• CSOG
    30.05.2019 18:39
    Błogosławione tu i teraz.
    O kolorytach emocji PRL, z pokoleniem transformacji rozmawiać nie umiem. Albo oni nie rozumieją mnie, albo ja ich. Podobnie w relacjach z ludźmi którzy przeżyli II WŚ ja wolę ich słuchać niż opowiadać im o tym, co wyczytałem w książkach do historii, na temat rzeczywistości, których realizmu oni dotknęli swoimi uczuciami, i emocjami i zmysłami. Oczywiście nie mam na myśli ludzi, którzy w 1945 roku dopiero się urodzili. Dla tych którzy w czasie wojny mieli dziesięć czy dwadzieścia lat życiowe odczucie rzeczywistości historycznej, nie zawsze jednolicie pokrywa się z rzeczywistością nawet najlepiej i najbardziej zgodnie z prawdą napisanej książki, czy opowiadania. Po prostu.
    A jednak. To historia określa naszą tożsamość. Ukształtowane w przeszłości geny, decydują o kształcie końca naszego nosa i współdecydują o tym czy obecny byt naszego ciała, przedwcześnie zdymisjonuje nowotwór. I jakoś tak dziwnie trudno jest mi wyobrazić sobie kształt obecnej teraźniejszości, bez determinującego wpływu na tą teraźniejszość przeszłości. Jakiekolwiek spekulacje na temat smaku i jakości przeszłości są jednak bardziej kwestią osobistego gustu. A ponieważ o gustach się nie dyskutuje, w tym miejscu kropka.
    W 2017, w Teatrze Śląskim zorganizowano debatę o przyszłości nauki. Jej myśl przewodnia, a zarazem tytuł brzmiał: „Czy nauka może nas uratować?”. Pytanie jakie narzucało mi się jeszcze przed rozpoczęciem panelu, brzmiało: kogo nauka ma uratować i przed czym? I można domniemywać, że chodziłoby o ratowanie przyszłości ludzkości przed nią samą. A dokładniej, o ratowanie przyszłości ludzkości przed ewentualnymi zagrożeniami zbyt beztroskiego traktowania rzeczywistości czasu teraźniejszego. Za najważniejsze zagadnienie, jakie poruszono w tej debacie uznałem słowo „wyobraźnia”.
    Jeden z uczestników wspomnianej debaty zwykł szerzyć tezę, że w świecie praw fizyki niczego nie mamy możliwości zepsuć. Wspominający z nostalgią czasy PRL-u, mogli się już wcześniej zetknąć z tą tezą, w dość powszechnie znanym skeczu kabaretowym o hydrauliku, z udziałem Jana Kobuszewskiego, w którym to główny bohater wygłasza sakramentalne: „praw fizyki pan nie zmienisz, nie bądź pan głąb… zapisz Jasiu i wężykiem, wężykiem.” Prof. Meissner opatrzył to niesłychanie istotne spostrzeżenie pewną dygresją: „w świecie praw fizyki niczego nie mamy możliwości zepsuć, w przeciwieństwie do człowieka w którym zepsuć możemy w zasadzie wszystko”. Wszystko, począwszy od moralności, a na posiadającym zdolność reprodukcyjną genotypie kończąc.
    Czy możemy coś zepsuć w przeszłości? Od strony logicznej wydaje się, że teoretycznie nie. Praktyka jednak dowodzi, że możemy tą przeszłość, zakłamać, zafałszować prawdziwy obraz minionej rzeczywistości w imię chociażby pojmowanego na własny użytek interesu. Na co przykładów nie trzeba chyba nawet podawać. W tej sferze zachowania naganne nie pytają o przyzwolenie. Tak było, jest i … oby to ludzie umieli w przyszłości zmienić.
    O ile jeszcze do uniseksowego społecznego obojnactwa, zarówno w sferze mody jak i obyczaju, jakoś się przyzwyczaiłem, przywykłem, zżyłem się z nim, niemal zrosłem. Polubiłem białą wodę w plastikowej butelce z napisem „Mleko”. O tyle w przyszłość wolę spoglądać ze spokojną i rozsądną wyobraźnią, nie z euforycznym beztroskim huraoptymizmem. Przyszłość ocala co jej potrzebne, zgadzam się z Norwidem. Przyszłości nie trzeba się bać. Historii też nie. Historia to nie podmiot kultu i nie bank demonów. Historia niesie w sobie gen przyszłości. O ile człowiek zechce nie tylko historię poznać, ale czegoś się od Niej nauczyć. Ten sam gen przyszłości posiada również teraźniejszość. Warto go nie zepsuć. Warto patrzeć w przyszłość bez lęku, ale z wyobraźnią. W przeszłość zaś patrzeć nie jak na zgrzybiałego starca, lecz jak na mędrca od którego wiele można się nauczyć o ile zdołamy nie mnożyć i nie powielać jego błędów.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie