Na wulkanicznej skale

Jakub Jałowiczor

publikacja 06.07.2017 00:00

Kiedy z wysokości 91-metrowej skały ogląda się kolorowe domki Procidy, łatwiej uwierzyć w legendę o pięknej Grazielli niż w to, że wyspę plądrowali Wandalowie, Goci, Anglicy i otomańscy korsarze.

Krajobrazy Procidy urzekają pięknem. Jednak wielu osadników przybyło na wyspę z innego powodu – z wysokiej skały można było bronić się przed najeźdźcami. Jakub Szymczuk /foto gość Krajobrazy Procidy urzekają pięknem. Jednak wielu osadników przybyło na wyspę z innego powodu – z wysokiej skały można było bronić się przed najeźdźcami.

Przytnij ten sznurek – stary Miguele pogania dwudziestoparoletniego pomocnika. Siwy, opalony przez śródziemnomorskie słońce, chętnie opowiada o swoim zajęciu.

Zbliża się wieczór. Kiedy sąsiadujące z portem restauracje powoli wypełniają się turystami, rybacy wypływają kutrami z portu. Miguele musi jeszcze naprawić sieci. Rozciągnął je na nabrzeżu portowym. Gdzie się można nauczyć fachu? Podobno we Francji jest szkoła rybacka. Ale tutaj zawód przechodzi z ojca na syna. – Łowię od takiego małego – pokazuje ręką. – Mam pięciu synów. Wszyscy są rybakami.

Doczekał się też 13 wnuków. Jednym z nich okazuje się pomocnik, który razem z Miguele naprawia sieci.

Miguele ma dwa kutry. Każdy może złowić 10 ton ryb w ciągu jednej nocy. Stary rybak wyciąga z kieszeni kartkę ze schematem sieci. 100 m długości, szeroka czasza znajduje się pod wodą, reszta nad powierzchnią. – W taką sieć złapie się 200–300 kilo ryb – dodaje Miguele. Kończy naprawę i wypływa.

Wyspa marynarzy

– Rybaków jest tu może 10 procent – opowiada o wyspie taksówkarz Antonio. – Z pracy marynarza żyje jakieś 70 procent mieszkańców – dorzuca.

Procidę zamieszkuje dziś 10 tys. osób. Skalista, wulkaniczna wysepka ma powierzchnię 4 kilometrów kwadratowych. Należy do archipelagu Wysp Flegrejskich leżącego u wybrzeży Neapolu. Mniej znana niż sąsiednia Capri, na której stawiają sobie wille holly­woodzkie gwiazdy, do niedawna była omijana przez turystów. Tutejsze krajobrazy nie ustępują jednak w niczym sławnej konkurentce. Największe wrażenie robią urwiste wybrzeża. Piękne są też ogrody, w których rosną drzewa cytrynowe z owocami dwa razy większymi niż te, które znamy z supermarketów. Nieduże plaże także przyciągają letników, choć wulkaniczny piach jest ciemny i brudzi. Zdecydowana większość mieszkańców żyje jednak nie z turystyki, ale z pracy na morzu. – Cały kościół jest ufundowany przez marynarzy – tłumaczy ks. Giovanni Costagliola, proboszcz parafii pw. Matki Boskiej Litościwej i św. Jana Chrzciciela. W zakrystii stoją dwie szafy pełne ozdobnych wazonów. To prezenty od ludzi pracujących na statkach. Od nich pochodzą też wszystkie wota, stiuki na ścianach i suficie czy stojący pod ścianą drewniany model statku, który dodaje świątyni lokalnego kolorytu, choć estetycznie jest dość kontrowersyjny.

Kościół wybudowano tuż obok portu, w którym cumują promy przypływające z Neapolu i wielkie statki handlowe. Historia świątyni sięga początku XVII w., kiedy to ufundowano kapliczkę dla marynarzy. W kolejnym stuleciu stanął w jej miejscu duży dom modlitwy. Jak podkreśla ks. Costagliola, Msze za marynarzy odbywają się tu regularnie, choć ich praca nie jest już tak niebezpieczna jak kiedyś. Kościół czasem cierpi z powodu sąsiedztwa morza. Niedawno trzeba było zdjąć z dachu XIX-wieczny krzyż niszczony przez wiatr.

Barbarossa boi się anioła

Pierwsi marynarze – mykeńscy osadnicy – dotarli tu najprawdopodobniej w VIII w. przed Chrystusem. Związki z kulturą grecką potwierdza nazwa wyspy. Ma ona pochodzić od greckich słów pròkeitai albo prochyo, co oznacza „z głębin”. Jeszcze w czasach rzymskich miejsce nazywano Prochyta. Mieszkańcy starożytnego imperium nie zapuszczali się tu zbyt często. Na Wyspach Flegrejskich nie dało się wznosić budowli godnych Rzymu (z wyjątkiem Capri, gdzie budowano wille). Wiadomo jednak, że na Procidzie istniała świątynia Bachusa. Musiała znajdować się w najwyżej położonej części wyspy, zwanej dziś Terra Murata. W rzymskich czasach był to jedyny zamieszkany obszar wyspy.

Kiedy imperium zaczęło chwiać się pod ciosami barbarzyńców, na skalistej wyspie chronili się mieszkańcy kontynentalnej Italii, uciekający przed Longobardami. Wandalowie i Goci docierali jednak i tutaj. Łupili mieszkańców i niszczyli osiedla. Dokumenty z przełomu VI i VII w. dotyczące podatku w winie płaconego przez mieszkańców świadczą o stabilnej sytuacji na wyspie. Z kolei w połowie IX w. szukali tu schronienia uciekinierzy z położonego na kontynencie portu Micino, niszczonego regularnie przez muzułmańskich korsarzy. Niespokojny był przełom XI i XII w., kiedy należące do Bizancjum Księstwo Nea­polu stało się obiektem najazdów Normanów. Procida poznała wtedy system feudalny i stała się własnością rodu, który wywodził się z Salerno, ale przyjął przydomek pochodzący od nazwy wyspy. Najsłynniejszy przedstawiciel tej rodziny, Jan z Procidy (jego imię nosi jedna z tutejszych ulic), przeszedł do historii jako dyplomata i spiskowiec, który doprowadził do wybuchu antyfrancuskiego buntu na Sycylii.

Zmorą wyspiarzy byli otomańscy korsarze. Bardzo okrutny najazd miał miejsce w 1534 roku. Khayr al-Din, zwany Barbarossą, spustoszył wtedy Procidę i uprowadził w niewolę wielu jej mieszkańców. 10 lat później Barbarossa ponownie spustoszył wyspę. Turgut, jego następca, najeżdżał ją czterokrotnie. Dopiero po zwycięstwie chrześcijańskich wojsk nad muzułmanami pod Lepanto najazdy morskich rozbójników przestały być problemem. Ostatni udokumentowany atak Turków miał miejsce w 1585 roku.

Do legendy przeszła inwazja Barbarossy z 1535 roku. Kiedy wrogie statki zbliżały się do wybrzeży Procidy, niebo rozbłysło światłem. Ukazał się na nim św. Michał Archanioł, który zmusił najeźdźców do ucieczki. Przerażeni piraci zawrócili okręty i uciekając, wyrzucali za burtę łańcuchy, którymi chcieli pętać ludzi branych w niewolę. Rybacy z Procidy opowiadali potem, że wyławiali z dna pordzewiałe kajdany. Archanioł Michał jest patronem wyspy. Jego wstawiennictwu mieszkańcy przypisują obronę przed pirackim najazdem w 1799 roku, a później zakończenie wielkiej suszy, ratunek przed trzęsieniem ziemi i trzema epidemiami cholery.

Wyspa św. Michała

Wyspiarze pamiętają o swoim patronie. Co roku w dniu jego liturgicznego wspomnienia oraz 8 maja, czyli w rocznicę ratunku przed najazdem z 1535 roku, ulicami Procidy przechodzi procesja, w której niesiona jest srebrna rzeźba archanioła. Na co dzień stoi ona w kościele należącym do benedyktyńskiego opactwa pw. św. Michała znajdującego się na Terra Murata. Dokumenty świadczą o tym, że świątynia, będąca początkowo pod wezwaniem Świętego Anioła, istnieje od 1026 roku, a benedyktyni przybyli tu kilkadziesiąt lat później. Możliwe jednak, że historia klasztoru jest jeszcze dłuższa i sięga VII w., choć nie ma na to stuprocentowych dowodów. Opactwo przeszło razem z wyspą całą jej burzliwą historię. O najdawniejszych czasach przypominają kamienna chrzcielnica i fragment kolumny. Wykonano je z elementów pochodzących ze świątyni Bachusa, po której nie pozostał żaden inny ślad. Od XV wieku kościół podlegał bezpośrednio neapolitańskim kardynałom. Jeden z nich, żyjący w XII wieku Antonio Pignatelli, ufundował piękne kasetony zdobiące sufit. Kard. Pignatelli został później wybrany na papieża i przyjął imię Innocentego XII. Święty Michał został patronem świątyni po tym, gdy uratował Procidę przed korsarzem Barbarossą. Budowla trzykrotnie płonęła podczas korsarskich najazdów. Przez wieki pod jej podłogą chowano miejscową szlachtę. Trwało to do czasów napoleońskich, które nie były spokojne dla mieszkańców Procidy. W 1799 roku wyspa przyłączyła się do napoleońskiej Republiki Partenopejskiej, dlatego zajęli ją marynarze admirała Horatio Nelsona. Anglicy okupowali Procidę jeszcze w latach 1806–1809 i w 1813 roku. Tylko w 1809 roku. uciekło stąd 4 tys. ludzi.

Ona czekała, on nie wrócił

Częściej niż o wojnach miejscowe legendy opowiadają o ludziach, którzy nie wrócili z morza. Jedna z nich tłumaczy nazwę plaży zwanej Acquamorta, co oznacza Martwe Wody. Legenda głosi, że miała tak na imię córka pewnego szlachcica. Pewnego dnia postanowiła zażyć morskiej kąpieli i została wciągnięta przez fale. Uratował ją młody rybak imieniem Jozue. Dziewczyna zakochała się w nim. Widywała go z okna pałacu, kiedy wypływał na połów. Pewnego dnia rybaków zaskoczyła burza. Widząc, że Jozue nie wraca, Acqua­morta weszła do morza i utonęła.

Inna legenda opowiada o pięknej Grazielli, która zakochała się w marynarzu z Francji. Ten obiecał wrócić z rejsu, ale zanim to się stało, Graziella zmarła. W ostatniej chwili zdążyła przesłać ukochanemu kosmyk włosów na znak swojej wiecznej miłości. Marynarz odnalazł go i zachował. Historia została spisana przez Alphonse’a de Lamartine’a, pisarza uchodzącego za twórcę francuskiego romantyzmu. Dziś co roku obchodzone są trzydniowe uroczystości ku pamięci Grazielli, podczas których odbywa się konkurs piękności. Dziewczęta, mające od 14 do 21 lat, muszą zaprezentować się w barwnym ludowym stroju.

Wybory Grazielli są atrakcją dla turystów, ale prawdziwe oblężenie Procida przeżywa w lipcu i sierpniu. To wtedy mogą zarobić tacy ludzie jak Luigi Esposito. – Zakładam wesoły strój i gram na ulicach albo przed restauracjami. Ludzie to lubią, rzucają mi pieniądze – opowiada Luigi. Spotykamy go w sklepiku położonym obok drogi uczęszczanej przez letników. Maluje figurki leżącego w grobie Chrystusa. – Robię je sam, od początku do końca – tłumaczy. – Każda ma inny kolor. Zależy, jak mnie wena natchnie.

Turyści kupują figurki, ale to tylko część asortymentu Luigiego. Oprócz tego można u niego dostać podłużne muszle przyszynki, nazywane tu uszami słonia, a także starocie: obrazy, rolki do cumowania łodzi, żyrandole. Jest nawet 100-letnie imadło. – Ludzie pozbywają się tego, ale nie ma nic za darmo – za każdą z tych rzeczy musiałem coś dać – uśmiecha się handlarz. Wielka gitara oparta o ścianę nie jest przeznaczona na sprzedaż. Luigi sam ją zrobił. To na niej gra, kiedy zbiera pieniądze na ulicach.

Wita się z nami i żegna po polsku. Nauczyła go tego żona pochodząca z okolic Lublina. Dwoje nastoletnich dzieci chodzi do szkoły w Hrubieszowie. – W Polsce szkoła jest bardziej wymagająca – tłumaczy.

Ludzi żyjących jak Luigi jest na Procidzie coraz więcej. Wyspa u wybrzeży Neapolu nadal jest przede wszystkim domem marynarzy, ale od kilku lat turystyka szybko się rozwija. – Kiedyś marynarze nie chcieli turystów, bo po powrocie do domu woleli mieć spokój – tłumaczy taksówkarz Antonio, który sam organizuje wycieczki dla letników. – To się zmienia, bo z pracy na morzu jest coraz mniej pieniędzy. •

Procida

część archipelagu Wysp Flegrejskich na Morzu Tyrreńskim przynależność państwowa: Włochy, region Kampania powierzchnia: 4,13 km kw. ludność: około 10,5 tys. gęstość zaludnienia: 2659 osób/km kw. język: włoski waluta: euro jak dotrzeć: samolotem do Neapolu, a dalej promem – z Neapolu lub Pozzuoli wjazd: dowód osobisty lub paszport

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.