Wielkie dzieje małej wsi

Grzegorz Brożek; GN 24/2011 Tarnów

publikacja 30.07.2011 07:00

Leżałem na ziemi i modliłem się do Matki Boskiej Zgórskiej i mojej zmarłej matki, aby mnie ratowały – wspominał dramatyczne chwile z maja 1944 roku chorąży Kądziołka.

Wielkie dzieje małej wsi Grzegorz Brożek/ GN W Przybyszu nie ma już śladu po dworze. Zostały park i krzyż, świadek rabacji i hitlerowskiej okupacji.

Na terenie dworu Przybysz okupanci hitlerowscy zabili wtedy dwoje ludzi, wśród nich chorążego AK Janusza Skrzypka, zarządcę folwarku. Modrzewiowy kościół parafialny, w którym dom ma Matka Boża, jest kilometr od dawnego dworu. Świątynia ta to jedyny świadek wielowiekowej historii wsi. – Została wzniesiona w 1781 roku i w cudowny sposób przetrwała II wojnę światową. Przez pół roku stał tu front, całą ludność wysiedlili, a kościół zajęli żołnierze radzieccy, którzy zrobili sobie tu kuźnię – mówi ks. Stanisław Niemiec, proboszcz Zgórska. Świątynia jednak ocalała, mimo że była potwornie zniszczona. Po wojnie ludzie zaczęli wracać na wieś, choć nic nie zostało z domów i musieli mieszkać w ziemiankach. Wieś powoli stawała na nogi. – Mój poprzednik, ks. Władysław Pałys, zaczął odbudowę kościoła i plebanii – dodaje ks. Niemiec. Ale nie tylko. Do dziś starsi parafianie są wdzięczni ks. Pałysowi za nadzieję, którą wlewał w ludzi, za wielkie serce i ogrom pracy. W ostatnich latach kościół został pięknie odrestaurowany. – Ta świątynia była i jest dziś naszym skarbem, jedynym zabytkiem, który ocalał, miejscem szczególnie cennym nie tylko z powodów religijnych – dodaje Jan Miękoś, mieszkaniec Zgórska, przewodniczący Rady Gminy w Radomyślu.

Poza granice

Obchody 900-lecia Zgórska odbywały się 11 i 12 czerwca. – Właściwie trochę przypadkiem parę lat temu wpadliśmy na to, że zbliża się tak znacząca rocznica. Gościliśmy w klubie seniora członków KIK-u z Mielca. Byli jednymi z pierwszych, którzy zwrócili nam na to uwagę – mówi sołtys Anna Litwin.

Maur, biskup krakowski, w dokumencie datowanym na 1110–1117 rok daruje dziesięcinę z siedmiu wsi, w tym Zgórska, na rzecz kościoła w Pacanowie. To pierwsza wzmianka o miejscowości. Choć dokument nie ma precyzyjnej datacji, to jednak można już mówić o 900-leciu. – Na co dzień nie przywiązujemy jakoś uwagi do naszej bogatej historii, ale z takiej okazji warto ją przypomnieć i podkreślić, że możemy być dumni z długich dziejów i śladu, który zostawili nasi przodkowie – uważa Jan Miękoś.

Materialnym śladem jubileuszu został postawiony niedaleko kościoła obelisk. – Nie chcemy też ograniczać obchodów i rocznicowej radości do samego Zgórska. Od wieków promieniowało ono na sąsiednie miejscowości, stanowiące kiedyś dobra kolejnych dziedziców Zgórska, które później się wyodrębniły. Więc to nasze wspólne święto – mówi ks. S. Niemiec.

Płachta na byka

Dobrami ziemskimi przez wieki władali ludzie, którzy dobrze zapisali się w historii nie tylko okolic, ale i całej Rzeczpospolitej. – Pierwsi – Pacanowscy. Później właścicielami byli Mieleccy, a jeden z nich, hetman wielki koronny Mikołaj Mielecki, w roku 1561 ufundował pierwszy kościół w Zgórsku i uposażył parafię, ponoć czyniąc pokutę za wcześniejsze przejście na kalwinizm – opowiada ks. Sylwester Dziedzic, wikariusz miejscowej parafii, który opracował mały rys historyczny miejscowości. Przez kilka lat w XVI wieku rządził tu Jan Karol Chodkiewicz, hetman wielki litewski, który sprzedał dobra rodzinie Ossolińskich. – Kiedy w 1816 roku Jan Maksymilian Ossoliński założył Zakład im. Ossolińskich, niegdyś drugą co do wartości po Uniwersytecie Jagiellońskim bibliotekę w kraju, część księgozbioru przechowywał w dworze Przybysz, a przyszłość instytucji zabezpieczył dochodami ze Zgórska – dodaje ks. Sylwester.

Dworu już nie ma. Został rozebrany zaraz po wojnie. To było na rękę ówczesnym władzom, na które prywatna własność ziemska i tradycje II Rzeczpospolitej działały jak płachta na byka. Został tylko park. W Zgórsku jednak historia wygląda z każdego kąta. Na brzegu parku z lewej strony stoi od drogi wielki krzyż, przy którym pochowano ofiarę rabacji chłopskiej z 1846 roku, zarządcę Tadeusza Broniewskiego, a później na czasowy spoczynek zamordowanych w 1944 przez gestapowskie komando z Rzeszowa chorążego Janusza Skrzypka i Stanisława Zielińskiego, pracownika majątku.

Nikt nie pisnął słowem

Nie od rzeczy będzie wspomnieć, że jak Zgórsko miało szczęście do dobrych dziedziców, tak również miejscowym ludziom nie można było nic zarzucić. – O ile wiadomo, to w czasie rabacji miejscowi w ogóle nie palili się do mordowania i zemsty na panach. Dramatyczne wydarzenia z 1846 roku były dziełem rzeszy ludzi, która szła w kierunku Zgórska z daleka, od strony Tarnowa – zauważa ks. Niemiec. Ludzie stąd garnęli się do czynienia dobra, choć przyszło im za to cierpieć. W leżącym na teranie zgórskiej parafii Podborzu ukrywała się rodzina żydowska. Hitlerowcy szukali jej, a nie mogąc znaleźć, podpalili 23 zabudowania. – Ludzie widzieli płonące domy, a jednak nikt nie pisnął jednym słowem, gdzie Żydzi się ukrywają, choć doskonale wiedzieli. Ich postawa była Zdumiewająca i fantastyczna – podkreśla ks. Niemiec. Ale i w czasach Polski Ludowej mieszkańcy wykazali się wielką odwagą, kiedy w 1983 roku w przylegającej do Zgórska Partyni przez dwa tygodnie trwał strajk szkolny w obronie krzyży w szkołach, a działo się to dwa lata przed najgłośniejszym tego typu strajkiem we Włoszczowie.

Życie we własnych rękach

Zdaniem Jana Miękosia, wysokie standardy moralne i społeczne to wpływ także wybitnych duchownych, którzy wśród ludzi pracowali. Ksiądz Hieronim Juszczyński był niegdyś współzałożycielem Zakładu Ossolińskich. Jego następca na urzędzie proboszcza, ks. Michał Korczyński, został biskupem przemyskim. – Potem byli i inni, wreszcie ks. Pałys, który był dla mnie także wychowawcą i mentorem – mówi Jan Miękoś. Dwór, kościół, mieszkańcy – to wszystko od wieków się tu przenikało. – Poczucie wspólnoty i współpracy jest w ludziach do dziś. Cokolwiek by się działo we wsi, to zawsze można liczyć, że mieszkańcy, choć jest nas mało, zaledwie 400 osób, pomogą – mówi sołtys Anna Litwin.