Bezdomni uczą praktycznej teologii

Marek Krzysztofiak SJ

VATICANNEWS.VA |

publikacja 29.01.2022 20:24

„Na marginesie społeczeństwa znajdziemy szczególną wiedzę o Bogu, niedostępną w innych miejscach”, uważa Susan Dunlap, autorka książki „Teologia schroniska: życie religijne ludzi bez domu”. Prezbiteriańska pastor posiada długoletnią praktykę pracy z osobami borykającymi się z bezdomnością.

Bezdomni uczą praktycznej teologii Fot. Roman Koszowski /Gosc Niedzielny Koczowisko bezdomnych

W wywiadzie dla National Catholic Reporter teolożka opowiedziała o swoim doświadczeniu życia blisko ludzi, przebywających w schronisku Durham, w Karolinie Północnej. Pragnie dzięki temu umożliwić duszpasterzom lepsze docieranie do bezdomnych, a także zachęcić chrześcijan, aby zbliżyli się do ludzi z marginesu. „Nie używam jednak określenia «bezdomny», wolę mówić o «ludziach bez domu», ponieważ to bardziej akcentuje, że są to właśnie ludzie” – zaznaczyła Dunlap. 

W Durham, pastor przygotowuje nabożeństwa, które różnią się od modlitw proponowanych w innych tego typu miejscach. Umożliwiają one mieszkańcom schroniska stworzenie przestrzeni przynależności i akceptacji. Nie są tam traktowani jak dzieci, lecz tworzą coś swojego. „Chciałam stworzyć przestrzeń, która nie będzie miejscem realizacji mojego programu, ale ich propozycji.Wnoszą w nią swoją religijność. Ponieważ są w większości czarnymi ewangelikami, dominuje radosna muzyka gospel. Gdy puściłam im spokojną muzykę do medytacji, jedna osoba powiedziała: „Brzmi jak kondukt żałobny”. Zamiast ciszy, wolą wygłaszać świadectwa, zachęcają siebie nawzajem do wychwalania Boga, w swoim stylu.

Uderzającym doświadczeniem jest to, że osoby pozbawione domu przejawiają niespotykaną wręcz wdzięczność w obliczu cierpienia. „Koncentrują się na tym, co posiadają, choć brakuje im tak wiele. Wywodzę się ze środowiska religijnego, gdzie przywykłam do lamentowania, gdy dzieje się coś złego. A oni potrafią być prawdziwie wdzięczni. Jeden mężczyzna szczerze dziękował Bogu za swoją dziewczynę, która została brutalnie zamordowana”, stwierdza teolożka, dodając, że pokrywa się to z badaniami, które pokazują, że wdzięczność podtrzymuje w ludziach życie.

Bezdomni, chociaż mają ciężkie życie, modlą się dziękując za to, że Bóg ich prowadzi i im błogosławi. Jedna z osób stwierdziła, że Bóg dał jej cel w życiu, który polega na uczeniu młodych ludzi jak unikać błędów, które ona popełniła. To zawsze jej towarzyszyło, w więzieniu oraz na ulicy. Bez względu na okoliczności wielu z nich uważa, że bez względu na obecne okoliczności, nadal towarzyszy im obfite błogosławieństwo Boże 

Ludzie w schronisku często wskazują na diabła, aby opisać ciężar zła jakie ich spotkało. „W ten sposób nazywają swoje cierpienie, nie pogłębiając studni wstydu, która i tak jest bardzo głęboka. W Ameryce bycie biednym, bezdomnym, zmaganie się w dzieciństwie z przemocą, to wielki wstyd. Wielu z nich doświadczyło rzeczywistego zła, znaleźli się w okolicznościach, które próbowały ich odczłowieczyć, poniżyć, ignorowały ich ból” – opisuje Dunlap.

Dunlap stwierdza, że mieszkańcy schroniska, którzy doświadczyli życia w niesprzyjających warunkach, więcej wiedzą o całkowitej zależności od Boga niż ludzie, którym się powiodło. „Nie idealizuję wiary biednych. Ale ci ludzie mogą nas nauczyć praktyki wdzięczności, lepszego rozumienia zła i ufności w Bożą opiekę. Będąc blisko nich, przyswajamy nawyk opowiadania o Bogu i polegania na nim, uznania, że życie całkowicie od Niego zależy. W nich jest szczególna wiedza o Bogu, niedostępna w innych miejscach”.

Według pastor, to bezdomni mogą nauczyć innych prawdziwej, praktycznej teologii. Wszystkie trudne sytuacje uczą ich rozumienia określeń odnoszących się do Boga. „Dlatego powinniśmy być blisko nich, nie tyle jako ratujący im życie, ale jako równi z nimi przed Bogiem, gromadzący się wspólnie na modlitwie. Początkujący duszpasterze uważają, że praca z bezdomnymi polega na udzielaniu im nauk, żeby mogli lepiej żyć. Ale także teologia wyrosła z cierpienia przekazuje miłość, miłosierdzie i moc Boga” – dodaje Dunlap.