publikacja 16.07.2020 00:00
„Czarny Diament”, najdzielniejszy z polskich jachtów, cumuje w puckim porcie. Jego kapitan – mimo wieku – nieustannie szlifuje formę i… zbiera odznaczenia.
zdjęcia archiwum prywatne jerzego radomskiego
Kapitan Jerzy Radomski i jego jacht „Czarny Diament”, na którym opłynął świat.
Jerzy Radomski, rocznik 1939, mówi o sobie krótko: zawód wyuczony – elektryk, zawód wykonywany – wagabunda. O swoich przygodach może za to opowiadać godzinami. Nic dziwnego, niezwykle trudno nawet w kilka godzin streścić rejs dookoła świata, który trwał przez 32 lata. Uzbierało się 240 tys. mil morskich – to tak, jakby jedenaście razy opłynął kulę ziemską. Wszystko na pokładzie jednego jachtu – „Czarnego Diamentu”. Sukcesy Radomskiego zostały zauważone. Na koncie ma już m.in. podróżniczego Kolosa i Srebrny Sekstant, w tym roku prezydent Andrzej Duda udekorował go Złotym Krzyżem Zasługi, a koledzy żeglarze – Nagrodą Chwały Mórz.
„Czarny” z kopalni
– Pochodzę z Wołynia, a wychowałem się w Działdowie, lecz od dziecka myślałem o morzu i żeglowaniu. Nawet w tajemnicy przed rodzicami wybrałem się do Gdyni, żeby zobaczyć morze, i marzyłem, by popłynąć w siną dal. Zacząłem na Mazurach od pierwszego kursu żeglarskiego, a w 1962 r. po raz pierwszy wypłynąłem na Bałtyk – wspomina Jerzy Radomski. Droga do budowy jachtu, którym opłynął świat, prowadziła przez Jastrzębie-Zdrój. To tam, w nieistniejącej już kopalni Moszczenica, Radomski pracował w dziale elektrycznym. Wraz z rozwojem jastrzębskiego górnictwa prężnie rozwijały się górnicze kluby żeglarskie. Po pierwszym rejsie na Wyspy Kanaryjskie narodził się pomysł rejsu dookoła świata. – Mieliśmy poparcie m.in. Władysława Chlebika, dyrektora kopalni, który udostępnił nam halę do budowy. Myślałem wtedy, że sama budowa jachtu potrwa rok, dwa lub trzy najwyżej, a trwała w sumie prawie sześć lat. Chodziło nam jednak o to, żeby powstał mocny, dzielny jacht pełnomorski – mówi kapitan.
Niemal szesnastometrowy „Czarny Diament” trudno nazwać cudem nowoczesnej techniki morskiej, ale to twardy zawodnik – przeszedł bez większych uszkodzeń przez cyklony i huragany. Dziś cumuje w Pucku, gdzie kapitanowi i jachtowi udzielono gościny. W swój pierwszy rejs pod biało-czerwoną banderą wypłynął ze Świnoujścia w 1978 r. Planowano wtedy czteroletnią podróż, historia jednak potoczyła się inaczej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.