Wszystko na swoim miejscu

Andrzej Urbański; GN 28/2011 Gdańsk

publikacja 18.07.2011 06:30

Góra Tabor to nie jakiś tam szczyt, ale prawdziwe zmaganie się ze sobą i przekraczanie własnych słabości.

Wszystko na swoim miejscu Andrzej Urbański/ GN Góra Tabor to czas na spotkanie z drugim człowiekiem, ale i na własną refleksję.

Jesteśmy razem z „taborowcami”, bo kiedyś otrzymaliśmy od nich dobro, które teraz zaowocowało. Dziś chcemy się tym dobrem podzielić z innymi – tak mówili podczas Góry Tabor młodzi małżonkowie, którzy do Władysławowa przyjechali z chrystusowcami, tym razem nie jako uczestnicy, ale jako wolontariusze.

Kamil i Agnieszka od 1,5 miesiąca są mężem i żoną. – To właśnie ojcowie chrystusowcy błogosławili nas przed kilkudziesięciu dniami, gdy udzielaliśmy sobie sakramentu małżeństwa. I choć wielu mówi dziś „po co?”, „dzisiaj to się nie opłaca”, my chcemy o naszej drodze opowiedzieć także młodym uczestnikom spotkania na Górze. Zaświadczyć, że Bóg istnieje, i jeśli tylko otworzymy się na Jego ofertę, to nam pomoże przejść przez zawiłe ścieżki i meandry życia – opowiada Kamil. Wcześniej – jak wielu młodych ludzi – przechodzili okres buntu, braku pokory i nietolerancji wobec wszystkiego, co próbowali im wcisnąć starsi. Nie chcieli przyjmować rad, woleli realizować własne pomysły, iść drogą, która wydawała im się lepsza. – Pewnych spraw musieliśmy spróbować sami. To jednak, co z tamtej perspektywy wydaje się najistotniejsze, to fakt spotkania na naszej drodze ludzi podpowiadających, jak przejść przez ten gąszcz problemów, trudności i kłopotów, które prędzej czy później dopadną każdego. Na szczęście poznaliśmy osoby, które pokazały nam, że Bóg kocha bez żadnych warunków i warto za Nim podążać – mówi Agnieszka.

To wszystko pokazali im także na Górze Tabor kapłani ze zgromadzenia chrystusowców. – Nauczyli nas znanej maksymy, która jest dla nas fundamentem życia: „Jeśli Pana Boga będziemy stawiać na pierwszym miejscu, to wszystko inne będzie na swoim miejscu” – dodaje Agnieszka.

Na bieżąco, świadectwo

Ksiądz Mariusz Sokołowski ze zgromadzenia Księży Chrystusowców podkreśla, że Góra Tabor co roku daje zupełnie inną perspektywę działania. – Staramy się szukać nowych form dotarcia do młodych ludzi. Podczas każdego spotkania przygotowujemy ankiety i pytamy młodzież, co im odpowiada, a co przeszkadza w dobrym spędzeniu tego czasu. Pytamy także o problemy, z którymi młody człowiek codziennie się zmaga – wyjaśnia ks. Mariusz. Organizatorzy spotkań taborowych wykorzystują refleksje młodych i starają się tak układać program, by znalazł się czas na odpowiedzi na wszystkie nurtujące zagadnienia. Ksiądz Zbigniew Regucki, który od początku współorganizuje Górę Tabor, podkreśla, że ten czas nigdy nie będzie czasem straconym, bo wpływa na kształtowanie młodego człowieka. – Przyglądając się, przez kogo i do czego jest dziś formowana współczesna młodzież, czym ją karmią, można załamać ręce. Nie możemy jednak pozostawać wobec tego obojętni. Wiemy, że to od nas zależy, jakie pokolenie będzie za lat kilkadziesiąt i z jakim wartościami będzie wchodzić w życie – uważa ks. Regucki. – Musimy przekazywać mu możliwie jak najwięcej dobrych treści – dodaje.

Choć Góra Tabor nie ma zastępować rekolekcji czy konferencji naukowych, to jednak jest czasem formacji, a na pewno zmusza do myślenia. To myślenie potrzebne jest każdemu młodemu, bo właśnie w czasie wolnym od nauki przychodzi najwięcej szalonych i bezmyślnych pomysłów. – Świadomie organizujemy Górę Tabor na początku wakacji po to, by ostatecznie wakacje uświęcić. Z naszego doświadczenia wiemy już, że wielu młodych ludzi w wieku dorastania traci perspektywę późniejszego normalnego życia poprzez niemądre, właśnie wakacyjne decyzje. Głupie zachowania i złe wybory mogą na całe życie zablokować plany i realizacje marzeń – opowiada duszpasterz. Wielokrotnie słyszy się w mediach, że to rówieśnicy sami powinni od siebie się uczyć. Rodzina jest już niepotrzebna. Niestety, często w procesie wychowawczym rodziny po prostu brakuje albo jest nieobecna, bo pochłonięta swoimi sprawami. – Chcemy przestrzec młodych przed negatywnymi wpływami. Ale także staramy się mobilizować. Uczyć myślenia przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji, która ślad pozostawi na całe życie – zaznacza ks. Zbyszek.

Postępować z głową

O szczególną refleksję właśnie w czasie wakacji apelował Andrzej Wronka, prezes Stowarzyszenia Ruchu Effatha, który został zaproszony na tegoroczne spotkanie jako ekspert w dziedzinie okultyzmu, magii, sekt i zagrożeń chrześcijańskiej wiary. Bardzo wyraźnie wskazywał na powagę tego problemu. – Dotyczy on wszystkich, także ludzi dorosłych. Można scharakteryzować go krótko jako New Age, czyli ruch, który głosi, że chrześcijaństwo w zasadzie już nic nie ma do zaoferowania. Potrzeba powszechnej, ogólnoświatowej religii, miłości, pokoju, ekologii i jedności z kosmosem. Człowiek będzie szczęśliwy dzięki magii, wróżbom, horoskopom, wiedzy tajemnej, reinkarnacji.

W pierwszej fazie brzmi to bardzo kolorowo i zachęcająco. Jeśli zaczyna się dogłębnie to badać, okazuje się, że ludzie, którzy w to bardzo mocno wchodzą, doznają różnych dramatów i tragedii. – Najlepiej mogą to ukazać świadectwa księży egzorcystów, którzy w walce ze złem są na pierwszej linii frontu. Znają te problemy nie zza biurka, ale dotykają konkretnych dramatów ludzkich – opowiadał młodym Andrzej Wronka (my również pisaliśmy o tym w poprzednich numerach GN). Podkreślał, że magia, okultyzm czy karty tarota to nic innego, jak otwieranie się na działanie złego ducha. Akcentował także wymiar irracjonalności, absurdalności i głupoty wchodzenia w te przestrzenie. – Wielu z uzdrawiaczy to zwykli oszuści, naciągacze. Wy się śmiejecie, a wielu ludzi straciło przez nich oszczędności całego życia – opowiadał Wronka.

Spotkanie

Ważnym miejscem na Górze Tabor jest Namiot Spotkania. Takich spotkań w czasie tego wydarzenia jest wiele. – Niektóre bardzo proste, gdzieś w drodze, przy okazji. Są też i poważne. Jest spowiedź – spotkanie z Chrystusem. Długie rozmowy z innymi. Wspólnota, jaką tworzymy, daje wiarę w siebie. Warto wiedzieć, że są także inni, którzy myślą podobnie jak ja, chcą życia według tych samych wartości i zasad, patrzą w tę samą stronę – opowiadają uczestnicy, którzy przyjechali z Krakowa. Wyrazem tych więzi są koncerty czy Droga Światła. To jeden z elementów Góry Tabor, kiedy uczestnicy wychodzą z terenu pola namiotowego, na którym odbywa się impreza. Droga Światła jest manifestacją przywiązania do swojej wiary. Uczestnicy zapisują swoje myśli i refleksje m.in. na specjalnie przygotowanych i wystawionych planszach.

To dzisiejsze świadectwo, przyznawanie się do Boga jest szalenie dla młodego człowieka istotne. Potwierdza to ks. Zbigniew Regucki. – Niestety coraz częściej odkrywam, że młodzi ludzie czują się dziś po prostu niekochani. To jest ich dramat. Niekochani w domach, nierozumiani w grupach rówieśniczych szukają różnych sposobów, aby doświadczyć prawdziwej miłości – opowiada ks. Regucki. Dodaje, że protezą miłości może być „wakacyjna przygodna przyjaźń”, która zaczyna się niewinnie, a kończy dramatem wykorzystania i odrzucenia. Protezą jest tandeta, którą wciska się młodym w mediach. Daje się im gadżety, które są w istocie puste i bezwartościowe.