Podoba mi się artykuł, porusza trudny temat. Zastanawiam się, czy popularne wśród myśliwych eksponowanie zabitych zwierząt to też skutek tego "przeszywającego obowiązku"?
Prosił bym o wyjaśnienie,co wspólnego z polowaniem ma strzelanie do bażantów w wykonaniu ministra Szyszki ? Bażanty wypuszczane z klatki prosto pod lufę na odstrzał. 500szt. Proponuję następnym razem na workach z piaskiem ustawić Ciężki Karabin Maszynowy.Będzie większa frajda a szybciej pójdzie.......
A jaka jest różnica z tym, że wezmę siekierę i zabiję kurczaka? Przecież i tak te bażanty idą na jedzenie, więc jaka to różnica, że ich się odstrzeli, a nie gilotyną obezgłowi? Mózg każdej istoty przy gilotynowaniu cierpi przecież!
Zgadzam się,bażanom pewnie dużej różnicy nie robi rodzaj śmierci.Tylko według mnie strzelanie do zwierząt wypuszczanych z klatki pod lufy karabinu uwłacza godności myśliwego. Wytropić zwierzę w lesie, podejść je, wiedzieć kiedy można oddać dobry strzał.Do tego samemu oskórowa zwierzynę to dla mnie jest prawdziwy myśliwy. A nie dwóch panów z dużymi brzuchami,siedzących na ambonie przy flaszce wiskacza.....
Polowanie to mordowanie zwierząt i hołdowanie pierwotnym instynktom - przynajmniej od czasu gdy ludzie nie muszą (oczywiście w naszym rejonie swiata) zdobywac pożywienia polując na zwierzęta. Przyroda jest tak swietnie skonstruowana (przez Boga), ze o ile człowiek nic nie psuje to "reguluje" się sama.
Pan Bòg nie zabronił zabijania zwierząt... To już jest choroba, kiedy człowiek stawia człowieka na ròwni ze zwierzęciem. Wiemy, że zwierzęta są pokarmem... W Piśmie Św. w wielu miejscach jest o jedzeniu mięsa, więc nie twòrzcie sobie ludzie nowej, własnej, chorej wizji świata i nowej "lepszej" moralności niż wymagana przez Boga...
To, że ktoś nie je mięsa, nie znaczy, że stawia je na równi z człowiekiem. Może po prostu nie lubi albo nie chce im sprawiać cierpienia. Można jeść codziennie schabowe a przy tym mieć większy szacunek do swojego psa niż do sąsiada, więc tutaj raczej nie ma reguł:)
"Samoregulacja" przyrody to naiwny mit czasów Oświecenia. Celne podsumowanie usłyszałam w jednym z filmów przyrodniczych: natura szybko eliminuje jednostki słabe czy chore, a to daje złudzenie doskonałości. W samym artykule i w części komentarzy duży nacisk kładzie się na humanitarne traktowanie zwierząt - mam wrażenie, że sporej części przeciwników myślistwa umyka to, jak brutalna jest apologizowana przez nich "naturalna" śmierć. Dzikie zwierzęta nie konają w stylu happy end po spełnionym życiu plus wianuszek młodych, ale wtedy kiedy nie są w stanie uciekać czy zdobyć pokarm. Krótki przegląd filmowych scen, to bawół pożerany przez hieny żywcem, kolejny konający jakieś 3 dni z powodu gangreny po ugryzieniu przez warana. Lwica, której w czasie pozowania krokodyl rozerwał żuchwę, więc kona z pragnienia, bo nie może się nawet napić. Łania goniona przez wilki tak długo aż padnie - one podobnie jak hieny zaczną jeść kiedy tylko ofiara straci zdolność ucieczki, nie będą czekać na jej śmierć czy choćby utratę świadomości.
Pan łowczy ani słowem nie wspomniał o badaniach naukowych, które jednoznacznie pokazują, że Polowania zwiększają u dzików rozród. Im więcej polujesz tym więcej masz dzików i większe straty. Dlatego właśnie za zryte przez dziki pola w dużej mierze odpowiadają właśnie MYŚLIWI nazywani również PSEUDOEKOLOGAMI.