Nic dziwnego. ONZ - poza tym, że kosztuje horrendalne pieniądze - od lat nic pożytecznego nie robi i zapewne dlatego (choćby z nudów) produkuje podobne dokumenty. W XXI wieku (w tzw. krajach rozwiniętych) urzędnicy dzielą się zasadniczo na : - tych którzy oszaleli (wystarczy odwiedzić szpital psychiatryczny lub oddział neurologiczny, żeby spotkać przynajmniej kilkoro urzędników; - tych, którzy spasowali i robią/piszą wszystko co im się każe - choćby było najbardziej absurdalne i bezsensowne, a nawet zbrodnicze; - tych, którzy się "urządzili" i kręcą tutaj własne interesy (przeważnie jednak na wyższych stanowiskach); - tych, którzy heroicznie walczą, żeby za bardzo się nie "ześwinić", np. poświadczając wszechobecną statystyczną fikcję, udając, że jest wspaniale, i że kolejne kilkanaście idiotycznych aplikacji oraz sprzecznych ze sobą procedur są potrzebne, przydatne, używane i sensowne oraz aby nie zwariować obracając się w środowisku, gdzie mobbing, wyścig szczurów, absurdalne procedury, tysięczne instrukcje, zarządzenia, okólniki, sprzeczne przepisy i zalecenia, szaleństwo osiągania rekordowych statystyk, etc. jest codziennością. Dochodzi do tego przeciętnie 9-10h pracy dziennie - przynajmniej w Polsce to zmora w większości urzędów. W tej sytuacji najbardziej szalone, głupie, bezduszne i po prostu idiotyczne dokumenty, decyzje, itp. nie mogą dziwić.
Myślę, że cenne jest każde zwrócenie uwagi państwu polskiemu i jego urzędnikom na problem dyskryminacji kobiet. W Polsce to wręcz temat tabu, tak mocno ukrywany, że nawet kobiety boja się skarżyć i w ostatnich badaniach statystycznych wyszło, że to u nas jest najmniejsza dyskryminacja. Koń by się uśmiał. Wierzy w to tylko ten, kto nie zna życia.
W XXI wieku (w tzw. krajach rozwiniętych) urzędnicy dzielą się zasadniczo na :
- tych którzy oszaleli (wystarczy odwiedzić szpital psychiatryczny lub oddział neurologiczny, żeby spotkać przynajmniej kilkoro urzędników;
- tych, którzy spasowali i robią/piszą wszystko co im się każe - choćby było najbardziej absurdalne i bezsensowne, a nawet zbrodnicze;
- tych, którzy się "urządzili" i kręcą tutaj własne interesy (przeważnie jednak na wyższych stanowiskach);
- tych, którzy heroicznie walczą, żeby za bardzo się nie "ześwinić", np. poświadczając wszechobecną statystyczną fikcję, udając, że jest wspaniale, i że kolejne kilkanaście idiotycznych aplikacji oraz sprzecznych ze sobą procedur są potrzebne, przydatne, używane i sensowne oraz aby nie zwariować obracając się w środowisku, gdzie mobbing, wyścig szczurów, absurdalne procedury, tysięczne instrukcje, zarządzenia, okólniki, sprzeczne przepisy i zalecenia, szaleństwo osiągania rekordowych statystyk, etc. jest codziennością. Dochodzi do tego przeciętnie 9-10h pracy dziennie - przynajmniej w Polsce to zmora w większości urzędów.
W tej sytuacji najbardziej szalone, głupie, bezduszne i po prostu idiotyczne dokumenty, decyzje, itp. nie mogą dziwić.
http://www.ordoiuris.pl/public/pliki/dokumenty/Raport_przemoc_OI.pdf