŃSKA Gagauskie winnice.Najlepsze wina Mołdawii pochodzą właśnie stąd.

Spokojnie. Nie tylko wy macie problem. Prezydent Obama też nie wiedział, kim są Gagauzi i gdzie leży Gagauzja. Przyjmował na audiencji gagauskiego mistrza sportu. Zapytał, gdzie ta Gagauzja leży. Przynieśli mapę, żeby pokazał, gdzie jego kraj. – Taki malutki? – zdziwił się amerykański prezydent.
– To tylko office, sir. Gagauzi są na całym świecie – odparł z godnością niezmieszany mistrz. Tak podobno było z amerykańskim prezydentem. Ale już prezydent Turcji Recep Erdoğan doskonale wie, gdzie leży Gagauzja i kim są jej mieszkańcy. W czerwcu tego roku gościł w Ankarze nowego baszkana Gagauzji, Irinę Vlah. Baszkan to odpowiednik prezydenta, najwyższy urząd w Gagauzji. O Gagauzji i Gagauzach wie też doskonale prezydent Putin. Rosyjskie embargo na import mołdawskiego wina nie dotyczy win z Gagauzji.

Gagauzja

Autonomia Gagauska istnieje od 1994 r., wcześniej od 1990 r. funkcjonowała jako separatystyczna republika autonomiczna. Gagauzja ma własne godło i flagę. Na czele autonomii stoi baszkan, odpowiednik prezydenta, który jednocześnie jest członkiem rządu Mołdawii. Gagauzja ma lokalny parlament Halk Topluşu. Swoich przedstawicieli w 35-osobowym parlamencie ma każda miejscowość w Gagauzji, niezależnie od liczby mieszkańców. Odpowiednikiem rządu jest Komitet Wykonawczy. Gagauzja jest terenem typowo rolniczym i winiarskim. Powstają tu najlepsze wina Mołdawii. Jest to jednocześnie najbiedniejszy region Mołdawii.

Prawosławni Turcy czy sturczeni Bułgarzy?

O Gagauzach i Gagauzji najlepiej zaczerpnąć wiedzę w jedynym na świecie Muzeum Gagauzów we wsi Besalma, położonej niecałe 20 km na południe od Komratu, na obrzeżu stepu akermańskiego (tak, tego z Mickiewiczowskiego sonetu), który teraz nazywa się Budziak. Placówka mieści się w środku wsi obok błękitnej cerkwi, przy pryncypalnej ulicy Lenina 110. Pół wieku temu, 16 września 1966 r., założył ją Dmitryj Karaceoban (z turecka pisany również jako Kara Ceban). Był to człowiek wielu talentów: etnograf, filmowiec, malarz, rzeźbiarz, stolarz, reżyser i Bóg jeden wie kto jeszcze. Jego pasja sprawiła, że muzeum gromadziło coraz więcej eksponatów, nawiązywało współpracę z naukowcami, wreszcie w 1995 r. uznane zostało przez baszkana Gagauzji za placówkę kultury narodowej.

Dzisiaj muzeum ma ponad 6 tys. eksponatów. Prezentuje najważniejsze wydarzenia z historii, życie codzienne, stroje, instrumenty muzyczne, narzędzia do uprawy roli, ale także książki gagauskich autorów i dzieła sztuki gagauskich artystów. Uzupełnieniem ekspozycji są filmy pokazujące zwyczaje gagauskie. Przez sale wystawowe oprowadzają bardzo kompetentne pracownice, udzielające szczegółowych wyjaśnień.

Według najbardziej uznawanej teorii, Gagauzi to Turcy, którzy za czasów carycy Katarzyny II
przeszli na prawosławie. Język gagauski jest bardzo podobny do tureckiego. Gagauzja leży na południu Mołdawii, wciśnięta między Rumunię i Ukrainę, ma status autonomii, własną flagę i godło. Mieszkańcy posługują się głównie językami rosyjskim i gaga-
uskim, trzecim językiem urzędowym jest mołdawski. Mieszka tu jakieś 160 tys. osób, głównie Gagauzów. Co bardzo interesujące – Gagauzja nie stanowi jednego zwartego obszaru. Obejmuje ona bowiem teren pomiędzy miastami Komrat i Ceadîr-Lunga na północy oraz okolice miasta Vulcăneşti na południu, a także dwie enklawy o charakterze wiejskim – Karbalię i Kıpçak. Gdyby ogłosiła niepodległość, byłby to najdziwniejszy twór w Europie – kraj w kilku odrębnych kawałkach.

Bez wnikania w przyczyny Gagauzi nastawieni są prorosyjsko. Rok temu w referendum 99,8 proc. głosujących poparło integrację swego kraju z Unią Celną (Rosja, Białoruś i Kazachstan). Niemal tyle samo osób poparło ewentualną secesję Gagauzji, na wypadek gdyby Mołdawia zapragnęła połączyć się z Rumunią lub wstąpić do Unii Europejskiej. Z tego powodu niektórzy nazywają Gagauzję Krymem Mołdawii. Rzecz jest jednak o wiele bardziej skomplikowana, ponieważ mieszkańcy wielką sympatią darzą także Turcję, z którą łączą ich nie tylko pochodzenie i język, ale także kontakty gospodarcze. Poza Gagauzami teren autonomii zamieszkują też Bułgarzy, Mołdawianie, Rosjanie, Ukraińcy, Niemcy i oczywiście Polacy.

W poszukiwaniu Ludmiły

O istnieniu Ludmiły Wolewicz dowiedziałam się 3 lata temu z romantycznej opowieści. Tak romantycznej, że od razu zapragnęłam poznać jej bohaterkę, tym bardziej że jest założycielką i prezeską Związku Polaków Gagauzji. Oto w latach 50. ub. wieku powołanie do służby wojskowej otrzymał mieszkający na Białorusi obywatel ZSRR narodowości polskiej Wacław Andrzejewski. W tym samym czasie całej jego rodzinie udało się repatriować do Polski. Wacław dostał przydział do Mołdawii. Tam poznał dziewczynę, Gagauzkę, w której zakochał się bez pamięci. Ożenił się z nią. Rodzice tego związku nie zaakceptowali, bo synowa nie była Polką. Zerwali wszelkie kontakty z nieposłusznym synem, więc po odbyciu służby został on w Komracie. Tam na świat przyszła Ludmiła, pół Polka, pół Gagauzka. Wyszła za mąż, nazywa się Wolewicz. Tyle wiedziałam, gdy postanowiłam poznać Ludmiłę.

Lipiec 2014 roku. Jestem w Komracie pierwszy raz w życiu. Na skrzyżowaniu ulic Lenina i Tretiakowa, obok zabytkowego mercedesa beczki, stoi postawny mężczyzna w sile wieku. Czarna skórzana kurtka, mocne rysy twarzy, turecka uroda. Wygląda na takiego, co zna pół miasta, więc pytam, sylabizując: – Wo-le-wicz, Wo-le-wicz? Nic mu to nazwisko nie mówi. – A kto to taki? Polka? U nas w Komracie takiej niet – zapewnia. Dopytuje, skąd mi przyszedł do głowy pomysł, że jednak istnieje. Opowiadam więc tę romantyczną historię o ojcu, co się w Gagauzce zakochał bez pamięci i wtedy twarz mężczyzny rozjaśnia się. – Wacław mu było na imię? – dopytuje. – Ano Wacław – potwierdzam, a on zaczyna opowiadać. Okazuje się, że panowie się przyjaźnili. – Wacław po wojsku pracował jako kierowca kamaza – opowiada. – Ja też. Jeździliśmy w długie trasy, do Kazachstanu, Kirgistanu, pod chińską granicę. Takie komandirowki (delegacje) na miesiąc, dwa. Dobry był człowiek z Wacława, prawdziwy przyjaciel. Odpala mercedesa i jedziemy szukać Ludmiły. W jej mieszkaniu nikt nie otwiera. Wygląda sąsiad. Może ma telefon do Ludy? Nie ma do Ludy, ale ma do córki. Córka w pracy, ale powiedziała, że przyjdzie za pół godziny. Czekamy. – A właściwie czemu chcesz się z Ludmiłą spotkać? – pyta mój przewodnik trochę nieufnie. Mówię, że byłam w Kiszyniowie i usłyszałam, że w Komracie mieszka Polka, więc przyjechałam ją poznać. Przecież to tylko 100 km. – Ja cię rozumiem – słyszę w odpowiedzi. – Jak jeździliśmy do Kirgistanu, dowiedziałem się, że mieszka tam Gagauzka. Ona wyszła za mąż za Niemca. W wojnę Stalin Niemców wysiedlał, ich też. Wypytałem dokładnie, gdzie mieszka. Daleko do tej wsi nie było, może 600 km, może trochę więcej. Zatankowałem kamaza do pełna, zabrałem beczkę z ropą na wszelki wypadek i pojechałem się z nią spotkać. Jak ona się ucieszyła na widok rodaka! To było warte wszystkie pieniądze świata!

Przyszła córka Marina. Serdecznie się przywitałyśmy. Ludmiła, okazało się, wyjechała do Kiszyniowa. Zapisałam na karteczce telefon.

Minęły 2 lata. Znowu jestem w Komracie. Karteczka gdzieś się zapodziała. Pana od mercedesa nie było. Poszłam do prymarii (magistratu). Dobrze trafiłam, bo w wydziale spraw obywatelskich pracowała koleżanka Ludy i od razu do niej zadzwoniła. Umówiłyśmy się na następny dzień, żeby porozmawiać o Polakach w Gagauzji.

Tajemnica 
polskiego serca

Dopóki Ludmiła nie dała ogłoszenia, Polaków w Gagauzji właściwie nie było. – To znaczy oni byli, ale nie mieli świadomości tego, że ich przodkowie byli Polakami. A powiedz mi, czy twoim zdaniem Nowak to nazwisko gagauskie? – pyta Luda retorycznie. – A wielu Gagauzów w Komracie nazywa się właśnie Nowak.

Wszystko zaczęło się od pytania, jakie primarowi (burmistrzowi) Komratu zadał ambasador RP Piotr Marciniak. – Jak to jest, panie burmistrzu, że Polacy mieszkają w całej Mołdawii, tylko nie w Gagauzji? – Po spotkaniu primar zadzwonił do mnie – opowiada Ludmiła. – Luda, przecież do ciebie przyjeżdżają Polacy, a ty sama jesteś pół-Polka. Myślisz, że u nas nie ma więcej Polaków? Daliśmy ogłoszenie do naszej telewizji. Po dwóch dniach mieliśmy 5  zgłoszeń. W 2004 r. zarejestrowaliśmy Związek Polaków Gagauzji. Dzisiaj mamy ponad 262 członków, świetny zespół folklorystyczny, a w liceum w Komracie cała klasa uczy się polskiego w dobrze wyposażonej pracowni. To efekt pracy wynikającej z potrzeby serca. Bo ja mam polskie serce. Mieć w żyłach polską krew to powód do dumy, a nie jak kilkanaście lat temu coś do ukrycia.

– Luda – pytam – jak to jest, że ty masz polskie serce, skoro polska rodzina ojca tak bardzo nie chciała twojej matki? – To z powodu ojca – słyszę w odpowiedzi. – W naszej rodzinie zawsze podtrzymywało się polskie tradycje. Z dzieciństwa pamiętam, jak na Boże Narodzenie rodzice nakrywali stół białym obrusem i kładli jedno nakrycie więcej. Kiedy ktoś z dorosłych zauważył, że jest dodatkowe nakrycie, ojciec odpowiadał, że tak powinno być. I co roku w ten świąteczny wieczór przychodził do nas stary Cygan. Najpierw posilał się, a potem grał dla nas na skrzypcach. Teraz, wspominając te czasy, lepiej rozumiem i ojca, i tradycje jego ojczyzny.

A później, po 17 latach, babka przełamała się. Odnalazła nas przez Czerwony Krzyż i mieliśmy już normalne kontakty. Odwiedzaliśmy się wzajemnie każdego roku. Mój mąż Władysław Wolewicz tak jak ja ukończył Lwowski Instytut Rolniczy, pracuje jako naczelnik oddziału państwowej służby nieruchomości gruntowych i katastru Gagauzji. To wspaniały człowiek, który bardzo mnie wspiera. O jego polskim pochodzeniu dowiedzieliśmy się dopiero, kiedy powstało nasze stowarzyszenie i zaczęliśmy gromadzić dokumenty. Mamy dwoje dzieci. Marina jest instruktorem i opiekunem zespołu tanecznego „Polacy Budżaka”. Sergiusz skończył informatykę we Wrocławiu, znalazł tam pracę i pewnie już zostanie w Polsce. Tak sobie czasem myślę, że historia zatoczyła koło: mojego ojca Polska oddała Gagauzji. A teraz Gagauzja oddała Polsce jego wnuka.•

Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.