Tak kiedyś strojno domy na święta

Agnieszka Gieroba

publikacja 24.12.2021 08:25

Dziś bez choinki trudno wyobrazić sobie święta, a jednak zanim zielone drzewko weszło do polskiej tradycji, domy zdobiły kolorowe pająki i podłaźniczki.

Pani Bogna Głuchowska odtwarza w Muzeum Wsi Lubelskiej dawne dekoracje. Agnieszka Gieroba /Foto Gość Pani Bogna Głuchowska odtwarza w Muzeum Wsi Lubelskiej dawne dekoracje.

Kiedy dokładnie zaczęto ozdabiać domy na święta Bożego Narodzenia, trudno dziś powiedzieć. Na pewno były to czasy po uwłaszczeniu chłopów, czyli druga połowa XIX wieku, kiedy to gospodarze otrzymawszy ziemię na własność, zyskali lepsze warunki życia i zamieszkania.

– Lubelszczyzna nie odbiegała pod tym względem od pozostałych regionów kraju, ale miała swoją specyfikę. Wiadomo, że każdy chciałby mieć pięknie w chałupie, szczególnie na święta, a wystrój wiejskich izby wyróżniały charakterystyczne dekoracje, zupełnie inne niż te ozdabiające wnętrza miejskie. Posługiwano się tym, co było w naszym regionie. Jednym z dostępnych materiałów, który chętnie wykorzystywano była słoma – opowiada Bogna Głuchowska z Muzeum Wsi Lubelskiej, zajmująca się odtwarzaniem dawnych dekoracji świątecznych.

Pierwsze ozdoby nosiły nazwę pająków i zbudowane były najczęściej ze słomy. Słomą też zaścielano podłogę w izbie na wigilię, a za święte obrazy wkładano papierowe kwiaty i świerkowe gałązki. Z czasem pająki nabierały barw, gdy zaczęto do nich dodawać kolorową bibułę.

– Miały różne kształty w zależności od pomysłowości gospodyni, która zajmowała się ich wykonaniem. Mogły być wzorowane na żyrandolach, jakie chłopi widywali w kościołach, mogły być kuliste czy też tarczowe. Im piękniejszy pająk, tym bogatsze miały być plony i większy dobrobyt w gospodarstwie – mówi pani Bogna.

Oprócz pająków pod powałą wieszano też podłaźniczkę, czyli skierowany w dół, ścięty czubek iglastego drzewka lub jego gałąź. Na niej pojawiły się pierwsze ozdoby w postaci miniaturowych pająków.

Ozdoby choinkowe są więc właściwie starsze niż choinka. Samo drzewko przyszło do Polski z Niemiec wraz z osadnikami, którzy osiedlali się na naszych terenach. Zielone drzewo, będące w wielu kulturach symbolem sił witalnych i odradzającego się życia, w naszej tradycji stało się znakiem nowo narodzonego Dzieciątka. Zawsze musiało to być drzewko iglaste, więc świerk lub sosna. Najpierw trafiło do dworów i domów bogatych mieszczan, a w chałupach Lubelszczyzny zagościło najpóźniej – wyjaśnia B. Głuchowska.

Początkowo drzewko ozdabiano wyłącznie smakołykami. Na gałązkach pojawiały się więc ciasteczka domowej roboty o różnych kształtach, orzechy i jabłka. Z czasem dołączyły do tego cukierki. Warunek musiał być jeden – drzewko zdobiły słodkie smakołyki.

– Bombek na początku nie znano. Legenda głosi, że pierwszy zrobił je niemiecki rzemieślnik, który pracował w hucie szkła. Jak większość wynalazków, tak i bombki powstały z biedy. Ponoć ów człowiek nie miał pieniędzy na zakup orzechów i jabłek, więc, żeby nie było smutno jego dzieciom, wydmuchał szklane bańki. Z czasem nauczono się je posrebrzać i malować. Na lubelskich choinkach, w czasach przedwojennych, były one rzadkością, ale zanim bombki zaczęto wytwarzać w Polce, okrągłe formy ozdób powstawały z bibuły – wyjaśnia muzealnik. Wycinano kółka z papieru, zaginano je na nożyczkach lub słomkach, a nawet na ostro zakończonych ołówkach. Były to dzieła pracochłonne, ale efekt wspaniały.

- Na zrobienie ozdób choinkowych był cały Adwent, jednak przygotowanie materiałów potrzebnych do pracy trwało cały rok. Głównie dzieci zajmowały się gromadzeniem potrzebnych rzeczy. Dostępna była bibuła, ale trzeba było zebrać orzechy, pudełka po zapałkach, druciki, słomę, a nawet korę czy patyczki. Klej, tak zwany klajster, robiło się z zaparzonej mąki – opowiada Bogna Głuchowska.

Jeszcze w czasach powojennych wiele ozdób wykonywano samodzielnie. Jeśli w ciągu roku dziecko zjadło cukierka, to nigdy nie wyrzucało papierka, ale chowało go, by wykorzystać podczas robienia ozdób świątecznych. To właśnie dzieci miały za zadanie ozdobić drzewko. W bogatszych domach pomagały im babcie, guwernantki czy nianie. W okresie przedświątecznym czasopisma zamieszczały wzory i szablony, które podpowiadały jak wykonać takie ozdoby. Uważano, że to zadanie, podobnie jak nauka kaligrafii, uczyło staranności i cierpliwości.

Dziś już w niewielu domach Adwent upływa na przygotowaniu dekoracji świątecznych, ale każdy, kto chciałby wrócić do dawnych tradycji, inspiracje może znaleźć w Muzeum Wsi Lubelskiej.