publikacja 10.06.2021 00:00
Restauratorzy mogą już przyjmować gości, ale mają kłopot ze skompletowaniem personelu. Wielu dotychczasowych pracowników wybrało zatrudnienie w innych sektorach gospodarki.
istockphoto
Poszukuję pracowników na zmywak. Wynagrodzenie ok. 4300–4500 na rękę”, „Potrzebuję osoby na kuchnię zimną. Stawka od 22 zł za godzinę”, „Szukam kucharza zmianowego do mojego zespołu. Umowa o pracę, stawka od 25 zł za godzinę”. To tylko kilka przykładowych ogłoszeń, które pojawiły się w internecie w ostatnich tygodniach. – Pomimo poluzowania obostrzeń związanych z pandemią wielu restauratorów nie otworzyło swoich lokali. Po kilku trudnych miesiącach mogliby zacząć odrabiać straty, ale brakuje im ludzi do pracy. Jak można świadczyć usługi, skoro w restauracji nie ma np. kucharza? – mówi „Gościowi” Agnieszka Furmaniak z Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej (IGGP).
Sto CV
Według danych GUS od kwietnia do września 2020 r. z rynku zniknęło 2055 firm gastronomicznych, a 4,3 tys. przedsiębiorców zawiesiło działalność. W tym czasie zlikwidowano 5,3 tys. etatów w restauracjach, barach, kawiarniach i hotelach. To jednak nie oddaje rzeczywistej skali zwolnień i dobrowolnych odejść, do których doszło w tamtym okresie. Większość pracowników świadczyła bowiem usługi na podstawie umów cywilnoprawnych lub w ogóle nie sformalizowała współpracy z pracodawcą. Z danych IGGP wynika, że z rynku zniknęło ok. 130 tys. takich osób. Dzisiaj jest ich jeszcze więcej. – Szacujemy, że od początku pandemii branża gastronomiczna straciła ponad 200 tys. pracowników – informuje A. Furtak.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.