Skamielina

Andrzej Grajewski

publikacja 22.10.2018 08:15

Turyści z całego świata słuchają w Gori opowieści o przywódcy, który pokonał Hitlera i przywrócił światu pokój. Dlaczego Gruzini – naród boleśnie doświadczony przez stalinizm – kultywują pamięć o Stalinie?

Ekspozycja maski pośmiertnej Stalina nawiązuje do mauzoleum w Moskwie, gdzie złożono ciało dyktatora. ZENON ZYBURTOWICZ /EAST NEWS Ekspozycja maski pośmiertnej Stalina nawiązuje do mauzoleum w Moskwie, gdzie złożono ciało dyktatora.

W centrum Gori wznosi się eklektyczny pałac, który w 1937 r. ku czci wodza narodu sowieckiego wzniósł stalinowski namiestnik Kaukazu, a później potężny szef bezpieki – Ławrentij Beria. W 1957 r. urządzono tu Państwowe Muzeum Józefa W. Stalina, które w wersji prawie niezmienionej trwa do dzisiaj. Zwiedziłem je przed miesiącem w czasie turystycznego pobytu w Gruzji. Tłumów nie było, ale w okolicach muzeum stało kilka autokarów. Wśród zwiedzających poza polską grupą byli Rosjanie, Ukraińcy oraz turyści z krajów arabskich. Przed budynkiem u pani handlującej pamiątkami na ulicy można było kupić tandetne stalinowskie gadżety. W środku muzeum zaś koszulki z podobizną Stalina oraz jego ulubione czerwone wino, ozdobione etykietą z portretem wodza.

W atmosferze kultu

Częścią muzeum jest także marmurowy obiekt zbudowany w 1937 r. nad drewnianym domkiem, gdzie 6 grudnia 1878 r., w rodzinie ubogiego szewca Wissariona Dżugaszwili i Jekateriny Geładze, przyszedł na świat Josif Wissarionowicz Dżugaszwili. Co do autentyczności „rodzinnego domu Stalina” historycy mają wątpliwości. Raczej jest on swobodną rekonstrukcją miejsca, gdzie urodził się „Soso”, jak nazywano go w Gori, zdrobniając imię Josif.

Główna wystawa nie jest ciekawa. Nie wykorzystuje multimediów, elektroniki, komputerowych animacji. Niewiele jest także oryginałów. W kilku obszernych salach w porządku chronologicznym prezentowane są najczęściej kopie dokumentów oraz fotografii związanych z kolejnymi etapami biografii Stalina. Sporo miejsca poświęcono jego relacjom z kolejnymi żonami i dziećmi. Co ważniejsze epizody ilustrują obrazy, których w latach 30. i 40. XX wieku powstała ogromna ilość. Ich artystyczna wartość jest niewielka, poza portretem z czasów młodości, kiedy artyście rzeczywiście udało się uchwycić demoniczną naturę dyktatora. Ozdobą kolekcji jest kopia gabinetu Stalina na Kremlu oraz stojący na zewnątrz oryginalny wagon, jakim dyktator podróżował w 1945 r. na Krym, aby razem z Churchillem i ­Roosveltem dokonać nowego podziału świata. Interesującym przykładem ekspresyjnego, politycznego kiczu jest szeroki wybór prezentów, jakie z całego świata napływały do Moskwy w hołdzie „wodzowi postępowej ludzkości”. Większość eksponatów – na wystawie prezentowana jest jedynie ich część, całość kolekcji liczy ponad 4 tys. przedmiotów – to dary rosyjskich muzeów, przede wszystkim byłego Muzeum Rewolucji w Moskwie. Zwiedzanie zamyka sala nawiązująca do pomieszczenia w mauzoleum w Moskwie, gdzie po śmierci w 1953 r. mumia Stalina spoczywała obok zwłok Lenina. W 1961 r. szczątki Stalina usunięto z mauzoleum, spalono, a prochy umieszczono pod Murem Kremlowskim, gdzie znajdują się do dzisiaj. W Gori wśród marmurowych kolumn eksponowana jest jedna z oryginalnych pośmiertnych masek Stalina.

Całość ekspozycji podana jest w nudnym, patetyczno-propagandowym sowieckim sosie, sławiącym męża stanu, reformatora oraz światowego przywódcę. Nie ma wzmianki o zbrodniach Stalina. Nie ma mapy z podziałem Polski między III Rzeszę i Związek Sowiecki i własnoręcznym podpisem Stalina ani dokumentów nakazujących rozstrzelanie polskich jeńców wojennych w 1940 r. Muzeum w Gori opowiada o Stalinie jako wielkim przywódcy, kochanym i szanowanym na całym świecie. Trudno mi znaleźć mi przykład równie cynicznej i bezczelnej propagandy.

Regionalna specyfika?

O muzeum w Gori wielokrotnie pisał Wojciech Górecki, znakomity reporter oraz znawca Kaukazu, autor m.in. „Toastu za przodków”, gdzie sporo miejsca poświęca refleksji o miejscu, jakie Stalin zajmuje we współczesnej gruzińskiej pamięci. W Muzeum Stalina bywał wielokrotnie i podkreśla, że to miejsce w żaden sposób nie może być postrzegane jako ocena czasów stalinowskich w oficjalnej gruzińskiej polityce historycznej. Taką ocenę zawiera bowiem ekspozycja prezentowana od 2006 r. w Muzeum Okupacji Sowieckiej w centrum Tbilisi. Opowiada ona zarówno o walce Gruzinów o niepodległość, jak również o ich ofiarach w czasie Wielkiego Terroru, gdzie podkreślana jest odpowiedzialność Stalina za stworzenie systemu bezprawia i zbrodni. Placówkę w Gori należy postrzegać przez lokalną specyfikę tego miejsca, podkreśla Górecki. To miasto prowincjonalne, pozbawione innych atrakcji. Jego mieszkańcy z pewnością nie mają jednej opinii o Stalinie, dodaje. Zrozumiała jednak jest u części z nich nostalgia i sentyment do krajana, który potrafił wyrwać się z tej kaukaskiej prowincji do Tbilisi, a stamtąd aż do Moskwy, skąd rządził Rosją, Związkiem Sowieckim, zaś później nieomal połową świata. Dla wielu muzeum to regionalna osobliwość, która przyciąga do miasta wielu gości i turystów z całego świata. Wokół niego funkcjonuje jakiś drobny przemysł pamiątkarski, który daje utrzymanie kolejnej grupie mieszkańców. Kiedyś w centrum Gori stał ogromny pomnik Stalina, podkreśla Górecki, i przez wiele lat nie udawało się go zlikwidować, gdyż w jego obronie zawsze stawały liczne grupy mieszkańców. W 2010 r. po wojnie rosyjsko-gruzińskiej prezydent Saakaszwili postawił jednak na swoim i pomnik udało się w końcu usunąć. Zresztą jako jeden z ostatnich w Gruzji. Dla młodych Stalin w ogóle nie jest postacią, którą zaliczają do panteonu swoich bohaterów, podkreśla Górecki. – Kiedy na początku lat 90. zacząłem przyjeżdżać na Kaukaz, nie była rzadkością sytuacja, że w czasie biesiady tamada, czyli gruziński mistrz biesiadnej ceremonii, wznosił toast za Stalina. Od kilku lat już się z tym nie spotkałem, dodaje.

Muzeum Stalina czy stalinizmu?

Co jakiś czas toczy się w Gruzji dyskusja, co dalej z muzeum w Gori. Jedna z koncepcji zakładała, aby Muzeum Stalina zamienić na Muzeum Stalinizmu. Upłynęła jednak kolejna dekada, a ekspozycja trwa w niezmienionej formie. Miejscowi przewodnicy, jak się zorientowałem, towarzysząc oprowadzanej przez nich grupie Rosjan, nadal wygłaszają peany pod adresem wodza postępowej ludzkości. Kiedy jeden z Rosjan nieśmiało przypomniał, że przecież już na XX Zjeździe w 1956 r. ujawniono zbrodnie Stalina i potępiono kult jednostki, przewodniczka – osoba młoda – żachnęła się, że było to dziełem zdrajców, którzy zmarnowali dziedzictwo Wodza. Nie wiem, czy cała administracja muzeum jest wychowana w kulcie Stalina. Z pewnością jednak eksponuje się tutaj propagandowe broszury lub publikacje rosyjskich neostalinistów, m.in. Jurija Muchina, znanego dziennikarza, autora cieszących się wielką popularnością w Rosji książek, w których dowodzi m.in., że zbrodni w Katyniu dokonali Niemcy, a Gorbaczow z Jelcynem obarczyli odpowiedzialnością za nią Stalina, aby przypodobać się Zachodowi i rozwalić Związek Sowiecki.

Przykładem zmian w muzeum może być wprowadzenie do ekspozycji w 2008 r. tzw. Pokoju Przesłuchań, czyli umieszczenie obok głównej ścieżki ekspozycji w niewielkim pomieszczeniu zrekonstruowanego gabinetu oficera śledczego NKWD. Miało to chociaż w skromnej formie symbolizować miliony ofiar Stalina. Jednak podczas mojej wizyty w Gori ta część ekspozycji była zamknięta, a kierownictwo muzeum nie było w stanie wyjaśnić, czy jest to spowodowane zmianą ekspozycji, remontem czy innymi względami. Wojciech Górecki nie ma wątpliwości, że w tym kształcie wystawa o Stalinie jest nie do przyjęcia. Nawet gdyby potraktować jej zasadniczą część jako autonomiczny byt, swoisty relikt epoki, powinna zostać obudowana informacjami pozwalającymi zwiedzającemu ocenić prawdziwy wymiar stalinizmu oraz złowrogą rolę, jaką Stalin odegrał w historii Gruzji, Polski i świata. W muzealnym kiosku powinny zaś znaleźć się naukowe i popularne opracowania poświęcone stalinowskim zbrodniom.

Gruziński pilot naszej grupy o wystawie nie miał dobrego zdania, ale lekceważył jej znaczenie; ot, regionalna osobliwość, a Polacy chętnie tutaj przyjeżdżają, zaznaczył. Zwracał także uwagę, że atmosfera wokół Stalina w Gruzji się zmienia. – Na początku lat 90. ubiegłego stulecia pomniki Stalina stały w wielu gruzińskich miastach, a prezydent Eduard Szewardnadze, ostatni I sekretarz partii komunistycznej Gruzji i szef miejscowego KGB, powołał Centrum Naukowo-Badawcze Studiów nad Fenomenem Stalina. Dzisiaj praktycznie wszystkie pomniki zostały zdemontowane, a w stolicy otwarto Muzeum Sowieckiej Okupacji. Dopiero z tej perspektywy – dodaje – można ocenić, wysiłek, jaki podjęli Gruzini, aby uwolnić się od mitu o wielkim Stalinie, pod którego panowaniem Gruzja się rozwijała, a ludziom żyło się dobrze. •