Ogrody z azbestem

Marcin Wójcik; GN 37/2011 Łowicz

publikacja 28.09.2011 23:14

Niektórzy z obawy o swoje życie zamykają okna, gdy tylko zawieje wiatr. Zabójca lubi wietrzną pogodę.

Ogrody z azbestem Marcin Wójcik/ GN Tuż przy blokach znajduje się plac zabaw. W czasie silnego wiatru niebezpieczne włókna azbestowe mogą krążyć po całej okolicy.

Mieszkańcy Sochaczewa walczą o usunięcie płyt azbestowych z elewacji bloków. Najbardziej boją się chorób nowotworowych. Mimo zagrożenia zdrowia i życia, ciągle słyszą, że na usunięcie eternitu nie ma pieniędzy.

Ku pamięci jabłoni

Na osiedlu „Ogrody”, w miejscu, gdzie dzisiaj wyrastają bloki mieszkalne, kiedyś rosły drzewa owocowe. Głównie jabłonie. Ludzie przychodzili z miasta i rwali owoce na marmoladę. Świeże, bez chemikaliów, każdy wiedział, że w tym miejscu samo zdrowie rośnie. Ale pewnego dnia ktoś zerwał ostatnie jabłka, odliczył drzewa, wziął do ręki siekierę i wyciął jabłonki. Później wyrosło osiedle betonowych bloków i – pewnie z tęsknoty za starym sadem – pomyślano o nazwie „Ogrody”.

– Dzisiaj mój syn ma 34 lata, a osiedle jest rok starsze od niego – mówi pan Jan. – Wprowadziliśmy się tutaj na parter, ponad 60 metrów nam przydzielili. Mieszkanie ładne, ale od zewnątrz szpecą płyty. Pan Jan uważa, że azbest nie jest aż tak szkodliwy, jak mówią niektórzy. Jako dowód podaje kościelnego w jednej z sochaczewskich parafii, który w młodości ciął płyty na osiedlu i do dzisiaj jest zdrowy. Bardziej rażą go liszaje na elewacji.

Czy jest się czego bać

O opinię na temat szkodliwości płyt azbestowych lokalny portal e-sochaczew poprosił Michała Stępnia, dyrektora Wydziału Ochrony Ziemi i Powietrza Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Warszawie. Potwierdził, że najniebezpieczniejsze są te uszkodzone: „Tego rodzaju płyty zawierają około 11–13 proc. rakotwórczego azbestu. Kiedy się kruszą, powstaje tak zwany pył respirabilny. Jest bardzo toksyczny. Zaznaczam, że na stan elewacji duży wpływ mają również czynniki atmosferyczne. Niedobrze, jeśli na przykład najpierw pada deszcz, a potem wieje silny wiatr. Wtedy woda wypłukuje cement i odsłaniają się włókna azbestowe. Wiatr powoduje, że łatwo dostają się do płuc osób, które są w pobliżu. Nie wszyscy wiedzą, że azbest jest szkodliwy nie tylko dla tych, którzy mają z nim bezpośredni kontakt. Jego drobinki mogą dotrzeć daleko. Gdy płyty są w dobrym stanie, ich szkodliwość jest niewielka. Jeżeli chodzi o powstawanie chorób związanych z azbestem, takich jak pylica czy nowotwory, to spełnione muszą być dwa warunki: długotrwałe pylenie i duża ilość pyłu. Zasada jest jedna. Azbest jest materiałem niebezpiecznym i powinien być usuwany. Przypadek sochaczewskiego osiedla nie jest odosobniony. Mazowsze to prawdziwe azbestowe zagłębie. Jest w ścisłej czołówce regionów o największym zagęszczeniu występowania tej szkodliwej substancji” – tłumaczył Michał Stępień.

Szary sweterek

Z azbestem od lat walczy Edmund Młynarczuk, który mieszka na osiedlu „Ogrody”. Pisze do Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowej i Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Do tego ostatniego wysłał nawet próbki mchu i grzybów, które rosną na elewacji. Jak dotąd, nie otrzymał satysfakcjonującej odpowiedzi. Spółdzielnia załatała tylko dziury w płytach, aby się nie kruszyły i nie pyliły.

– Kilka lat po wybudowaniu osiedla ktoś wpadł na pomysł ocieplenia budynków watą szklaną i płytami – mówi Edmund Młynarczuk. – Nie zgadzaliśmy się wówczas na to, bo już był przygotowany przepis zabraniający używania azbestu. Niestety, nie wszedł jeszcze w życie i w ostatniej chwili trucizna wylądowała na naszych blokach. – Pamiętam, jak okładali płytami ściany. Przecinali je pod naszym oknem – wspomina Władysława Młynarczuk, żona Edmunda. – Niechcący zostawiłam na balkonie biały sweterek, który szybko zrobił się szary, bo tyle kurzu było. A myśmy to wdychali. Dzisiaj ja i córka mamy poważne problemy z tarczycą. Słyszę, że to problem wielu ludzi z osiedla. Kto nam zdrowie zwróci? – pyta pani Władysława. Jej mąż deklaruje, że jeśli nie uda mu się nic wskórać w Sochaczewie, to pojedzie do Warszawy. Zainteresuje sprawą wojewodę mazowieckiego Jacka Kozłowskiego i marszałka Adama Struzika.

Cierpią wszyscy

Jak powiedział Michał Stępień z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, wiatr powoduje, że włókna azbestowe mogą dotrzeć daleko i łatwo dostają się do płuc. A w otulinie bloków jest duży plac zabaw, gdzie codziennie bawią się dzieci. Nawet wtedy, gdy wieje wiatr. – Mieszkam na osiedlu „Ogrody” od ponad 30 lat. Na szczęście ani ja, ani moje dzieci nie chorują. Ale to wcale nie musi oznaczać, że zawsze tak będzie. Choroby wywołane azbestem mogą wystąpić w starszym wieku. Powinni coś z tym zrobić. Przecież tutaj tylu ludzi mieszka! – irytuje się Agnieszka Matusiak, która przyszła z dzieckiem na plac zabaw.

Problemu pod dywan nie zamiata Spółdzielnia Mieszkaniowa Lokatorsko-Własnościowa. Na terenie Sochaczewa administruje kilkoma osiedlami. Niestety, podczas walnych zebrań przedstawiciele innych osiedli odrzucają uchwały dotyczące zdjęcia płyt z „Ogrodów”. Nie chcą dorzucać się do kosztownego remontu, bo uważają, że problem ich nie dotyczy. Ale azbestowe osiedle stwarza zagrożenie dla przynajmniej połowy miasta. Tak więc problem dotyczy wszystkich.

Spółdzielnia prawdopodobnie złoży wniosek o kredyt do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Pod uwagę brane jest także sięgnięcie po pieniądze unijne, przeznaczone na rewitalizację zaniedbanych części miast. – Chodzi mi na razie tylko o to, aby przedstawiciele spółdzielni wyszli ze swoich biur i poszukali pieniędzy na zewnątrz. Na wszystko Unia daje środki, więc pewnie i da na usunięcie azbestu z naszych bloków. Tylko że trzeba się o to postarać, a nie siedzieć z założonymi rękami – podkreśla Edmund Młynarczuk.

– Koszt remontu tylko jednego bloku to 600 tys. zł. Istnieje możliwość zaciągnięcia kredytu na zdjęcie azbestu i założenie nowej elewacji, ale pod zastaw lokali, które zajmują mieszkańcy. Czy zgodzą się na to? – zastanawia się Zbigniew Starzyński, członek zarządu sochaczewskiej spółdzielni.

Wojewódzkie fundusze ochrony środowiska dofinansowują w kraju zadania związane z usuwaniem azbestu. Obecnie we Wrocławiu można dostać dotację w wysokości 85 proc. wszystkich kosztów. Krajowy program usuwania azbestu przewiduje, że zniknie on z Polski do 2032 roku. Mieszkańcy „Ogrodów” mają jednak nadzieję, że u nich azbestowe chwasty zostaną wyplenione najpóźniej za dwa lata.