Nie zabijaj (siebie)!

ks. Tomasz Jaklewicz

GN 33/2011 |

publikacja 18.08.2011 00:15

Kościół, inaczej niż dawniej, nie odmawia pogrzebu tym, którzy sami odebrali sobie życie. Samobójstwo pozostaje jednak czynem moralnie złym. Samobójcy potrzebują modlitwy właśnie z tego względu, że dopuścili się czegoś bardzo złego.

Według danych WHO, każdego dnia ok. 1300 osób popełnia samobójstwo istockphoto Według danych WHO, każdego dnia ok. 1300 osób popełnia samobójstwo

Rozwój wiedzy psychologicznej w XX wieku doprowadził do odkrycia złożoności motywów i przyczyn prowadzących do czynów samobójczych. Bardzo często jest to choroba psychiczna lub inne czynniki psychologiczne jak np. niedojrzałość emocjonalna, mała odporność psychiczna, samotność, utrata sensu życia itd. Trudno mówić o jednej przyczynie, zazwyczaj do ostatecznego kroku prowadzi splot subiektywnych tendencji i konkretnej sytuacji życiowej. Przyrost wiedzy na ten temat spowodował, że inaczej niż dawniej oceniamy samobójstwo z punktu widzenia moralnego. Kościół odmawiał niegdyś pogrzebu samobójcom, dziś już tak nie robi.

Zmiany w etycznej ocenie samobójstwa dokonały się także w świadomości społecznej i w prawodawstwie. W Anglii do roku 1961 człowiek, który usiłował odebrać sobie życie i został uratowany, a u którego nie stwierdzono choroby psychicznej, był karany więzieniem. W razie skutecznego samobójstwa przepadało jego mienie, nie dziedziczyła go po nim rodzina. Dziś takie regulacje są już nie do pomyślenia. Ale wahadło poszło w drugą stronę. W kulturze masowej oraz w dziedzinie legislacji samobójstwo jest coraz częściej traktowane jako jedna z dopuszczalnych opcji, a nawet wręcz jako prawo człowieka.

Jest nadzieja dla samobójcy

Na przestrzeni wieków można zauważyć dwa nurty w ocenie etycznej samobójstwa. Jeden akcentował niedobrowolność postępowania samobójcy, jego wrodzone lub nabyte tendencje, uwikłanie w sytuacje prowadzące do psychicznego załamania. Drugi nurt analizował sam czyn, którego celem jest pozbawienie siebie życia, co sprzeciwia się przykazaniu „nie zabijaj”. Ten drugi nurt dominował przez całe wieki w Kościele. Święty Tomasz z Akwinu argumentował, że samobójca narusza przykazanie miłości w trzech aspektach. Pozbawiając siebie podstawowego dobra, zaprzecza miłości do siebie samego. Wyrządza równocześnie szkodę bliźnim, społeczności. I obraża także samego Boga, dawcę życia. Przekonanie, że samobójstwo jest ciężkim grzechem, znalazło wyraz w prawodawstwie kościelnym. Jeszcze w „Kodeksie prawa kanonicznego” z 1917 roku był przepis stanowiący, że samobójstwo jest obciążone karą ekskomuniki, co wiązało się z utratą prawa do katolickiego pogrzebu. U podstaw tego rygorystycznego podejścia leżało założenie, że każdy akt samobójczy jest czynem dokonanym świadomie i dobrowolnie. Nie rozumiano wtedy złożoności przyczyn samobójstwa i całkowitą odpowiedzialnością obarczano samobójcę. Ten przepis pełnił rolę pedagogiczną, miał odstraszać potencjalnych samobójców, by nie narażali się na ryzyko utraty zbawienia.

Kościół uwzględnia dzisiaj psychologiczną i socjologiczną wiedzę na temat samobójstw. Dlatego uznaje, że są okoliczności zmniejszające lub znoszące winę. „Katechizm Kościoła Katolickiego” stwierdza: „Ciężkie zaburzenia psychiczne, strach lub poważna obawa przed próbą, cierpieniem lub torturami mogą zmniejszyć odpowiedzialność samobójcy” (2282). I dodaje punkt pełen nadziei, ważny zwłaszcza dla wszystkich bliskich opłakujących tragiczną śmierć bliskich: „Nie powinno się tracić nadziei dotyczącej wiecznego zbawienia osób, które odebrały sobie życie. Bóg, w sobie wiadomy sposób, może dać im możliwość zbawiennego żalu. Kościół modli się za ludzi, którzy odebrali sobie życie” (2283). W dzisiejszym prawie kanonicznym nie ma już mowy o odmowie pogrzebu z powodu samego samobójstwa.

Samobójstwo jest złem

Powyższe zmiany w podejściu do pogrzebu samobójców nie oznaczają jednak zmiany w zasadniczej ocenie moralnej samobójstwa. Akt odebrania sobie życia pozostaje zawsze czymś moralnie złym, jest czynem wymierzonym przeciwko miłości Boga, bliźniego i siebie samego. O tym bardzo wyraźnie mówi katechizm. Nie wolno więc bagatelizować zła samobójstwa lub generalnie go usprawiedliwiać. Czynniki, które osłabiają winę samobójcy, nie sprawiają, że targnięcie się na własne życie stanie się czymś dobrym.

Ksiądz Antoni Bartoszek, teolog moralista z UŚ, zwraca uwagę, że „pogrzeb samobójcy jest modlitwą wstawienniczą, wypraszającą miłosierdzie Boże dla tego człowieka, który po ludzku mówiąc, odszedł niepojednany z Panem Bogiem. Msza św. na takim pogrzebie jest przebłaganiem za grzechy tego, który odszedł”. „Błagamy o miłosierdzie właśnie dlatego, że mamy świadomość grzechu” – podkreśla ks. Bartoszek. „Im więcej jest w samobójstwie premedytacji i zaplanowania, tym więcej potrzeba modlitwy o miłosierdzie. (…) Im więcej w samobójstwie jest desperacji, przerażenia, strachu, tym odpowiedzialność za ten czyn jest mniejsza. Jednak co do konkretnych przypadków człowiek nie ma prawa bawić się w sędziego”.

Kultura samobójców

Dane Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) mówią, że w wyniku zamachu na własne życie każdego roku umiera na świecie około miliona osób, a w Polsce ok. 4500 osób. Przy czym liczba prób samobójczych jest wielokrotnie wyższa, może dochodzić nawet do 20 milionów. Najwięcej zamachów na własne życie popełniają ludzie w dwóch przedziałach wiekowych: 16–21 lat oraz 45–55 lat. W tej smutnej statystyce przeważają mężczyźni, choć kobiety dokonują więcej prób samobójczych. Na przestrzeni ostatnich 50 lat liczba samobójstw na świecie zwiększyła się o 60 proc. Ten wzrost dotyczy głównie krajów rozwiniętych i ludzi młodych.

W masowej kulturze silny jest trend fascynacji śmiercią. Widać go już w nawet w filmach animowanych dla dzieci, nie wspominając o grach komputerowych, w których śmierć jest elementem widowiska. Suicidal Tendencies, czyli tendencje samobójcze. To nazwa jednego z amerykańskich popularnych zespołów punkowych, nazwa, która mówi sama za siebie. W muzycznym świecie funkcjonuje tzw. Klub 27, do którego należą znani muzycy zmarli nagle w wieku 27 lat (Brian Jones, Jimi Hendrix, Janis Joplin, Jim Morrison, Kurt Cobain). Ostatnio dołączyła do tej listy wokalistka Amy Winehouse. Tylko w przypadku Cobaina było to jednoznacznie samobójstwo, ale w pozostałych przypadkach śmierć była efektem samobójczego stylu życia. Te postacie funkcjonują jako „święci” popkulturowego panteonu, są „męczennikami” życiowego ideału spod znaku sex, drugs and rock’n’roll. W takim kulturowym klimacie samobójstwo funkcjonuje jako oznaka szlachetnego buntu młodych wobec starego ładu, a nawet wręcz jako ideał wolności czy samorealizacji.

– Bogdan zawsze fascynował się poezją Stachury – wspomina żona samobójcy. – Utożsamiał się z tą filozofią życia. Plus jeszcze to jego zauroczenie muzykami, którzy dożyli 27 lat, zwłaszcza Morrisonem. Słuchał namiętnie muzyki Doorsów, w życiu rockowej gwiazdy widział wręcz ideał życia. Było jakieś duchowe pokrewieństwo w wrażliwości, ale też jakaś niedojrzałość. – Popkultura wpływa na postawy ludzi, zwłaszcza młodych. Filmy, muzyka, gry komputerowe – to wszystko mebluje im głowy. Jeśli kultura pokazuje samobójstwo jako pozytywne rozwiązanie trudnej sytuacji, to w ten sposób promuje takie zachowania – podkreśla Bożena Szymik-Iwanecka, lekarz psychiatra.

Prawo do śmierci?

Zachodnia rewolucja kulturowa wpływa dziś nie tylko na muzykę czy teksty muzyków, ale i na kształt regulacji prawnych. Wszystko, co w życiu człowieka jest możliwe, zostaje ogłoszone jako jego prawo. Prawo indywidualnego wyboru staje się jedyną absolutną normą, która stoi ponad wszelkimi innymi wartościami, nawet samym życiem. Zgodnie z tą tendencją uznaje się coraz powszechniej indywidualne „prawo do śmierci”. W kilku krajach zalegalizowano eutanazję, a w niektórych także tzw. wspomagane samobójstwo. Dotyczy to osób chorych terminalnie, ale coraz donioślejsze są głosy opowiadające się za tym, by człowiek stary czy zmęczony życiem mógł w komfortowych warunkach je zakończyć. W Szwajcarii działa organizacja Dignitas (tł. godność!), której celem jest pomaganie nieuleczalnie chorym w zabiciu siebie. Założyciel tej organizacji Ludwig Minelli ujawnił, że do marca 2008 r. Dignitas pomogła popełnić samobójstwo 840 osobom.

Zauważmy, jaką drogę pokonała etyczna świadomość na przestrzeni wieków. Dawniej potępiano samobójców, uważając, że świadomie popełniają czyn niemoralny. Potem uznano, że samobójcy nie są świadomi tego, co robią, więc nie można ich potępiać. W obu tych przypadkach za moralny obowiązek uważano ratowanie ludzi podejmujących próby samobójcze. Teraz inżynierowie postępu wmawiają nam, że samobójstwo jest aktem wolności, który trzeba uszanować. (Co oznaczałoby, iż samobójcy jednak wiedzą, co robią, wbrew poprzedniemu stanowisku). Jeśli więc widzę kogoś, kto chce rzucić się z mostu do rzeki, to powinienem dobrze się zastanowić, czy należy mu przeszkadzać. To ironia, rzecz jasna, ale bardzo gorzka. Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby jakiś odratowany samobójca podał do sądu swojego ratownika i wysądził od niego odszkodowanie.

Określenie Jana Pawła II „cywilizacja śmierci” nie jest bynajmniej naiwną figurą retoryczną. U źródeł autodestrukcyjnych tendencji naszej cywilizacji leży jedno: utrata świadomości, że życie jest darem Boga. To On jest najwyższym panem życia. Jesteśmy zarządcami, a nie właścicielami życia, które Bóg nam powierzył. Nie rozporządzamy nim, ale jesteśmy za nie odpowiedzialni.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.