Pasterskie rodowody

Alina Świeży-Sobel

publikacja 26.07.2018 05:45

Centrum Pasterskie w Koniakowie stanowi jedną z najnowszych atrakcji turystycznych beskidzkiej Trójwsi. Przyciąga gości. Tu można nie tylko spróbować owczego sera, ale i dowiedzieć się, jak powstaje. Ośrodek jest jednak czymś więcej: gromadzi skarby przeszłości i staje się prawdziwym centrum karpackiego dziedzictwa.

Małgorzata Kiereś podczas wykładu w Koniakowie Alina Świeży-Sobel /FOTO GOŚĆ Małgorzata Kiereś podczas wykładu w Koniakowie

W Centrum Pasterskim, założonym trzy lata temu przez Marię i Piotra Kohutów, są przede wszystkim żywe owce hodowane w Karpatach. One przyciągają zwłaszcza młodszych gości. Ale pasjonujące jest dla nich także zwiedzanie zakamarków dużej sali nad zagrodą ze zwierzętami. Tam można nie tylko prześledzić losy owczej wełny, skóry czy mleka, zobaczyć, jak powstaje włóczka na najcieplejsze skarpety i zdrowa poduszka z wełny. Tam baca Piotr Kohut prezentuje swoje pasterskie zbiory, wzbogacone dzięki rozwijanym od lat kontaktom z pasterzami z różnych rejonów Karpat. Są zatem rozmaite dzwonki dla owiec, pasterskie laski, instrumenty i naczynia do produkcji owczych serów. A o tym, jak się ich używa, jak wygląda życie na sałaszu, jakie są pasterskie tradycje i zwyczaje, opowiada tu zainteresowanym jego żona Maria. Tłumaczy, skąd wzięli się pasterze w Beskidach, dlaczego mówi się tu o wołoskiej kulturze. Opowieściom towarzyszy wystawa fotografii.

Dziedzictwo

O tym właśnie dziedzictwie w Centrum Pasterskim w Koniakowie mówiła w czerwcu etnograf Małgorzata Kiereś w obszernym wykładzie „Nadążyć za zmiennością świata. Los beskidzkiego pasterza na przestrzeni wieków”. Dopełnieniem wystąpienia było otwarcie wystawy „Bogaci u siebie”, dokumentującej unikatowe zasoby archiwalne na temat pasterskich tradycji i przeszłości sałaszy w Koniakowie, Istebnej i Jaworzynce. Całość powstała w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Małgorzata Kiereś przy wypełnionej do ostatniego miejsca obszernej sali Centrum prezentowała odkryte niedawno archiwalne dokumenty i informacje. Ubolewała tylko nad jednym: że tych wszystkich sensacji nie sposób przedstawić w czasie jednego spotkania. A opowieści o przeszłości pasterstwa z uwagą słuchali turyści, mieszkańcy Koniakowa, władze gminy i wójt Henryk Gazurek.

Obrońcy sałaszy

Zdaniem Małgorzaty Kiereś, fakt odrodzenia pasterstwa w Beskidach miał zacne grono orędowników i wykonawców. Był wśród nich gospodarz Centrum Piotr Kohut, który w 2005 r. postawił na owce. Wybudował bacówkę i zajął się wypasaniem stada, w którym z czasem przybywało jego własnych zwierząt. Ideą powrotu owiec na beskidzkie hale był też zafascynowany od lat Józef Michałek, koordynator programu „Owca plus” i współorganizator historycznej inicjatywy, jaką stał się Redyk Karpacki. W 2013 roku baca Kohut ze stadem owiec w kilka miesięcy przewędrował przez całe Karpaty, od Rumunii po Czechy, pokazując, jak szli przed wiekami Wołosi, niosąc przy tym tę samą, zachowaną w różnych krajach gospodarkę i kulturę pasterską. Obserwacje tych wspólnych więzi dokumentuje wystawa prezentowana od dnia otwarcia Centrum.

My od Jabłonkowa

– O tym, że w Beskidach sałasze były, wiedzieliśmy dawno, ale brakowało szczegółowej wiedzy o ich początkach. Trzeba było poszukać materiałów w wielu archiwach, m.in. w Czechach czy Austrii. Tak udało się ustalić, że sałasze powstające w Koniakowie, Istebnej i Jaworzynce należały do zupełnie innego rejestru niż na przykład te z rejonu Brennej czy Skoczowa i Wisły. Trójwieś ujmowana była w wykazach miejscowości razem z Jabłonkowem – tłumaczyła M. Kiereś, relacjonując swoją fascynującą wyprawę szlakiem starych registrów, urbarzy, ksiąg gruntowych... Cenne materiały udało się odnaleźć w archiwum w Opawie. Prezentowane dokumenty i mapy pokazują m.in. stan z 1703 r. – Ta mapa obrazuje budowane dla Jabłonkowa szańce obronne i była nam znana. Jednak odnaleziony przez mnie w archiwum szczegółowy opis wyjaśnia, że przedstawia ona tereny sporne w przeszłości między Śląskiem, Morawami i Węgrami. Na mapie widać zaznaczone szańce w Jaworzynce. W części przedstawiającej Koniaków też był naniesiony szaniec, ale obok mamy symbol oznaczający gospodarstwo, którego właściciel hodował woły. To pierwszy udokumentowany mieszkaniec Koniakowa! – mówi uradowana badaczka, postulując przy okazji, by umieścić na terenie Jaworzynki i Koniakowa tablice informacyjne o historycznych fortyfikacjach. Z zachowanych dokumentów z czasów ich budowy można wiele wnioskować o liczbie ówczesnych osadników.

Sałasze w rejestrach

Jak przekonuje Małgorzata Kiereś, wystarczy spojrzeć na najstarsze rysunki i fotografie mieszkańców Trójwsi, żeby zauważyć w ich strojach bliski związek z owcami, wokół których rozwijało się życie osadników na tym terenie. Bo w miejscach, gdzie karczowano lasy, na halach i polanach, pojawiały się stada owiec, wypasanych przez wołoskich pasterzy, wędrujących przez Karpaty w poszukiwaniu nowych terenów. Już w 1629 r. w spisach gruntowych pojawili się pierwsi koniakowscy pasterze. – Skąd wiadomo, że to nie rolnicy? Bo nie płacą podatków wtedy, kiedy rolnicy, lecz na św. Jerzego i św. Michała. To czas, kiedy rozpoczynają wypas owiec i kiedy wracają z hal. Najczęściej pojawiają się tu nazwiska: Andryskuw, Kohut i Karch – wyjaśnia etnografka. Potem często widzimy także: Waszutów, Juroszków, Legierskich... Zauważa, że w późniejszych spisach większość tych samych nazwisk przewija się konsekwentnie, i do dziś w Trójwsi żyje wielu mieszkańców, którzy je noszą. A o tym, jak prężnie rozwijała się tu pasterska gospodarka, najlepiej świadczą statystyki. – Jeden ze spisów, z 1647 r., mówi, że tylko w trzech istebniańskich sałaszach wypasanych było 1166 owiec. A na całym ówczesnym Śląsku Cieszyńskim było wtedy ponad 10 tysięcy owiec, więc widać, jak znacząca jest rola Trójwsi – zaznacza M. Kiereś. Z kolejnych map i dokumentów wyłania się zarys dynamicznej historii sałaszy, szczegóły na temat ich lokalizacji, zmian właścicieli, a także zamierania. – Udało się znaleźć dokumenty dotyczące słabo opisanego sałaszu Wójtowa. Nikt nie potrafił wskazać, gdzie się znajdował. Dziś już wiemy, że mieścił się między rzeką Olecką a Kubalonką. Znane są też nazwiska kolejnych pasterzy, którzy paśli owce na Wójtowej. Prześledzenie wykazów doprowadziło też do zaskakującego odkrycia, że w 1913 r. nie było na terenie Istebnej, Koniakowa i Jaworzynki ani jednego sałaszu – mówi M. Kiereś.

Rzymskie odkrycia...

Badając historię osadników wołoskich i ich losy w Istebnej, Koniakowie i Jaworzynce, Małgorzata Kiereś opisuje też postać przybyłego w maju 1716 r. do Istebnej jezuity o. Leopolda Tempesa. W inwentarzu drewnianego kościoła, który zbudował o. Tempes, zapisano, że został poświęcony 8 grudnia 1720 r. W głównym ołtarzu o. Leopold umieścił obraz Dobrego Pasterza, któremu dedykowana była świątynia. – Mam odnaleziony w rzymskich archiwach jezuitów oryginalny zapis jego pierwszego kazania, wygłoszonego w tym kościele. Ojciec Tempes tłumaczył w nim, że kościół nie może mieć innego wezwania, skoro wszyscy są tu pasterzami. I mówił, że nie ma nic piękniejszego niż pasterz, który bierze swoją owieczkę na ramiona i przeprowadza przez najtrudniejsze, cierniste ścieżki – opowiadała pani Małgorzata, prezentując rękopis kazania, które okazało się... kolejnym dowodem pasterskich początków Trójwsi. Część z dokumentów i odkrytych map po wykładzie trafiła na wystawę w Centrum Pasterskim, gdzie można teraz zgłębiać już nie tylko tajniki pracy pasterzy, ale także ich historię i bogatą tradycję kultury.