Niezaprojektowani ludzie

Marek Jurek

GN 50/2016 |

publikacja 08.12.2016 00:00

Czarna Rewolucja to projekt totalnego przewrotu: prawnego, moralnego, duchowego.

Niezaprojektowani ludzie

Kapitulacja przywódców większości parlamentarnej wobec Czarnej Rewolucji miała charakter nie tylko polityczny. Zwolennicy większości nie mają żadnych oporów, by żądać od prawicowej opinii publicznej zdyscyplinowanego milczenia, powstrzymywania się od jakichkolwiek uwag, nieforsowania żadnych postulatów, a wszelkie podobne próby bez oporów kwalifikują otwarcie jako „sianie zamętu i fermentu”. Jednocześnie oponentom nie tylko przepisów prawa, ale samych jego zasad, boją się zwrócić najmniejszą uwagę, że polskie prawo (a konkretnie art. 255/3 Kodeksu karnego) zabrania chwalenia przestępstwa. Makabryczna manifestacja „wieszakowców” pod Sejmem nie spotkała się z żadną poważniejszą prawną dezaprobatą.

Tymczasem ideolodzy Czarnej Rewolucji zupełnie nie kryją swego nastawienia. Agata Bielik-Robson otwarcie mówi o swej fundamentalnej opozycji nie tylko wobec przepisów, ale wobec samych założeń polskiego prawa. „Ustawa kompromisowa – pisze – ma tę wadę, że zasadza się na zupełnie innym języku i innej logice, zgodnie z którą zygota jest dzieckiem, a aborcja – dzieciobójstwem, i jedynie zezwala na drobne koncesje, czyli wyjątki od reguły”. Tymczasem wystarczającym powodem do „usunięcia niechcianej ciąży” jest to, że „jest ona niechciana”; to oczywiste „prawo”, które „nikogo nie zabija”, bo „kilkutygodniowy płód nie jest dzieckiem” i „aborcja nie jest dzieciobójstwem”. Dziwne, że przeciw tej wypowiedzi nie zaprotestował Rzecznik Praw Dziecka, wykonujący swój urząd na podstawie ustawy, która już w art. 2 mówi, że „dzieckiem jest każda istota ludzka od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności”.

Zostawmy na chwilę wymiar prawny, w końcu mamy urzędy, które powinny go strzec. Opinia publiczna zaś musi chronić podstawowe wartości społeczne, które kształtują nasze życia tak długo, jak długo odrzucamy ich odrzucanie. Tymczasem według profesor Bielik-Robson odmowa urodzenia dziecka jest w pełni uprawniona, jeśli matka „uznała, że kolejna ciąża w jakiś sposób zrujnuje PROJEKT jej własnego życia, do którego była przywiązana” (podkr. moje – M.J.). Dziecku można odmówić prawa do urodzenia, bo trzeba by się nim zająć (już „ma dwoje i dosyć, i ma prawo, by w imię poszukiwania własnego szczęścia dokonać aborcji”), bo „partnerzy” będą mieli za mało czasu dla siebie, bo kariera stanie się niepewna. Więcej praw do naszej uwagi mają pszczółki, „bo są to żywe istoty, które czują, mają instynkt samozachowawczy, w związku z tym mają również prawo do życia. Natomiast zarodek nie jest jeszcze samodzielną istotą”.

Samodzielność – oto miara człowieczeństwa w tej filozofii życia! Niesamodzielne są na przykład dzieci z zespołem Downa, prawo do ich nierodzenia to również kwestia praw mężczyzn. Wnikliwy umysł ABR oczywiście nie musi wgłębiać się w zawiłości sytuacji, gdy kobieta chce urodzić, a pada ofiarą emocjonalnego szantażu ze strony „samodzielnego mężczyzny”, od którego czuje się egzystencjalnie uzależniona. Oczywista możliwość presji, jaką otwiera „prawna możliwość aborcji”, nie jest tu żadnym problemem: osoba niesamodzielna ma przecież nie w pełni ukształtowane człowieczeństwo. Problem jest tym bardziej pozorny, że „też mężczyźni mają prawo zdecydować, czy są gotowi poświęcić prawie całe życie na wychowanie niepełnosprawnego dziecka (...) nie oszukujmy się, całe ich życie kręci się wokół tych dzieci”.

Idee ABR. to pełny projekt rewolucji – prawnej, moralnej i duchowej. Matki, które wychowują niepełnosprawne dzieci, które są wierne ich prawu do życia, nie są żadnym dowodem na realność normy, która chroni prawo do tego, żeby się urodzić: „Ty urodziłaś i good for you. A ja nie urodziłam i mam się z tym dobrze. Co to są za szantaże?”. A „każdej polskiej kobiecie” profesor Bielik-Robson proponuje „powtarzać sobie co dzień” modlitwę („mantrę”): „Zygota nie jest dzieckiem. Aborcja nie jest dzieciobójstwem”.

Ofiarami wszystkich nowoczesnych ludobójstw padali ludzie, którzy, niestety, nie mieścili się w jakimś „projekcie”. Projekt z reguły obiecywał piękne życie: modernizację, rozwój (ach, ten rozwój!), doskonałą wspólnotę, pokój. Nawet jeżeli projekt prowadził do wojny, to miał to być bój ostatni. Czy takie więc definitywne „changement de la vie”, przeniesienie życia na zupełnie inny poziom, w inny wymiar – nie było warte tych jednorazowych... A zresztą, po co o nich mówić, gdy życie może być takie piękne. Kinga Dunin mówi, iż „żeby można było dobrze zorganizować społeczeństwo, niektórych z niego trzeba wykluczyć”. I to by było na tyle.

Cytaty z Agaty Bielik-Robson pochodzą z jej niedawnych wywiadów dla „Wysokich Obcasów” i „Newsweeka”, z Kingi Dunin – z filmu „Złamana szpada”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.