U Jagny i Boryny

Agnieszka Napiórkowska

publikacja 15.10.2011 07:22

Daleko trzeba szukać drugiej takiej wioski, w której są trzy muzea, amatorski zespół regionalny, fundacja, a niebawem ma powstać także Światowe Centrum Reymontowskie.

U Jagny i Boryny   Agnieszka Napiórkowska/GN Przybywający do Lipiec mogą zajrzeć do dawnych chat i stodół W powiecie skiernie­wickim, na szla­ku dawnej kolei warszawsko-wiedeńskiej, położone są Lipce Rey­montowskie, w których akcję powieści „Chłopi” umieścił Wła­dysław Reymont. I choć opisywana przez niego wieś i jej mieszkańcy są bardziej symboliczni, dzisiejsi obywatele Lipiec i rzesze turystów są przekonani, że opis noblisty do­tyczył tego konkretnego miejsca. Sama zaś wieś – przez lata nosząca nazwę Lipce – od 1983 r. stała się oficjalnie Lipcami Reymontowski­mi. Dziś główna ulica, szkoła, fun­dacja, zespół regionalny i muzeum noszą imię pisarza, który pracował tu jako dróżnik na stacji PKP.

Powieść na żywo

U Jagny i Boryny   Agnieszka Napiórkowska/GN W Muzeum Regionalnym im. Władysława Reymonta można spotkać Borynę i Jagnę Odwiedzając Lipce, bez więk­szego trudu można spotkać przy talerzu barszczu zdenerwowa­nego Antka, który pokłócił się z ojcem, zakochanego w ziemi Borynę rozmyślającego o kolejnym ożenku, krzątającą się Dominikową czy strojącą się Jagnę. Gdzie? Chciałoby się powiedzieć – wszę­dzie. W muzeum, na występach ze­społu, podczas akademii w szkole, a nawet spacerujących po ulicach.

Za sprawą powieści wieś zde­cydowanie zyskała nie tylko na po­pularności, ale także na tworzeniu własnej tożsamości, za którą poszła aktywność mieszkańców. – Gdyby nie ten Reymont, pewnie nikt by o nas nie słyszał, a tak, proszę po­patrzeć, ile osób do nas przyjeżdża – mówi pani Maria, mieszkająca w Lipcach od urodzenia. – Ludzie są dumni z tego, że tu żyją. Chętnie też ubierają się w stroje ludowe i – co najważniejsze – chcą działać na rzecz wsi. Poza tym niejeden rolnik, idąc w pole, myśli o Borynie albo o pracowitym Kubie, co pozwala mu nie załamywać rąk, nawet gdy lato jest tak mokre, jak w tym roku. W wielu domach żyją też współczesne Agaty, które – choć nie muszą już wyruszać na co­roczna tułaczkę – z trudem wiążą koniec z końcem. Mimo to żyje się nam tu dobrze. Czasem żartuje­my, że pobiliśmy na głowę nawet Skierniewice, bo tam nie uświad­czysz ani jednego muzeum, a u nas są aż trzy – chwali się pani Maria.

Kolejną atrakcją będzie Świato­we Centrum Reymontowskie, któ­re ma nie tylko gromadzić pamiąt­ki związane z pisarzem, ale także wszystko to, co o nim napisano. Przybywający do Lipiec będą mo­gli tu zapoznać się z jego życiem, twórczością, a także wybrać się na szlaki turystyczne prowadzą­ce ot, choćby do domu, w którym mieszkał. Najbardziej wytrwali będą mogli ubiegać się o odznakę, której projekt jest już gotowy.

Manufaktura i bryła soli

Najstarszą placówką ukazu­jącą dawne życie mieszkańców wsi, a także przechowującą pa­miątki po pisarzu jest Muzeum Regionalne im. Wł. St. Reymonta. Jego początki sięgają 1982 r., kiedy w trakcie obchodów 50-lecia ist­nienia w Lipcach Amatorskiego Zespołu Regionalnego im. Wł. St. Reymonta odbyło się otwarcie Izby Regionalnej. Powstała ona w wy­niku działań miejscowych miłośników tradycji oraz z inicjatywy Muzeum Okręgowego w Żyrardo­wie. To właśnie ją przekształcono w Reymontowskie muzeum. Poza pamiątkami po pisarzu, z których najcenniejszą jest bryła soli, któ­rą otrzymał podczas dożynek w Świętochłowicach, gromadzi ono eksponaty z dziedziny histo­rii i kultury Lipiec oraz sąsiednich miejscowości.

U Jagny i Boryny   Agnieszka Napiórkowska/GN Przybywający do Lipiec mogą zajrzeć do dawnych chat i stodół – Większość naszych ekspona­tów prezentowana jest w ramach stałych wystaw – wyjaśnia Zbi­gniew Nagiełło, dyrektor placów­ki. – Są wśród nich m.in.: „Tradycje lipieckie” składające się z dwóch części – historycznej i etnograficznej, a także „Chłopi” w glinianej rzeźbie Ewy Soski czy „Listy z po­dróży”, prezentujące życie i twór­czość Reymonta na podstawie jego korespondencji. Ponadto stałe wystawy uzupełniają ekspozycje czasowe o różnorodnej tematyce – dodaje dyrektor.

Warto dodać, że cały obiekt jest dawną manufakturą włó­kienniczą, założoną w Lipcach na przełomie lat 80. i 90. XIX wie­ku przez rodzinę Winklów. Przez lata zajmowała się ona zgrzeble­niem, przędzeniem i farbowaniem wełny oraz tkaniem materiałów na słynne łowickie pasiaki, a także wyrobem wełnianych swetrów, skarpet i rękawic. Obecnie manu­faktura jest unikatowym w skali kraju dawnym obiektem przemy­słowym wsi polskiej. Spacerując wokół, nietrudno zauważyć także stare chaty i zabudowania gospo­darskie. Chałupy i stodoły kryte strzechą pochodzą z różnych wsi.

– Przybywający do nas turyści byli rozczarowani, nie mogąc zo­baczyć zagród, w jakich mieszkali bohaterowie „Chłopów”, dlatego sprowadziliśmy tu kilka budynków, by przywołanie dawnych czasów nie sprawiało trudności – wyjaśnia Danuta Łaska, przewodnicząca Rady Gminy i prezes Zarządu Fundacji im. Władysława St. Reymonta.

Działa, grób i galeria

Dumą mieszkańców jest tak­że Muzeum Czynu Zbrojnego powstałe w 1988 roku, związane z historią walk o niepodległość w rejonie Lipiec Reymontowskich i najbliższej okolicy. Powstało w oparciu o prywatne zbiory Je­rzego Murgrabiego, który nie tyl­ko zgromadził broń, dokumenty i umundurowanie, ale także ciężki sprzęt, taki jak czołgi, samoloty czy działa artyleryjskie. Nic więc dziwnego, że miejscowi czują się tu bezpieczni.

– Bez wątpienia naszym wielkim sukcesem jest to, że udało się nam zachęcić ludzi, by chcieli dzielić się swoja pasją. Widząc, że innych to zachwyca, chętnie się angażują. Najnowszymi przykładami są właśnie Muzeum Jerzego Murgrabiego i ostatnio otwarta Galeria Staroci i Pamiątek Regionalnych Zbigniewa Stania – wyjaśnia Danuta Łaska.

W tej ostatniej obejrzeć moż­na m.in. dawne sprzęty gospo­darskie, wyposażenie chałup, obrazy, pocztówki, znaczki, stroje łowickie, meble, a nawet narzędzia rzemieślnicze. Więk­szość eksponatów własnoręcznie odrestaurował kolekcjoner, który nie dość, że sam je zbierał, to także zadbał o miejsce ich prezentacji. Są nim budynki, spichlerz i chata znajdujące się obok domu.

– Ma­rzę jeszcze o jednej sali, bo nadal wiele rzeczy przechowuję w szafie – zdradza Zbigniew Stań. – Cieszę się, że tak wiele rzeczy udało mi się uratować. Niektóre z nich są na­prawdę unikatowe. I pomyśleć, że zacząłem je zbierać 15 lat temu, a pierwsza była szypa do zboża, którą w ostatnich latach mój ojciec odgarniał śnieg. Kolejne eksponaty znajdowałem na strychach, w stodołach, nie tylko u swojej ro­dziny, ale także znajomych i zupeł­nie obcych ludzi, którzy chętnie się ich pozbywali – opowiada Z. Stań.

Kolekcjoner w swoich zbio­rach ma również wiele pamią­tek związanych z Reymontem. Są wśród nich medale, stare pocz­tówki, różne wydania „Chłopów” czy autografy aktorów grających w ekranizacji powieści, a także krzyż ze stacjami drogi krzyżo­wej będący rekwizytem w filmie.

Wszystkie placówki można od­wiedzać przez cały rok. Miłośnicy Reymonta mogą wybrać się także na miejscowy cmentarz, na któ­rym znajduje się symboliczna mogiła Boryny. Jak głosi legen­da – została usypana w miejscu, w którym niegdyś straszyło.