Miejsce Polsce potrzebne

Miłosz Kluba

publikacja 12.08.2018 05:45

Rewitalizacja i rozbudowa klasztoru benedyktynek w Staniątkach trwa już od kilku lat. Jej kolejny etap – budowa Wirydarza Dziedzictwa Benedyktyńskiego – ma kosztować ponad 10 mln zł. Z tego 7 mln zł to pieniądze unijne.

– To historyczna chwila – mówi m. Stefania Polkowska, ksieni opactwa. Nie kryje przy tym obaw związanych z ogromem prac i potrzebnymi jeszcze pieniędzmi. Miłosz Kluba – To historyczna chwila – mówi m. Stefania Polkowska, ksieni opactwa. Nie kryje przy tym obaw związanych z ogromem prac i potrzebnymi jeszcze pieniędzmi.

Kiedy wspólnie z kilkoma fotoreporterami przemierzamy korytarze opactwa benedyktynek, prof. Andrzej Włodarek – historyk sztuki i architektury z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie – przestrzega nas, że łatwo się tu zgubić. Żartuje, że jemu samemu dokładne poznanie topografii mającego już ponad 800 lat klasztoru zajęło kilka lat. – To cele mieszkalne – mówi, gdy mijamy rzędy niewielkich drzwi. Na niektórych widać kartki z imionami świętych patronów. – A ten dzwonek rządzi życiem całego opactwa – dodaje kilka kroków dalej. Jesteśmy na pierwszym piętrze, w części, w której mieszkają siostry. To miejsce położone za klauzurą, na co dzień nikt poza benedyktynkami nie ma tu wstępu. Parter zaś to pomieszczenia wspólne i gospodarcze. Z okien widać wewnętrzny ogród – wirydarz. Wszędzie tu życie codzienne miesza się z historią i sztuką.

Obrazy z Tyńca

W jednym z wysokich na dwie kondygnacje korytarzy widać zawieszone lub wmurowane w ścianę pociski. Za szybą – szczerby w murze. To pamiątki po ostrzale, który klasztor przeszedł w czasie I wojny światowej. Obok pocisków obraz Matki Bożej Bolesnej, a pod nim tablica z napisem: „Obronicielka klasztoru podczas bombardowania 1914”. – Zginęło wtedy dwóch jezuitów. Na szczęście całe opactwo nie uległo zagładzie – mówi prof. Włodarek. Na ścianach nad drzwiami do cel benedyktynek wisi także 19 dużych obrazów. To XVII-wieczny cykl przedstawiający sceny z życia Kazimierza Odnowiciela, przewieziony tutaj z Tyńca w XIX wieku. – Jest to niezwykle cenny zespół, uratowany przez siostry – podkreśla prof. Włodarek. Jak trafiły do Staniątek? – Opactwo tynieckie zostało skasowane, potem zamieszkali tam jezuici. Kiedy doszło do pożaru, zakonnicy wyjechali, a klasztor był w ruinie. Wtedy przewieziono tutaj dwie serie obrazów – opowiada historyk. Jak dodaje, obrazy obecnie wymagają konserwacji. – Muszą wyjechać do pracowni, ale prawdopodobnie wrócą w to samo miejsce. Mają tu bardzo stabilne warunki, a najgorsze są dla nich zmiany temperatury i wilgotności – tłumaczy.

Projekt za miliony

W staniąteckim klasztorze nie brakuje czekających na odnowienie i pokazanie szerszej publiczności perełek. To m.in. tysiące woluminów, a wśród nich niezwykle cenne zapisy kolęd i pieśni, zabytkowe szaty liturgiczne czy obrazy z XVII wieku. Już niedługo będzie je można podziwiać w nowoczesnym Wirydarzu Dziedzictwa Benedyktyńskiego. Jego ważną częścią będzie nowoczesne muzeum. Siostry chcą również udostępnić odwiedzającym bibliotekę wraz z archiwum i skryptorium. Wcześniej trzeba jednak odpowiednio przygotować i zabezpieczyć bezcenny księgozbiór opactwa. Na budowę wirydarza benedyktynki otrzymały unijną dotację w wysokości ponad 7,2 mln zł. Całość projektu oszacowano na 10,6 mln zł. Pieniądze te pozwolą nie tylko na zbadanie bezcennych dokumentów, ale również odpowiednią konserwację tych najbardziej zniszczonych. Biblioteka wraz z mediateką ma się również stać miejscem tętniącym życiem – tu będą się odbywać wykłady, książkowe kluby dyskusyjne, warsztaty z nowych mediów czy spotkania autorskie. Budynek Wirydarza Dziedzictwa Benedyktyńskiego ma zostać zaprojektowany tak, by wtopić się w historyczne otoczenie klasztoru i nie odciągać uwagi od najstarszej części opactwa w Staniątkach. Na jego elewacji znajdzie się m.in. kamień łamany, który nawiązuje do romańskiego rodowodu budynków zakonu. Planuje się też umieszczenie na niej dwóch rzeźb – św. Benedykta i św. Scholastyki.

Umowę na dofinansowanie projektu podpisano w Staniątkach 16 lipca. Matka Stefania Polkowska, ksieni opactwa, nie kryła tego dnia radości, ale zaznaczyła, że dokumentów nie podpisuje z lekkim sercem. – To z pewnością historyczna chwila – przyznała. Dodała jednak, że w tym czasie wzrosły ceny zarówno pracy, jak i materiałów. Cała inwestycja może więc okazać się droższa niż początkowo zakładano, tym bardziej że wśród koniecznych prac są  m.in. wzmocnienie fundamentów i konstrukcji obiektu oraz rozbiórka sąsiadujących z nim budynków gospodarczych. Na dodatek prace w opactwie, którego historia sięga XIII wieku, obfitują w niespodzianki. Konserwator zabytków Krystyn Kozieł przypomina, że dopiero w trakcie renowacji udało się m.in. potwierdzić, że całe prezbiterium tutejszego kościoła pochodzi z pierwszej połowy XIII wieku.

Drugi przykład historycznej niespodzianki to konserwacja więźby dachowej na świątyni. – Zastanawialiśmy się, z jakiego okresu pochodzi – myśleliśmy, że to XVI, może XVII wiek. Wykonanie badań dendrochronologicznych potwierdziło, że drzewa ścięto w 1365 roku, przez 30 lat prowadzono ich selekcję, a w 1395 roku wybudowano tę więźbę – opowiada K. Kozieł. Podkreśla, że po konserwacji nadal może ona podtrzymywać dach kościoła, bo jest świetnie wykonana konstrukcyjnie. – To obiekt wspaniały – mówi o staniąteckim opactwie konserwator zabytków.

Nadzieję daje to, w jaki sposób przebiegła dotychczasowa zbiórka pieniędzy na wkład własny do projektu budowy Wirydarza Dziedzictwa Benedyktyńskiego. Od ofiarodawców udało się zebrać milion złotych. Pozostałe dwa miliony – konieczne, by projekt ruszył – pożyczyło starostwo wielickie. – Widać, że jest to potrzebne całej naszej ojczyźnie, ponieważ wspierali nas ludzie z różnych regionów Polski – mówi matka Stefania, zapewniając, że wyrazem wdzięczności sióstr jest modlitwa w intencji ofiarodawców.

Aktualności z życia staniąteckiego opactwa oraz informacje o tym, jak wesprzeć siostry benedyktynki można znaleźć na stronie: www.benedyktynki.eu.

TAGI: