Męka wg. św. Jana

publikacja 21.04.2011 23:39

Wielki Tydzień w komentarzach Jana Pawła II

Męka wg. św. Jana

Fragment książki "Komentarz do Ewangelii" , który publikujemy za zgodą Wydawnictwa M


To powiedziawszy Jezus wyszedł z uczniami swymi za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego ucznio­wie. Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz, otrzymawszy ko­hortę oraz strażników od arcykapłanów i fa­ryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochod­niami i bronią. A Jezus wiedząc o wszyst­kim, co miało na Niego przyjść, wyszedł na­przeciw i rzekł do nich: «Kogo szukacie?» Odpowiedzieli Mu: «Jezusa z Nazaretu». Rzekł do nich Jezus: «Ja jestem». Również i Judasz, który Go wydał, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich: «Jajestem», cof­nęli się i upadli na ziemię. Powtórnie ich zapytał: «Kogo szukacie?» Oni zaś powie­dzieli: «Jezusa z Nazaretu». Jezus odrzekł: «Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść!» Stało się tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: «Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś». Wówczas Szy­mon Piotr, mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: «Schowaj miecz do po­chwy. Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?»
Wówczas kohorta oraz trybun razem ze strażnikami żydowskimi pojmali Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do An­nasza. Był on bowiem teściem Kajfasza, któ­ry owego roku pełnił urząd arcykapłański. Właśnie Kajfasz poradził Żydom, że warto, aby jeden człowiek zginął za naród.
A szedł za Jezusem Szymon Piotr ra­zem z innym uczniem. Uczeń ten był znany arcykapłanowi i dlatego wszedł za Jezusem na dziedziniec arcykapłana, podczas gdy Piotr zatrzymał się przed bramą na zewnątrz. Wszedł więc ów drugi uczeń, znany arcyka­płanowi, pomówił z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna rze­kła do Piotra: «Czy może i ty jesteś jednym spośród uczniów tego człowieka?» On odpo­wiedział: «Nie jestem». A ponieważ było zimno, strażnicy i słudzy rozpaliwszy ognisko stali przy nim i grzali się. Wśród nich stał także Piotr i grzał się [przy ogniu].
Arcykapłan więc zapytał Jezusa o Jego uczniów i o Jego naukę.
(J 18,1-19)

Jezus cierniem ukoronowany. Opis tego wydarzenia w Ewangeliach nie obfituje wprawdzie w szczegóły, lecz pokazuje okrutne zachowanie i szyderstwa żołnierzy Piłata. Żołnierze - pisze św. Marek, a za nim Mateusz i Jan - zaprowadzili Go na wewnętrzny dziedziniec, czyli pretorium, i zwołali cała kohortę. Ubrali Go w pur­purę i uplótłszy wieniec z ciernia, włożyli Mu na głowę. I zaczęli Go pozdrawiać: «Witaj, Królu Żydowski!» Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i przyklękając oddawali Mu hołd (Mk 15,16-19; por. Mt 27,27-30; J 19,2-3). Mateusz dodaje opis znamiennego szyderstwa z królewskości Jezusa, żołnierze najpierw wkładają naśladującą królewskie berło trzcinę w prawą rękę Jezusa (Mt 27,29), a następnie biorą ją i biją Go nią po głowie (Mt 27,30).

Mamy przed sobą obraz bólu, który przywodzi na myśl wszystkie zbrodnicze sza­leństwa, wszystkie przejawy sadyzmu w historii. Także Jezus wydał się w ręce ludz­kiej nikczemności połączonej niekiedy z okrucieństwem. Jan pomaga nam prze­mienić naszą kontemplację w modlitwę adoracji i bojaźni wobec cierpień Jezusa, któremu na głowę włożono koronę z ciernia: A Piłat - pisze św. Jan - ponownie wyszedł na zewnątrz i przemówił do nich: «Oto wyprowadzam Go do was na ze­wnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy». Jezus więc wy­szedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Pilat rzekł do nich: «Oto Człowiek» (J 19,4-5). W rzeczywistości ów Człowiek jest Synem Bożym, który poprzez nieopisane cierpienie wypełnia zbawczy plan Ojca. On tak bardzo przejął się naszymi nieszczęściami, że zechciał dzielić je z nami, nadać im bogatszy sens, przekształcić w niespodziewaną szansę życia, łaski i komunii z Bogiem, a więc chwały.
 

Od owego dnia każde ludzkie pokolenie jest wezwane, by w obliczu Człowieka w koronie cierniowej opowiedzieć się po jednej ze stron. Nikt nie może pozostać neutralny. Trzeba się opowiedzieć. I to nie tylko słowem, ale i życiem. Chrześcija­nin nosi na skroniach koronę cierniową, jeśli umie ujarzmić swą zuchwałość, pychę, rozmaite formy utylitaryzmu i hedonizmu, które prowadzą do samoznisz­czenia, a także do okrucieństwa w stosunku do innych. Wielki Post jest dla każ­dego z nas zachętą do wydobycia się z dręczących go różnego rodzaju zniewoleń. Nasz Król, Człowiek-Bóg, stoi przed nami: daje nam nowe serce, byśmy mogli przeżywać nasze kłopoty, nasze cierpienia w sposób zbawczy, z miłości do Niego i do naszych braci.

Przy Krzyżu Jezusa stała Matka (por. J 19,25), a także młodzieniec, Jan, uczeń, którego Jezus miłował (por. J 19,26), uczeń, który podczas Ostatniej Wieczerzy oparł głowę na piersi Pana (por. J 13,25), czerpiąc z Jego łona tajemnice mądrości i tajemnice pobożności (św. Ambroży, De Institutione Virginis, 46). On napisał i po­wierzył Kościołowi to, czego inni Ewangeliści nie powiedzieli: Obok krzyża Jezusa stała Matka.

Długa milcząca droga Dziewicy, rozpoczęta radosnym fiat w Nazarecie, okryta mrocznymi przepowiedniami podczas ofiarowania Pierworodnego w świątyni, zna­lazła na Kalwarii swoje zbawcze ukoronowanie. Matka wpatrywała się współczujący­mi oczyma w rany Syna, z których - jak wiedziała - miało przyjść Odkupienie świata (tamże, 49). Ukrzyżowana z Synem ukrzyżowanym (por. Ga 2,20), była obecna męką Matki i heroiczną wiarą uczennicy przy śmierci swego Boga; i zgadza­ła się z miłością na złożenie Żertwy ofiarnej, którą Ona sama zrodziła (Lumen gentium, 58) dla tej Ofiary. Wypowiedziała więc swoje ostatnie fiat, czyniąc wolę Ojca ze względu na nas i przyjmując nas wszystkich jako dzieci na mocy testamen­tu Chrystusa: Niewiasto, oto Syn Twój (J 19,26).

Oto Matka Twoja! - powiedział Jezus do ucznia - I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie (J 19,27): dziewiczy uczeń przyjął Dziewicę Matkę jako swoje światło, swój skarb, swoje dobro jako najdroższy dar odziedziczony od Pana. I miłował Ją czule synowskim sercem. Dlatego też nie dziwię się - pisze św. Ambroży - że le­piej od innych opowiadał Boże tajemnice ten, który miał obok siebie Przybytek niebieskich tajemnic (św. Ambroży, op. cit., 50). (CCLXXXIV)

Niewiasto, oto syn Twój; Oto Matka twoja

A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie. (J 19,25-27)

Jeżeli zapis Ewangelii Janowej o Kanie Galilejskiej mówi o macierzyńskiej trosce Maryi u początku mesjańskiej działalności Chrystusa, to istnieje inny jeszcze zapis tej samej Ewangelii, który owo Maryjne macierzyństwo w zbawczej ekonomii łaski potwierdza w momencie szczytowym, to znaczy wówczas, gdy spełnia się ofiara krzyżowa Chrystusa, Jego paschalna tajemnica. Zapis Janowy jest zwięzły: obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «0to Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie (J 19,25-27).
 

Niewątpliwie trzeba widzieć w tym wydarzeniu wyraz szczególnej troski Syna o Matkę, którą pozostawiał w tak wielkiej boleści. Jednakże o znaczeniu tej troski Chrystusowy testament z Krzyża mówi więcej. Jezus uwydatnia nową więź pomię­dzy Matką a < i="">. Ta więź zostaje uroczyście potwierdzona w całej swojej praw­dzie i rzeczywistości. Można powiedzieć, że - o ile uprzednio macierzyństwo Ma­ryi względem ludzi było już zarysowane - w tej chwili zostaje ono wyraźnie okre­ślone i ustanowione: wyłania się zaś z całej dojrzałości paschalnej tajemnicy Od­kupiciela. Matka Chrystusa, znajdując się w bezpośrednim zasięgu tej tajemnicy, która ogarnia człowieka - każdego i wszystkich - zostaje dana człowiekowi każde­mu i wszystkim - jako Matka. Tym człowiekiem u stóp Krzyża jest Jan, uczeń umi­łowany. Jednakże nie tylko on jeden. Zgodnie z Tradycją Sobór nie waha się nazy­wać Maryi Matką Chrystusa i Matką ludzi: jest Ona bowiem złączona z wszystkimi ludźmi (...) pochodzeniem z rodu Adama, a co więcej, jest «zgoła matką członków (Chrystusowych) ponieważ miłością swoją współdziałała, aby wierni rodzili się w Kościele» (Lumen gentium, 54 i 53; ten ostatni tekst soborowy cytuje św. Augusty­na, De Sancta Virginitate, 6).

Tak więc, to nowe macierzyństwo Maryi, zrodzone przez wiarę, jest owocem nowej miłości, która ostatecznie dojrzała w Niej u stóp Krzyża, poprzez uczestnic­two w odkupieńczej miłości Syna. Znajdujemy się zarazem w samym centrum urzeczywistniania obietnicy zawartej w Protoewangelii: potomstwo niewiasty zmiażdży głowę węża (por. Rdz 3,15). Jezus Chrystus bowiem swą odkupieńczą śmiercią zwycięża zło grzechu i śmierci u samego korzenia. Jest rzeczą znamienną, iż zwracając się do Matki z wysokości Krzyża nazywa Ją niewiastą i mówi do Niej: Niewiasto, oto syn Twój. Podobnie zresztą odezwał się i w Kanie Galilejskiej (por. J 2,4). Jakże wątpić, że zwłaszcza teraz - na Golgocie - zwrot ten sięga głębiej w tajemnicę Maryi i dotyka Jej szczególnego miejsca w calej ekonomii zbawienia!

Słowa wypowiedziane z wysokości Krzyża mówią o tym, że macierzyństwo Mat­ki Chrystusa znajduje swoją nową kontynuację w Kościele i przez Kościół, jakby symbolicznie obecny i reprezentowany przez Jana. W ten sposób Ta, która jako la­ski pelna została wprowadzona w tajemnicę Chrystusa, by być Jego Matką, czyli Świętą Bożą Rodzicielką, przez Kościół pozostaje w tej tajemnicy jako owa niewia­sta, na którą wskazuje Księga Rodzaju (3,15) u początku, Apokalipsa zaś u kresu dziejów zbawienia (12,1). Zgodnie z odwiecznym planem Opatrzności, macierzyń­stwo Boże Maryi ma udzielić się Kościołowi, jak na to wskazują wypowiedzi Trady­cji, dla których macierzyństwo Maryi w odniesieniu do Kościoła jest odbiciem i przedłużeniem Jej macierzyństwa w odniesieniu do Syna Bożego. (...)

Tak więc w ekonomii łaski, sprawowanej pod działaniem Ducha Świętego, za­chodzi szczególna odpowiedniość pomiędzy momentem Wcielenia Słowa a mo­mentem narodzin Kościoła. Osobą, która łączy te dwa momenty, jest Maryja: Maryja w Nazarecie - i - Maryja w Wieczerniku Zielonych Świąt. W obu wypadkach Jej obecność w sposób dyskretny, a równocześnie wymowny - ukazuje drogę naro­dzin z Ducha. W ten sposób Maryja, obecna w tajemnicy Chrystusa jako Matka, staje się - z woli Syna i za sprawą Ducha Świętego - obecna w tajemnicy Kościo­ła. Jest to nadal obecność macierzyńska, jak potwierdzają słowa wypowiedziane na Krzyżu: Niewiasto, oto syn Twój; Oto Matka twoja. (CCLXXXV)