Wzgórze pełne pytań

ks. Radosław Dąbrowski

publikacja 02.10.2011 07:20

O tym nikt nie opowiedział. Są to domysły, pytania, na które nie ma odpowiedzi, parę zdjęć z „terenu” i przekonanie, że „łysa góra” przy parafialnym kościele musi kryć jakąś tajemnicę.

Proboszczewice ks. Radosław Dąbrowski Proboszczewice
Stary cmentarz protestancki nazywany przez miejscowych kirkutem

Przejezdni, którym droga wypadnie przez podpłockie Proboszczewice, na zarośnięty i piaszczysty pagórek z krzyżem u szczytu od razu zwrócą uwagę. Bardziej wytrwali, którzy zasięgną wieści u mieszkańców lub doczytają publikacje historyków regionalistów, dowiedzą się niewiele. I raczej bez odpowiedzi pozostanie pytanie, dlaczego w żółtym, wyschniętym żwirze można odnaleźć ludzkie piszczele i czaszki.

Ślady szwedzkiego potopu

Proboszczewice to niewielka miejscowość, ale z wielką historią pisaną przez wieki. Ciekawy jest na pewno kościół z XIX w., ale zwiedzający szyb­ko przekona się, że sama parafa sięga korzeniami XIII stulecia. Szmat czasu, jeżeli chodzi o historię.

Jeśli chodzi o legendy – idealne miejsce na zasłuchanie. Jeżeli chodzi o fakty – już nie wia­domo, co się stało naprawdę, a co jest wymysłem ludowego przekazu. Zmierzając drogą w stronę Płocka, tuż za Proboszczewicami, gdzieś koło Kruszewic, można zauważyć charakterystyczne wzniesienie. Na mazowieckiej równinie taki twór przywodzi ra­czej myśl, że nie jest to efekt przemieszczającego się lodowca, ale misternie usypane, warowne wzniesienie.

Miejscowi nazywają je Kosmatą Górą. Nie wiadomo dlaczego. Może z racji porastających je krzaków dzikiej róży i głogu, a może ze względu na tradycyjne przekonanie, że w takich miejscach najłatwiej spotkać „kosmatego”, inaczej mówiąc, diabła. Pewnie to tam mówi „dobranoc”.

Druga nazwa pagórka jest ściśle militarna i wskazuje na bogatą historię opisywanych te­renów. O sztucznym tworze w regularnej linii krajobrazu mówi się tam „Szwedzka Góra”. Ponoć to tu były obronne szańce wykopane w czasach szwedzkiego potopu. O ich przeznaczeniu i fak­tycznej bitewnej historii, niestety, nie sposób dowiedzieć się nigdzie.

Archeologiczna mekka

Szwedzka Góra to jedno z największych usypisk warownych na Mazowszu. Często śre­dniowieczne grodzisko zbudowane na planie czworoboku i otoczone wysokim wałem ziemnym nazywa się plemiennym poprzednikiem Płocka. W tym miejscu archeologowie znaleźli mnóstwo ceramiki i pozostałości bytowych po dawnych przodkach. Samo grodzisko, powstałe ok. VI w. po Chr., zostało opuszczone prawdopodobnie już w XI w, ale usypane ziemne wały stanowiły idealną linię obrony przed napastnikami.

Andrzej Sierpski, krewny wojewody raw­skiego i starosty płockiego, w 1503 r. stoczył tam bitwę z oddziałami krzyżackimi dopuszczającymi się najazdów na te ziemie. Jest bardzo prawdopo­dobne, że wyprawy zbrojne były też udziałem Szwedów podczas potopu. I tym razem ziemne umocnienia stawały się ochroną przed wrogiem, zyskując tym samym nazwę od historycznych wydarzeń. Jeszcze jedna rzecz nie daje history­kom spokoju.

W jednym z opracowań znaleźć można ciekawą hipotezę. Otóż pobliski Bielsk, znany m.in. z „Falsyfikatu mogileńskiego”, jest przedstawiony jako gród z kościołem, karczmą, targiem i komorą celną. Analiza źródła wskazuje, że musiała to być bardzo znacząca miejscowość, jednak sama historia obecnego Bielska wydaje się milczeć na ten temat. Wczesnośredniowiecznych śladów osadnictwa w tym miejscu nie znaleziono. Śmiałe hipotezy są nieraz inspiracją, a nieraz brakiem rozeznania tematu. Ale może Szwedzka Góra to wspomniany w starych dokumentach Bielsk, który z czasem zmienił lokalizację. Niejed­no sympozjum historyczne można z tego wykroić.

Góra, co skrywa kości

Niedaleko grodziska znajdziemy podobne, choć mniejsze wzniesienie. Sprawcą jego powsta­nia jest też człowiek, ale nie ten średniowieczny, a całkiem współczesny.

Przed laty miejsce, zwane przez proboszczewiczan kirkutem, nie wyróżniało się niczym oprócz wzniesienia terenu. Eksploatacja cennego żwiru na budowę doprowadziła jednak do tego, że otoczenie małej niegdyś górki zostało wybrane i ta nabrała kształtu spiczastej czapy. Porównać to miejsce można do legendarnej Łysej Góry z do­datkiem kępy krzaków i zmurszałego krzyża.

Używana powszechnie nazwa „kirkut” wprowadza tylko w błąd, bo nie jest to cmen­tarz żydowski, lecz nekropolia protestanckich osadników z tych terenów. Pozostało tu po nich jedynie miejsce spoczynku, ale nie jest ono zbyt spokojne. Pobliska żwirownia tak podkopała ten teren, że do dziś ze stromego urwiska staczają się płyty nagrobne, betonowe krzyże i kości. Mieszkańcy skarżyli się, że nieraz można się tu natknąć na ludzkie czaszki. Niestety. Historii starego cmen­tarza i życiorysów ludzi tam spoczywających nikt nie potrafi już dziś opowiedzieć.