Gniazdo odnowione

Przemysław Kucharczak

GN 32/2011 |

publikacja 11.08.2011 00:15

Dobiega końca odbudowa jednego z najpiękniejszych zamków w Polsce, w Bobolicach na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. To prawdziwe orle gniazdo, wzniesione na białej, wapiennej skale i częściowo z nią zrośnięte.

Odbudowany zamek w Bobolicach henryk przondziono Odbudowany zamek w Bobolicach

Jak odbudować zamek? Wystarczy mieć pieniądze oraz wielką wytrwałość. I przez 12 lat przebijać się głową przez mur biurokratycznych przeszkód.

Właśnie tyle czasu zajęło braciom Laseckim, Dariuszowi i Jarosławowi, podniesienie z ruin strzelistej, średniowiecznej warowni w Bobolicach. Jarosław jest biznesmenem, był też senatorem w zeszłej kadencji. Stworzył w Polsce i doprowadził do potęgi sieć sklepów dyskontowych „Plus” (dzisiaj te sklepy mają już innego właściciela i szyld „Biedronki”). Dzisiaj Lasecki działa na rynku nieruchomości handlowych i nadzoruje prowadzenie rodzinnego gospodarstwa rolnego na Jurze.

Mirów jak Narnia

Zaledwie dwa kilometry od bobolickiego zamku stoją ruiny bliźniaczej warowni w Mirowie. Ich właścicielami też są Laseccy.

Widziałem większość zamków w Polsce. Mamy w kraju sporo fortec znacznie większych. W porównaniu z Malborkiem, Ujazdem, Łańcutem czy Nowym Wiśniczem  albo przy pozostałościach fortyfikacji Jasnej Góry – Mirów i Bobolice wyglądają jak maleństwa. Jednak w moim prywatnym rankingu właśnie te dwa orle gniazda, przylepione do białych skał, są najpiękniejsze.

Bobolice są już odbudowane, Mirów nie. Ale i na widok ruin w Mirowie, np. przysypanych połyskującym w słońcu śniegiem, fani kina szepczą z zachwytem: „To wygląda jak Narnia!”. Te wyniosłe ruiny mają swój urok i tajemniczość. Niestety, z każdym rokiem ich ubywa, a na dziedzińcu rośnie góra gruzu z zawalonych murów. Dlatego Laseccy od 5 lat zabiegają o pozwolenie na częściowe zrekonstruowanie także zamku w Mirowie.

Odbudowa zamku w Bobolicach zaczęła się od różnorakich badań, w tym archeologicznych. Badacze odkryli np. wykuty w skale tunel, prowadzący gdzieś na zewnątrz. – Sądzimy, że ten tunel może być połączony z systemem jaskiń, które istnieją między Bobolicami a Mirowem. Na razie tego nie zbadaliśmy – mówi z pasją Jarosław Lasecki. Opowiada, że przed odbudową musiał wywieźć z zamku warstwę gruzu i śmieci wysoką na sześć metrów. Po jej usunięciu u podnóża warowni odsłoniła się skała w fantazyjnym kształcie, z dziurą w środku, przypominająca bramę. Przed wiekami ktoś już z tej „bramy” korzystał, bo widać na niej wykute prowizoryczne schodki.

Odbudowa trwała 12 lat. Jarosław Lasecki twierdzi, że najtrudniej było radzić sobie z kłodami, które rzucali mu pod nogi urzędnicy. – Pomagali nam profesorowie Janusz Bogdanowski i Leszek Kajzer [specjaliści w dziedzinie dawnej architektury obronnej – przyp. autora], profesorowie Böhm, Kosiński [architekci kraj-obrazu] i wielu innych wybitnych naukowców. Zrobiliśmy wszelkie badania: archeologiczne, historyczne, architektoniczne, geologiczne, stratygraficzne, jakie pan jeszcze chce. I mimo to na każdym etapie ciągle odbijaliśmy się od biurokratycznej ściany. Kiedy przynosiłem ekspertyzy najlepszych polskich specjalistów, szefowa urzędu mówiła, że one są coś za dobre, więc trzeba zamówić inne. Mój brat ze sto osiemdziesiąt dwa razy jeździł do Częstochowy po przybicie takiej czy innej pieczątki – denerwuje się Jarosław Lasecki.

Próbuję z nim polemizować, że upór konserwatorów zabytków bywa nieraz zbawienny. Przecież nie każdy właściciel zamku chce przy odbudowie stosować się do opinii historyków i archeologów. – Konserwator zabytków musi patrzeć właścicielowi na ręce, żeby nie przerobił zamku na coś niezgodnego z prawdą historyczną, na jakiś kiczowaty Disneyland – bronię urzędników.

– Ma pan rację. Jednak kiedy zamek w Bobolicach był ruiną, to wtedy jakoś nikt się nim nie interesował. Mnóstwo najróżniejszych kontroli ruszyło dopiero, kiedy coś tu się zaczęło dziać – mówi Jarosław Lasecki. – Tymczasem niedaleko stąd stał zamek Ostrężnik. Przez te 12 lat korzenie drzew tak rozkruszyły jego mury, że się zawaliły, nic nie zostało. A tam gospodarzem jest konserwator zabytków... Dlaczego w Polsce, kiedy chcesz odbudować zamek, na powitanie słyszysz w biurze konserwatora: „Po co to panu?”. Oczekiwałbym, żeby konserwatorzy przywitali mnie np. tak: „Cieszę się, że chce pan włożyć w odbudowę pieniądze, mogę pomóc w skompletowaniu zespołu naukowców, którzy panu doradzą” – postuluje.

Jak ruiny, to polskie

W Polsce popularna jest przeniesiona z Anglii koncepcja zabezpieczania pozostałości zamków w formie tzw. trwałej ruiny. Czasem wygląda to malowniczo, np. w Ogrodzieńcu. Zwolennicy pełnej odbudowy polskich zamków argumentują jednak, że w Anglii temperatura nie spada zimą do minus 30 stopni. I że mróz łatwiej rozsadza w Polsce mokrą cegłę czy mur z wapienia niż granit lub bazalt z zamków angielskich. Dlatego bez nakrycia dachami ruiny polskich zamków będą z czasem dalej się rozpadać. – Według ekspertyz, mury zamku w Bobolicach przed odbudową odchylały się na zewnątrz. Gdybyśmy nie zaczęli odbudowy, groziło im przewrócenie. W Mirowie jest znacznie lepiej, ale tam za to wieża zaczyna się odspajać – zdradza Lasecki. – Trzeba tę wieżę scalić z murem. Chcemy też w Mirowie zrobić platformy widokowe i odtworzyć kilka pomieszczeń zamku górnego – zapowiada.

Spór, czy odbudowywać zamki w sposób pełny, czy je zabezpieczać w formie trwałej ruiny, będzie trwał jeszcze długo. Faktem jest, że przytłaczająca większość polskich zamków to dziś ruiny. I to wcale nie trwałe. – Wyglądają jak pomniki stawiane najeźdźcom, którzy te zamki spalili. Czy ruina i dziadostwo muszą kojarzyć się z Polską? – pyta Lasecki. – Polska przed wojną miała 120 tysięcy dworów i pałaców. Po wojnie zostały 3 tysiące. A przecież to, co tworzy tożsamość narodu i naszą dumę, to nie tylko samochody i wytwory myśli technicznej, ale też historia. Jej się nie da zmienić, ona już się wydarzyła. Ale można ją zamazać, zaniedbując te wspaniałe budowle – mówi z pasją.

Lasecki chce, żeby nauczyciele przeprowadzali na bobolickim zamku lekcje historii. Myśli też o stworzeniu muzeum neandertalczyka, którego kości znaleźli archeolodzy w jaskini Stajnia kilkaset metrów od zamku.

Oficjalne otwarcie warowni nastąpi 3 września, ale już teraz można ją zwiedzić. U jej stóp właściciel kończy budować karczmę i pensjonat. Będą zarabiały na utrzymanie zamku. Jednak pieniędzy włożonych w odbudowę biznesmen w ten sposób nie odzyska. Wielkiej fortuny nie zbije też pewnie na biletach (5 zł ulgowy, 10 zł zwykły). Więc jednak pytanie „Po co to panu?”, które usłyszał 12 lat temu od urzędników, jest zasadne. – Przecież zarobionych pieniędzy nie zjemy – tłumaczy Jarosław Lasecki. – Mam wspaniałą żonę i pięcioro dzieci, które tolerują te moje szaleństwa i pomagają mi. Nigdy mi nie powiedziały: „Tato, po co?”. Moja 18-letnia córka Marysia mogłaby chcieć, żebym jej kupił samochód. A ona mi ostatnio powiedziała: „Tato, te Bobolice to jednak fajna rzecz. Bo my przeminiemy, a ten zamek zostanie na następne 700 lat”.

Zamek w Bobolicach

Wzniesiony około 1350 roku przez Kazimierza Wielkiego. Wraz z bliźniaczym zamkiem w Mirowie, odległym o dwa kilometry, oraz kilkunastoma kolejnymi „orlimi gniazdami”, strzegł granicy ze Śląskiem, na którym rządzili Czesi. W razie potrzeby załoga mogła przekazywać sygnały sąsiednim polskim zamkom, których ruiny wciąż widać z bobolickiej wieży. Załoga dbała też o bezpieczeństwo kupców, podążających tędy z Krakowa do Poznania. Na kilka lat w końcu XIV wieku zamek stał się siedzibą rycerzy – rabusiów, którzy łupili kupców. Wkrótce jednak warownię odbił dla Królestwa Polskiego Władysław Jagiełło. W XVII w. zamek został splądrowany i spalony przez Szwedów pod dowództwem gen. Müllera (tego samego, który wcześniej nie zdołał zdobyć Jasnej Góry). Odbudowa przyszła w samą porę, ponieważ mury bobolickiej warowni odchylały się na zewnątrz i groziło im zawalenie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.