publikacja 15.07.2021 00:00
„Jak takie rzeczy przeżyć matce? To wielki kamień na sercu” – usłyszałem w miejscu jego urodzenia. „Worek wypełniliśmy kamieniami wielkości główek sałaty” – czytam w miejscu jego śmierci. Klamra. Przy tamie słucham opowieści na śmierć i życie. Zwłaszcza życie.
Henryk Przondziono /foto gość
Wisła, włocławska katedra i... chmary komarów.
Tego roku uchwalono prawo prasowe wymierzone w pisma drugiego obiegu, odbyła się premiera „Akademii Pana Kleksa” i „Seksmisji”, w rozegranym w stolicy meczu z Belgią (przegraliśmy 0:1) po raz setny i ostatni zagrał Grzegorz Lato, Maciej Berbeka i Ryszard Gajewski po raz pierwszy zimą weszli na ośmiotysięcznik Manaslu, a warszawski sąd wojskowy skazał zaocznie na karę śmierci Ryszarda Kuklińskiego. Tego roku bestialsko zamordowano ks. Popiełuszkę. To był rzeczywiście orwellowski rok.
Prosto z mostu
Zapłakane oczy Marianny Popiełuszko zapamiętam do końca życia. Gdy odwiedziliśmy ją trzy lata przed śmiercią, miała 90 lat. Zachwyciły nas trzeźwość jej umysłu, otwartość i prostota w najlepszym podlaskim znaczeniu tego słowa. Do drzwi domku z białej cegły zapukaliśmy pół roku przed beatyfikacją jej syna. Byliśmy pełni obaw. Czy ta schorowana staruszka będzie chciała z nami rozmawiać? Niecodziennie mamy okazję zamienić słowo z najbliższą rodziną kandydata na ołtarze.
Gdy mordowano jej Alka (dała mu na chrzcie imię Alfons, zmienił je w trakcie studiów), miała 64 lata. – Ile teraz mam lat? Tyle samo co zim! – uśmiechnęła się.
Pędziliśmy do Okopów między Białymstokiem a Augustowem wśród setek tirów sunących po Via Baltica na litewskich i białoruskich „blachach”. Suchowola dumnie oznajmiała: leżę w samym środku Europy. Tak orzekł w 1775 r. Szymon Antoni Sobiekrajski, nadworny kartograf Stanisława Augusta.
Pani Marianna trzęsącymi się dłońmi wertowała album. – Oooo, jest! – pokazała nam fotografię. Zmasakrowana twarz. Zatarte granice oczu, ust, nosa. – Panie, jak takie rzeczy przeżyć matce? – rozpłakała się. – To wielki kamień na sercu. Co mnie ratowało? To, że patrzyłam na Matkę Bożą. Ona to dopiero wycierpiała. Widziała ciało zabitego Syna. Cierpiałam razem z Nią. Ona nad swoim Synem, ja nad swoim. Człowiek nigdy nie zapomni, ale Bóg dopomaga pogodzić się z Jego wolą. Przecież, żeby Pan Bóg chciał uchronić syna, to mógł uchronić. Ale widać trzeba było tej ofiary. Przebaczyłam mordercom, ale to nie moja zasługa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.