Dlaczego wracamy na Kresy?

Andrzej Grajewski

GN 35/2011 |

publikacja 01.09.2011 00:15

Po to, aby zrozumieć własną historię, kulturę, spotkać rodaków, odnaleźć miejsca i pejzaże, w których rodziły się nasze legendy.

Dlaczego wracamy na Kresy? Archiwum GN Kresy raz jeszcze

To pytanie powtarzam za listem jednego z czytelników, który zadał je po lekturze kolejnego odcinka naszego wakacyjnego cyklu „Bliskie Kresy”. Odpowiedziałem, że wracamy tam, aby lepiej zrozumieć samych siebie. Była to podróż bez rewizjonistycznych kontekstów. Wilno jest i będzie litewskie, Grodno białoruskie, a Lwów czy Kamieniec Podolski ukraińskie. Najważniejsze, że nie są to już miasta sowieckie i przerwana została, choć w różnym stopniu, dominacja Moskwy nad nimi.

Mamy wspólny interes

Nasi wschodni sąsiedzi, których Jan Paweł II nazywał pobratymcami, im bardziej stabilną mają własną państwowość, tym lepiej służą także naszemu wspólnemu bezpieczeństwu. Dlatego w interesie Polski było członkostwo Litwy oraz innych krajów bałtyckich w Unii Europejskiej i NATO, wspieranie „pomarańczowej rewolucji” na Ukrainie czy demokratycznej opozycji na Białorusi. Rozumiał to dobrze prezydent Lech Kaczyński, budując bliskie relacje z Wilnem i Kijowem oraz wspierając Gruzję, gdy stała się ofiarą rosyjskiej agresji.

 

Trzeba także wspomnieć o pozytywnej roli, jaką odegrał prezydent Aleksander Kwaśniewski w grudniu 2004 r. w Kijowie, wspomagając protesty przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim. Jak się wydaje, pogrzebał wtedy szanse na swój awans w międzynarodowych instytucjach, zablokowany przez rozeźlonego Putina.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.