Kultura tkwi w ludziach, nie w ziemi

Krzysztof Król

publikacja 14.08.2017 05:30

Przysłowie mówi: „Cudze chwalicie, swego nie znacie”. Tutaj faktycznie można cudze pochwalić, bo jest co, a można też poznać swoje, bo jest co poznawać!

Folklor to tańce, śpiew, ale też zabawy ludowe Krzysztof Król /FOTO GOŚĆ Folklor to tańce, śpiew, ale też zabawy ludowe

Międzynarodowy Festiwal Folkloru „Oblicza tradycji” za nami. W tym roku w Winnym Grodzie trwał od 23 do 28 lipca. To kontynuacja międzynarodowych festiwali folkloru, które odbywały się tu od 1964 roku. Ten, który w nowej odsłonie możemy oglądać już od kilku lat, nie ogranicza się tylko do prezentacji scenicznych, ale przybliża też widzom tajemnice dziedzictwa kulturowego świata. Główny organizator, Regionalne Centrum Animacji Kultury, zaprosił widzów m.in. na festiwalowe prezentacje, koncerty muzyczne, folkowe jam session, folkojarmark, konkurs śpiewaczy czy prezentacje sztuki kulinarnej. W tym roku wystąpiły zespoły z Białorusi, Ghany, Czech, Gruzji, Serbii, Turcji i Polski.

– Ideą festiwalu jest zaproszenie do podróży po świecie bez konieczności wyjazdu z województwa lubuskiego. Świat przyjeżdża do nas i staramy się go zaprezentować w najatrakcyjniejszy sposób. Goście chcą również poznać nas, nasze tradycje, jak żyjemy, jak się bawimy, co jemy i jakiej muzyki słuchamy. Folklor jest spotkaniem między ludźmi – wyjaśnia Tomasz Siemiński, dyrektor Regionalnego Centrum Animacji Kultury w Zielonej Górze.

Tradycja tkwi w ludziach

Nazwę „Oblicza tradycji” wymyślił Henryk Dumin, antropolog kultury, który pracuje w Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze. – Planując przekształcenie i zmodernizowanie formuły festiwalu zielonogórskiego, doszliśmy do wniosku, że zależy nam przede wszystkim na wskazywaniu autentycznych źródeł tradycji – oryginalnych obrzędów, zwyczajów i towarzyszących im pieśni, które przetrwały do dzisiaj – w miarę możliwości w przekazie bezpośrednim – wyjaśnia antropolog.

Najbardziej chodzi o przedstawienie autentycznych tradycji. – Efekt rozrywkowy jest stosunkowo najmniej ważny i stoi na dalszym planie. Przede wszystkim chcemy pokazać ludzkie emocje i kształt obrzędów, więc postanowiliśmy ten festiwal silniej związać z tradycjami regionów. Dlatego oprócz głównego konkursu, w trakcie którego poszczególne kraje prezentują swoje programy, wprowadziliśmy też konkurs śpiewaczy w pięknym Muzeum Etnograficznym w Ochli. Tam zaprezentowali się wykonawcy z różnych części świata, wykonując prastare pieśni z przekazu pokoleń. Festiwal ma więc nie tylko bawić, ale przede wszystkim utrwalać dawne tradycje. Teraz, w XXI wieku, jest to niezwykle ważne – przyznaje pan Henryk. – Tradycje integrują ludzi, a kultura globalna alienuje jednostkę. Stawia ją często na marginesie, bezradną wobec ogromu zdarzeń, rytmu i tempa zmian. A kultura tradycyjna nie pozostawia nikogo na marginesie, ale scala społeczność wokół pięknych, pozytywnych wartości, które budują wspólnotę – dodaje.

A tradycje, jak zapewnia antropolog, nadal są przekazywane z pokolenia na pokolenie. To zainteresowanie kulturą ludową nawet przeżywa swoisty renesans. – Jest moda na muzykę folkową. Warto z tego korzystać, bo mamy to wciąż w żywym przekazie. Wystarczy pojechać do wiosek w regionie, żeby posłuchać pieśni, które liczą 300, 500, a nawet więcej lat. Jestem badaczem terenowym i mogę udowodnić, jakie skarby udaje się znaleźć. Tutaj, na terenie województwa lubuskiego, prowadziliśmy półtora miesiąca temu badania i odnaleźliśmy chociażby we wspólnocie Górali Czadeckich unikatowe i piękne pieśni. One cały czas są w żywym przekazie ustnym. Tego nie uczy się z książek, bo przecież tradycja nie posługuje się źródłami pisanymi, tylko bezpośrednim przekazem. Same nuty nie przekażą emocji, ale kontakt z drugim człowiekiem tak – mówi pan Henryk, który był także członkiem jury.

– Lubuskie ma bardzo podobną specyfikę jak Dolny Śląsk, Pomorze Zachodnie. Te pasma ziem od Szczecina po Wałbrzych zostały po wojnie zasiedlone przez ludzi wyrwanych z korzeniami ze swoich ojczyzn. Oni dobrowolnie tutaj nie przyjechali, oni musieli się tutaj odnaleźć. Te tradycje przetrwały, bo kultura tkwi w ludziach, nie w ziemi – dodaje.

Nie żałuję żadnej chwili

Jak co roku gospodarzy reprezentuje Lubuski Zespół Pieśni i Tańca im. Ludwika Figasa. – Często zachwycamy się zagranicznymi zespołami, i dobrze, a nie znamy rodzimego folkloru. Myślę, że to nie jest wada współczesności, tylko od lat Polacy mają w sobie coś takiego, że chętnie spoglądają na to, co idzie z zagranicy, jako coś lepszego, niż my mamy. Na szczęście troszeczkę się to zmienia – uśmiecha się Michał Kiszowara, instruktor tańca w LZPiT. – I pojawia się taki trend, że młodzi ludzie garną się do tradycyjnych tańców i tradycyjnej muzyki. Zauważają, że folklor to nie jest jakaś abstrakcyjna rzeczywistość dla kosmitów, występujących w dziwnych strojach na scenie. Okazuje się, że tym folklorem można bawić się na co dzień. Można chociażby pójść na potańcówkę i bawić się tylko naszymi polskimi tańcami. W Zielonej Górze organizowaliśmy już takie potańcówki. Oczywiście z różnym skutkiem. Raz było mniej ludzi, raz było więcej. Tańczyliśmy polki, walczyki czy oberki – dodaje.

Lubuski Zespół Pieśni i Tańca pokazuje folklor z różnych stron Polski. Na tegoroczną edycję festiwalu zielonogórzanie przygotowali zupełnie nowy program, oparty na folklorze ziemi kujawskiej. – Będzie to taka opowieść o zwyczaju nazywanym na Kujawach „król pasterzy”. Kiedy pasterze wstawali rano i czym prędzej wyganiali bydło, ten, kto zrobił to najszybciej, zostawał królem albo królową pasterzy. Następnie wydawali sobie ucztę na pastwisku i wybierali jednego wołu. Najczęściej był to wół od najbogatszego gospodarza. Dlaczego? Bo później z tym wołem, pięknie poubierani w odświętne stroje, szli do wsi i prosili, aby ten gospodarz wykupił od nich tego wołu. A za zebrane datki wyprawiali zabawę. Właśnie ta druga część, zatytułowana „Wołowe wesele”, będzie zaprezentowana przez nas na festiwalu. Będzie tam dużo humoru i dużo zabawy. Oczywiście nie zabraknie pięknych kujawskich melodii, zarówno tych rzewnych, jak i wesołych, skocznych. Staramy się tworzyć widowiska, które nie pokazują tylko tańców, ale osadzenie tych tańców w konkretnym kontekście – tłumaczy Michał Kiszowara.

Oczywiście zespołowi po głowie już chodzą kolejne pomysły. Ma zamiar stworzyć nowy program prezentujący bliższy nam folklor Regionu Kozła. To stowarzyszenie gmin znajdujących się na pograniczu woj. wielkopolskiego i woj. lubuskiego. Obejmuje sześć gmin z pięciu powiatów; Babimost, Kargowa – pow. zielonogórski, Siedlec – pow. wolsztyński, Zbąszyń, Zbąszynek – pow. świebodziński, Trzciel – pow. międzyrzecki.

– Symbolem regionu jest instrument ludowy zwany kozłem. Te tańce i tę muzykę chcemy osadzić w zwyczaju dożynkowym, wieńcowym – zapowiada Michał. – W zespole można przeżyć przygodę swojego życia. Tańczę już 22 lata i nie żałuję żadnej chwili spędzonej w folklorze – dodaje.