publikacja 27.10.2011 00:15
Światem nie rządzą wybierani w wyborach politycy, ale wielcy finansiści – chciwi i cyniczni – mówią członkowie Ruchu Oburzonych. Ruchu, który powstał jako znak protestu przeciwko obciążaniu kosztami kryzysu zwykłych ludzi.
east news/HAZEL THOMPSON
Upadek banku Lehman Brothers zapoczątkował kryzys
Anarchiści? Lewacy? Chuligani? Sterowani? Zmanipulowani? Może, ale trudno w proteście „oburzonych” i grupy okupującej od tygodni Wall Street nie dojrzeć prawdy o chorych układach polityków ze światem finansjery, o bankowcach bez zasad i skrupułów oraz o zbliżającym się kryzysie, o wiele groźniejszym od tego, który wstrząsnął gospodarką w 2008 r.
Raczej tsunami
Czy mamy do czynienia z nowym kryzysem gospodarczym, czy z drugą falą po poprzednim? Ekonomiści ostrzegają, że tym razem może nas czekać wręcz tsunami. W 2007 r., kiedy pękła bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości w Stanach Zjednoczonych, z dnia na dzień wartość kupionych na hipotekę domów spadła na łeb na szyję, a ich właściciele pozostali z ogromnymi długami, których nie byli w stanie spłacić. W globalnej wiosce amerykańskie wysoce ryzykowne papiery wartościowe (dla niepoznaki pięknie „opakowane” innymi produktami), były sprzedawane na całym świecie. Kiedy więc za oceanem nastąpił krach, stracili inwestorzy na wszystkich kontynentach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.