publikacja 18.08.2011 00:15
Trzy historie. Niestety, nie z palca wyssane. Rozegrane w domowym zaciszu, w którym w oparach alkoholu wychowali się Julka, Adam i Mariola.
jakub szymczuk
Alkohol niszczy życie nie tylko pijących, ale też ich rodzin
Są to reprezentanci wszystkich dorosłych dzieci alkoholików. Podobnych historii nie trzeba niestety szukać ani długo, ani daleko...
Julka ma dobrego ojca
Rodzice Julki pili bardzo często. Czasem nawet codziennie. No ale nie upijali się do nieprzytomności, nie łazili, zataczając się po miasteczku. Pili w ciszy domowego piekiełka. Julka nienawidziła tych weekendowych imprez ze znajomymi, niewinnych ćwiarteczek po obiedzie. Inną parą alkoholowych kaloszy były wakacje: jeździli w kilka rodzin i wtedy był nieustający ciąg. Hałas do późnej nocy, pijackie przyśpiewki, obijająca się o ściany matka...
Matka zresztą, sama dziecko pijącego ojca, była taka zimna, obojętna. Nigdy nie przytuliła, nie wzięła na kolana. Po wypiciu to nawet spokojna była: zawsze kładła się spać i zasypiała. Ojciec przeciwnie: włączał mu się „szwendacz”. Wychodził z domu, Julka umierała z przerażenia, że nie wróci, że coś mu się stanie. A już najgorsze, jak chciał wsiadać do samochodu. Nieraz z siostrą płakały i błagały, żeby tego nie robił, bo się zabije.
Czasem słuchał, czasem nie. Ale najgorsze, jak ojciec po pijanemu przychodził do Julki i wylewał wszystkie żale. A co taki dziesięcioletni dzieciak może pomóc? Julka, cudem trochę, bo atmosferka nie do nauki, skończyła studia. Szybko, jak najszybciej się dało, wyszła za mąż. Żeby móc zacząć normalne życie – myślała. Szczęściem chłopa trafiła dobrego i niepijącego. Bo z tymi dziewczynami z rodzin pijących to jest tak, że często powielają wzorce...
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.