Krzoki, że hej!

Jan Głąbiński

GN 34/2021 |

publikacja 26.08.2021 00:00

Wejść do ich domu to trochę jak przejść przez magiczną szafę znaną z „Opowieści z Narnii”. Po drugiej stronie można znaleźć nawet latarnie i mnóstwo dobrej energii, którą dają im muzyczny horyzont i przydomowa nauka.

Z tyłu rodzice: Krzysztof i Ilona Leksyccy. Z przodu Bernadetta z fletem, Konstancja ze skrzypcami i Benjamin z wiolonczelą. archiwum rodzinne Z tyłu rodzice: Krzysztof i Ilona Leksyccy. Z przodu Bernadetta z fletem, Konstancja ze skrzypcami i Benjamin z wiolonczelą.

Ilona i Krzysztof śmieją się, że wcale nie są jeszcze dojrzałymi góralami spod Babiej Góry, wszak od zamieszkania na Orawie mija właśnie 18 lat. – Najpierw masz status ptoka, potem krzoka, a na końcu pnioka. My chyba jesteśmy w tej drugiej grupie – mówi Krzysztof, głowa rodziny. Dla życia w górach zostawił wraz z żoną Kraków, bo właśnie stamtąd oboje pochodzą. Jednak, jak się okaże za chwilę, chętnie tam wracają na lekcje... muzyki.

– Czujemy się tutaj wolni, mamy dużo niezależności, ciszy. Taki sposób życia i egzystencji oraz kontemplacji przyrody bardzo nam odpowiada. Choć wcale nie oznacza to zupełnej sielanki – zaznacza Krzysztof. Poprzedni właściciele traktowali ich dom jako letniskowy. Kiedy zaczęli prace adaptacyjne, odkrywali skarby – piec kaflowy, a nawet fortepian. Po skoszeniu wielkiej trawy odsłoniły się strumyk i mostek. Dziś stoją nawet przy nich latarnie.

Ilona Nieciąg i Krzysztof Leksycki małżeństwem są od 21 lat, ale już na studiach w Akademii Muzycznej w Krakowie założyli zespół Duo Sonore. Dużo koncertowali w Niemczech i w innych krajach zachodniej Europy. Opasła, pięknie prowadzona kronika pokazuje ich drogę artystyczną, jaką przebyli przez ostatnie 25 lat.

– To jest trochę ewenement, że gramy ze sobą już tak długo. Ale nasz zespół jest dwuosobowy, łatwiej nam wszystko logistycznie ogarnąć, np. przewożąc instrumenty w dalekie miejsca – opowiada Krzysztof, a Ilona otwiera kronikę na stronie z zimowego koncertu w Szwajcarii. By dostać się do jednego z kościołów, trzeba było wywieźć skrzypce na górę sankami. – Oczywiście są między nami spory artystyczne, ale trzymamy się przy tym zawsze wskazówki z Biblii, „żeby słońce nie zachodziło nad naszym gniewem” – uśmiechają się małżonkowie.

Dostępne jest 19% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.