Radość długodystansowca

Nowy Numer 37/2019 |

publikacja 12.09.2019 00:00

O niepoddawaniu się, ultramaratonach i cierpieniu z godnością opowiada Janusz Radgowski.

Radość długodystansowca Henryk Przondziono /foto gosć

Barbara Gruszka-Zych: Kiedy jest się ultramaratończykiem jeżdżącym na wózku, najbardziej trzeba trenować ręce?

Janusz Radgowski: Nie, ducha! Nie jestem herosem, ale z uporem pracuję nad siłą ducha. Muszę też mieć wiarę nie tylko w zwycięstwo, ale przede wszystkim w Pana Boga.

Czujesz Jego obecność?

Skoro udaje mi się jechać, to znaczy, że ze mną jest.

Nie jesteś samotnym długodystansowcem.

To prawda, bo mam Go obok. Kiedy pokonuję kolejne kilometry, czasem wzdycham ze łzami w oczach: „Panie Boże, jesteś najwspanialszym malarzem, dziękuję, że mogę oglądać tak piękne krajobrazy”. Mam pewność, że to On pozwala mi przeżywać taki zachwyt. Jesteśmy w tym zachwycie tylko ja i On.

Dostępne jest 5% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.