Chleb, kurczaki i misje

Agata Combik, ks. Rafał Kowalski; GN 10/2011 Wrocław

publikacja 19.03.2011 06:30

Jak przygotować się do Wielkiej Nocy? Przyjrzeć się swemu sercu, badać zakamarki duszy... Owszem, ale także – spojrzeć w dal! Na przykład na Kenię, Kamerun czy Madagaskar.

Chleb, kurczaki i misje Ks. Rafał Kowalski/ GN Żywność w koszu na śmieci to obraz, który powinien być dla wszystkich wyrzutem sumienia.

Nic tak nie dynamizuje wspólnoty jak wyjście na zewnątrz, dzielenie się z innymi – mówi Jola Prokopiuk, wrocławianka z Domowego Kościoła. – Doświadczyliśmy tego w Ruchu Światło–Życie, gdy zaangażowaliśmy się w działania misyjne, choćby w Naddniestrzu czy na Węgrzech. Potwierdzenie tego można znaleźć w dokumentach Kościoła, w wypowiedziach papieży, także Benedykta XVI. Teraz, w Wielkim Poście, też chcemy spojrzeć „poza własne podwórko”. Misyjnych projektów – konkretnych i z pomysłem – jest w naszej diecezji więcej.

Weź mały koszyk

Codziennie post o chlebie i wodzie! To nie kolejna praktyka pokutna. To dla wielu największe marzenie: mieć dostęp do pitnej wody i móc zjeść kromkę chleba każdego dnia. Mają tego świadomość członkowie działającego we Wrocławiu Stowarzyszenia „Lumen Caritatis”, którzy od wielu lat opiekują się przede wszystkim dziećmi w Kamerunie i na Madagaskarze. Znana jest ich akcja „Szkoły nadziei”, w ramach której zbierają pieniądze na zakup podręczników i przyborów szkolnych dla uczniów z Afryki.

W ostatnich dniach, wychodząc naprzeciw tym, którzy chcą podjąć konkretne postanowienia na czas Wielkiego Postu, rozpoczęli kampanię „Z szacunku do chleba”. – Zależy nam na tym, by dzieci, którymi się opiekujemy, miały zabezpieczony jeden pełnowartościowy posiłek w ciągu dnia, bo to daje pewność, że nie umrą z głodu – mówi o. Bogusław Barański OMI, prezes stowarzyszenia. – Niestety, są regiony, gdzie dziecko otrzymuje karabin i jeśli chce dostać miskę ryżu, musi zabijać. Walka z głodem w wielu krajach afrykańskich polega na tym, że wznieca się wojny domowe, by zwyczajnie wybić część społeczeństwa i w ten sposób zmniejszyć liczbę ludności – dodaje, zwracając uwagę, że w większości przypadków za pieniądze otrzymywane przez kraje Trzeciego Świata od bogatych państw kupowana jest broń. – Te fundusze nie idą na walkę z głodem, ale na zbrojenie. Tymczasem w naszym kraju mamy do czynienia z ogromnym marnotrawieniem żywności – zauważa o. Bogusław. – Pracowałem kiedyś w szkole i wiem, ile na korytarzach, na boisku, w koszach na śmieci leży wyrzuconych kanapek. Trudno zrozumieć ten brak szacunku do chleba, bo są miejsca w Afryce, gdzie dziecko dałoby się „pokroić” za jedną kromkę. Doszliśmy do wniosku, że trzeba temu przeciwdziałać i tak zrodził się pomysł naszej akcji.

Początkowo chodziło jedynie o edukowanie najmłodszych przez odpowiednie programy, lekcje wychowawcze, konkursy literackie i plastyczne. Z czasem okazało się, że nie wystarczy uwrażliwianie dzieci i pobudzanie ich do wdzięczności za to, że nie wiedzą, co to głód. – Trzeba dotrzeć także do dorosłych i uświadomić im, jak wiele produktów żywnościowych zwyczajnie ląduje w koszu na śmieci, gdyż wcześniej bezmyślnie zostało wrzuconych do koszyka w supermarkecie – wyjaśnia. – Przecież nie musimy kupować jedzenia w ilościach hurtowych. Niestety, gdyby ktoś w poniedziałek przed południem zrobił zdjęcia śmietników na naszych osiedlach – jestem przekonany, że zobaczylibyśmy mnóstwo jedzenia, które zostało zakupione przed weekendem, a rodzina nie była w stanie wszystkiego zjeść – dodaje o. Bogusław, podkreślając, że w całej akcji nie chodzi o to, by zabraniać kupowania, ale by „nakłuwać” świadomość, że przecież celem pobytu w markecie nie jest wypełnienie wózka aż po brzegi.

Może w Wielkim Poście zamiast dużego koszyka dobrze jest wziąć mały, a do sklepu wybrać się z przygotowaną listą zakupów i nabyć to, czego rzeczywiście potrzebujemy. – Wówczas oszczędzam konkretne pieniądze, które mogę przeznaczyć na pomoc głodującym – tłumaczy zakonnik, dodając, że w niektórych regionach Afryki wystarczy 1,5 dolara, czyli niecałe 5 zł, by wyżywić dziecko przez tydzień.

Podaruj kurczaka” – takie hasło usłyszą w czasie Wielkiego Postu członkowie wrocławskiej parafii pw. NMP Bolesnej na Strachocinie, a także parafii w Kamieńcu Wrocławskim i w Gajkowie. Jak to się stało, że działający tam Krąg Rodzin Domowego Kościoła nawołuje do kupowania kurczaków? Nie, nie chodzi o zakładanie fermy pod Wrocławiem, ale o... jajka dla dzieci w Afryce.

Kilka lat temu pewien kenijski kapłan, ks. Francis Gaciata, podczas wizyty w Polsce zetknął się z Ruchem Światło-Życie, a dokładnie z kręgami rodzin. Zapragnął, żeby i w jego parafii takie kręgi powstały. Marzenie się spełniło. Kilka osób z Polski odwiedziło parafię w Mitungu w diecezji Meru, a owocem wyjazdu była pierwsza wspólnota Ruchu Światło-Życie na Czarnym Lądzie. Oaza w Afryce – pasuje jak ulał. Zresztą już wcześniej nawiązała się polsko-afrykańska współpraca, koordynowana przez Diakonię Misyjną ruchu w diecezji Warszawa-Praga. W jej ramach rozwinęły się między innymi adopcja na odległość i różne formy doraźnej pomocy, w tym projekt „Podaruj kurczaka”.

Członkowie Ruchu Światło-Życie z naszej diecezji postanowili włączyć się w akcję. – Będziemy gromadzić środki na zakup kurczaków dla Kenii, a dokładniej kurek niosek, które zaopatrują w jajka dzieci z Gakaromone, czyli slumsów na terenie parafii w Mitungu w Kenii – mówi Jerzy Prokopiuk z Domowego Kościoła, parafi anin ze Strachocina.

W Polsce zbierane są fundusze, drób kupowany jest w Kenii. Dzięki australijskim wolontariuszom, Zolanowi i Trudzie, pierwsze kurczaki trafiły już do Mitungu. Jajka uzupełniają dietę dzieci, a pozostałe są sprzedawane. Zysk pozwala utrzymać kurnik i kurczaki; część środków przeznaczana jest także na miejscowy ośrodek pomocy niemowlętom.

Jerzy podkreśla, że „kurczakowa akcja” wpisuje się w wielkopostne praktyki: modlitwę, post i jałmużnę. Żeby mieć z czego pomóc innym, złożyć jałmużnę, trzeba sobie czegoś odmówić, podjąć jakąś formę postu. – Mamy nadzieję, że włączenie się w projekt zapoczątkuje wielkopostną tradycję w naszej parafii. – Co roku moglibyśmy zbierać pieniądze na jakiś konkretny cel. Zależy nam zwłaszcza na uwrażliwieniu dzieci – postaramy się, by to one stały ze skarbonkami; może przygotują także specjalny plakat oraz jedną dużą skarbonę, która znajdzie się w kościele.

Zbiórka w parafiach na Strachocinie, w Gajkowie i Kamieńcu zaplanowana jest na 27 marca – 3. niedzielę Wielkiego Postu. Osoby, które włączą się w akcję, otrzymają piękną kartkę z motywem kurczaka.

Inwestycja w lepszy świat

O. Bogusław Barański, Prezes Stowarzyszenia „Lumen Caritatis”

– Jestem zwolennikiem nie tyle zwykłego brania pieniędzy od ludzi – bo to najprostsze. Ludzie dziś dają niechętnie, chcą czegoś w zamian. Chodzi przede wszystkim o to, żeby budzić wrażliwość. Oczywiście jeśli zbierzemy większą kwotę, pomożemy większej liczbie potrzebujących. Jednak nie można przeliczać wszystkiego na pieniądze. Trzeba pamiętać o zysku niematerialnym. To jest inwestycja, która się zawsze zwróci. co z tego, że dostanę 10 mln, jeśli to będzie dane z pogardą czy z nadmiaru. To nie będzie żadna pomoc, tylko pokazanie wyższości. lepiej niech to będzie niewielka kwota pieniędzy, ale dana z dobrego serca, z chęci niesienia pomocy, z wrażliwości, która się w nas obudziła.

Jerzy Prokopiuk, Ruch Światło-Życie

– W naszym projekcie chodzi o kurczaki, ale nie tylko o nie. Owszem, to forma konkretnej pomocy, ale jest to przede wszystkim jeden ze sposobów na otwarcie serca ludzi, uwrażliwienie na innych, na potrzeby misyjne. Pewien specjalista od marketingu politycznego mówił, że aby pociągnąć ludzi ku czemuś, trzeba mieć dobrą narrację, dobrą opowieść. Kurczaki, jajka wpisują się w kontekst Wielkanocy, nowego życia, mogą budzić pozytywne emocje. myślę, że nie należy obawiać się w kościele narzędzi marketingowych, o ile wykorzystuje się je w dobrym celu i nie manipuluje się ludźmi, jest się wobec nich szczerym. Jest wiele osób gotowych do zrobienia czegoś dobrego, jednak ktoś musi podsunąć konkretny pomysł.