DA bis

Ks. Rafał Kowalski; GN 40/2011 Wrocław

publikacja 21.10.2011 06:30

Gdyby Szaweł zamiast do Damaszku jechał do Wrocławia z zamiarem aresztowania zwolenników tej drogi, pierwsze kroki z pewnością skierowałby dziś pod czwórkę i starałby się przybyć tu we wtorek.

DA bis Archiwum Wspólnoty - Tutaj można się przekonać, że ludzi, dla których wartości chrześcijańskie są najważniejsze, jest więcej, niż mówią o tym media - podkreślają członkowie wspólnoty.

Centrum Duszpasterskie Archidiecezji Wrocławskiej przy ul. Katedralnej 4 ponownie ożyło. Po zakończeniu remontu wróciły tutaj m.in.: poradnia rodzinna i KSM, Diecezjalne Duszpasterstwo Młodzieży i Katolickie Radio Rodzina. Swoje miejsce pod czwórką znalazła także wspólnota, która formalnie istnieje od niedawna. Mówią o sobie: „zwolennicy tej drogi”, a biorąc pod uwagę ich entuzjazm, radość i zapał, z jakim podejmują kolejne wyzwania, możemy być pewni, że wkrótce będzie o nich głośno.

Świadomy laikat

Idea była prosta – ludzie, którzy w czasie studiów działali w różnych duszpasterstwach akademickich, nie mogli pogodzić się z tym, że wraz z obroną dyplomu jakby automatycznie stawali poza dotychczasowymi wspólnotami. Wprawdzie z „Wawrzynów”, „Mostu” czy „Antoniego” nikt ich nie wyrzucał, jednak mieli świadomość, że ich sytuacja na tyle uległa zmianie, iż trzeba ustąpić miejsca młodszym. - Mamy od 25 lat wzwyż, jesteśmy na etapie zakładania rodzin, poszukiwania pracy, stabilizacji zawodowej i w tym wszystkim nie chcemy stracić kontaktu z Bogiem i Kościołem – mówi Danuta Stempniak, podkreślając, że studentów te problemy jeszcze nie dotyczą. Tak zrodziła się potrzeba utworzenia wspólnoty postakademickiej.

– To określenie ma bardziej wskazywać na przedział wiekowy, w jakim się aktualnie znajdujemy, niż na wymóg ukończenia studiów wyższych – tłumaczy Magda Matras, lider wspólnoty. Zwraca przy tym uwagę, że już dziś w nowej grupie działają zarówno absolwenci wrocławskich uczelni, jak i osoby, które wprawdzie nie legitymują się tytułem magistra, ale mają pragnienie tworzenia świadomego laikatu – ludzi świeckich, którym zależy na Kościele. – Płaszczyzną porozumienia nie jest zatem dyplom, ale chęć kontynuowania własnej formacji oraz działania na rzecz innych – zaznacza.

Pierwsze nieformalne spotkania przyszłych założycieli miały miejsce w maju 2009 r. – Kiedy już było jasne, że będziemy chcieli, by wspólnota powstała, musieliśmy się jakoś porozumiewać i tak stworzyliśmy listę mejlingową, którą nazwaliśmy „Zwolennicy tej drogi” – wspomina M. Matras. – Poszukiwaliśmy dobrej nazwy i jedno było dla nas oczywiste: idziemy za Jezusem, stąd szyld o rodowodzie biblijnym. Z czasem nazwa ewoluowała, aż ostatecznie pozostała: Katolicka Wspólnota Postakademicka „Droga”.

Na pytanie, po co osobom, które nie narzekają na nadmiar czasu, kolejne zobowiązania, dodatkowe spotkania i inicjatywy, członkowie „Drogi” odpowiadają zgodnie: – Człowiekowi pozostaje głód bycia w Kościele i dodatkowej Eucharystii, bo jeśli ktoś, nawet będąc po formacji w duszpasterstwie akademickim czy w jakiejś innej grupie, ograniczy się jedynie do niedzielnej Mszy św., bardzo szybko może się wypalić, a stąd już prosta droga do bycia letnim. Jedna Eucharystia w tygodniu to kropla w morzu tego wszystkiego, co nas zalewa. Inni dodają, że dzięki wspólnocie mogą spotkać się z ludźmi, którzy wierzą tak samo jak oni, razem zrobić wiele dobrego i świadomie funkcjonować w Kościele. – W nas jest mnóstwo dobrej energii. Człowiek potrzebuje czegoś więcej niż wyjścia do pracy, zjedzenia obiadu i obejrzenia filmu – tłumaczą, zwracając uwagę, że większość z nich nie posiada telewizorów. – Być może to jest recepta na to, by nie narzekać na brak czasu – mówią.

Chcemy coś dać

Członkowie wspólnoty kładą nacisk na to, by nie zatrzymywać się jedynie na formowaniu własnej osobowości. – W Izraelu są dwa zbiorniki wodne: Jezioro Galilejskie i Morze Martwe i do obu wpada rzeka Jordan – zauważają. – Jednak to w tym pierwszym jest życie – w Jeziorze Galilejskim można łowić ryby. Drugi zbiornik – jak sama nazwa wskazuje – jest martwy. Różnica polega na tym, że do jeziora woda wpływa i z niego wypływa. Do morza jedynie wpada i wyparowuje – mówią, podkreślając, że wiary i tego wszystkiego, co otrzymują od Boga na modlitwie czy rozważaniu Pisma Świętego, nie mogą zatrzymywać tylko dla siebie.

Najpierw pojawił się pomysł służby wśród ubogich, którego inicjatorem była Małgorzata Zdunek. – Jestem lekarzem i jeszcze zanim przyszłam do „Drogi”, chciałam w jakiś sposób posługiwać wśród ludzi biednych wiedzą i umiejętnościami, które posiadam – wyjaśnia. Początkowo myślała nawet o utworzeniu swego rodzaju przychodni, gdzie mogliby oni uzyskać pomoc medyczną. – Skontaktowaliśmy się z franciszkanami, prowadzącymi kuchnię charytatywną, i rozpoczęliśmy od cyklu wykładów – pogadanek na temat promocji zdrowia oraz zagrożeń, na które ludzie biedni najbardziej są narażeni.

Przygotowali osiem spotkań, w których uczestniczyło od 20 do 80 osób. Padały pytania, rozwijały się dyskusje, a nawet uczestnicy proponowali tematykę kolejnych wykładów. – Wówczas uświadomiliśmy sobie, że otwieranie punktu pomocy medycznej czy gabinetów przeznaczonych specjalnie dla tych ludzi nie będzie dobrym pomysłem. Nieraz bowiem problem zdrowotny mobilizuje ich do uregulowania formalności związanych z ubezpieczeniem czy zarejestrowaniem się jako osoba bezrobotna – tłumaczy M. Zdunek. – Mając taką opiekę u nas, mogliby zrezygnować z próby unormowania swojej sytuacji. Wówczas pojawił się pomysł wspólnego oglądania filmów i otwartych dyskusji po projekcji. Dziś za jego realizację odpowiada Roman Szalast, który jako lekarz wspólnie z Małgorzatą przygotowywał medyczne pogadanki. – Chcemy tym ludziom dawać Boga, jednak zdajemy sobie sprawę, że na tym etapie musimy się do nich jakoś zbliżyć, lepiej ich poznać, dlatego wybieramy takie obrazy, które niekoniecznie mówią wprost o wierze, ale podejmują ważne problemy moralne, etyczne czy po prostu niosą pozytywne przesłanie – tłumaczy.

Członkowie „Drogi” już tworzą plany na 2012 rok. Zdradzili nam, że zamierzają zrealizować m.in. projekt pt. „Fides et ratio”, którego celem jest wejście z wiarą w świat nauk ścisłych. – Tu nie chodzi o jakąś konfrontację czy tworzenie antagonizmów, ale o dyskusję, rozmowę i wykazanie, że religia nie przeszkadza zdobywaniu wiedzy,  a wiara nie jest sprzeczna z rozumem – mówią. Kolejne pomysłysą ukierunkowane na duchową formację kobiet i mężczyzn. Dodają przy tym, że proces tworzenia się nowej wspólnoty wciąż trwa. – „Droga” będzie się z nami zmieniać i rozwijać, pozwalając nam żyć takim życiem, jakie Bóg dla nas przygotował – zapowiadają.

Możesz dołączyć

Wszystkich, którzy chcieliby włączyć się w działalność „Drogi”, zapraszamy od 23 do 25 października na godz. 19 do kościoła śś. Piotra i Pawła przy ul. Katedralnej 4 na rekolekcje. W każdy wtorek o godz. 19 wspólnota spotyka się na Eucharystii, a następnie na modlitwie lub rozważaniu Pisma Świętego. Spotkania są otwarte dla wszystkich zainteresowanych.

Nie jesteś sam

Magdalena Matras

– Spotkania we wspólnocie są jak ładowanie akumulatorów. Tutaj przekonuję się, że wartości, które wyznaję, i to, jak żyję, ma sens. Może po pracy człowiek jest zmęczony, ale duchowo tutaj naprawdę odpoczywam.

Roman Szalast

– Nie można patrzeć na wspólnotę jak na dodatkowy obowiązek. Od dawna jestem związany z różnymi grupami. Byłem w oazie, Odnowie w Duchu Świętym, duszpasterstwie akademickim i wiem, że trudno jest wytrwać przy Panu Bogu, nie angażując się w życie jakiejś wspólnoty. Poszukiwaliśmy wspólnie z żoną grupy i miejsca, które pomoże nam wytrwać przy wierze, i trafiliśmy tutaj.

Małgorzata Zdunek

– Kiedyś przyszła mi taka myśl, że w czasie studiów, kiedy działałam w duszpasterstwie akademickim, moje życie Bogiem było bardziej intensywne. Uświadomiłam sobie, że właściwie nic złego nie robię, ale nie robię także nic dobrego. Przyszłam tutaj za namową koleżanki i pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to obecność ludzi, którzy żyją wartościami chrześcijańskimi. We wspólnocie poznałam mojego męża – Michała.

Kamil Kędra

– Wspólnota jest dla mnie dodatkową przestrzenią, w której mogę spotkać się z Bogiem – czy to na Eucharystii i modlitwie wspólnotowej, czy przez rozmowę z innymi. Bóg we wspólnocie daje mi wzrost duchowy, gdy natomiast przychodzi okres „pustyni”, pozwala dzięki wsparciu innych wytrwać przy Nim. Niewątpliwie jest to miejsce, gdzie wśród natłoku codziennej pracy mogę liczyć na odpoczynek, zrozumienie, a nade wszystko modlitwę.

Danuta Stempniak

– Dzięki wspólnocie nareszcie mam okazję zrobić coś dobrego z ludźmi, którzy myślą tak samo jak ja. W pracy trudno jest spotkać osoby odważnie przyznające, że wierzą w Chrystusa, uczestniczące regularnie we Mszy św., pragnące żyć nauką głoszoną przez Kościół czy uznające trwały i święty związek małżeński. Zdecydowana większość kobiet, z którymi spotykam się w różnych środowiskach, żyje w związkach niesakramentalnych i dziwi je fakt, że my z mężem w tak młodym wieku wybraliśmy taką drogę, bo jak to tak: zdecydować się na jedną osobę na całe życie? Czyta się gazety, otwiera internet i wszyscy krzyczą, że trzeba żyć inaczej, że świat bez Boga jest lepszy. Jednak umacniające to, że są ludzie, którzy wierzą, chcą ewangelizować i pomagać innym.