W XXIw, wieku gdy wielu odchodzi od potraw mięsnych w swojej diecie, wieku w którym mięso nie jest żadną wykwitną potrawą, ani też nie jest potrawą drogą, lecz jedynie zwykłą, często spożywaną przez biedniejsze grupy Kościół musi na nowo przemyśleć czym jest piątkowy "post" de facto redukowany do tradycji bezmięsnych dań. No bo przecież w tym dniu już nie jest problemem udział w zabawach (poza okresem Wielkiego Postu). Notabene ciekawe też "względy duszpasterskie" dające dyspensę w dni świętego grilla ale nie np. w Oktawie Bożego Narodzenia. Coś tutaj jest nie tak.
Więc co ci przeszkadza, że ja jem mięso kiedy chcę, a w piątek nie jem choćbym nie miał nic innego. Religia wymaga wyrzeczeń. Jeśli twój post nakłada się z piątkiem to super, a jeśli nie to łamiesz tradycyjne post i to cię zapewne uwiera bo o brak wyobraźni Cię nie podejrzewam.
Tłumaczę przecież, że niejedzenie mięsa nie jest żadnym wyrzeczeniem we współczesnym świecie. Jak ktoś ma z tym problem, to raczej wynika on z nałogu mięsnego, a nie jakiegoś specjalnego wyrzeczenia. Szczególnie że patrząc po diecie praktycznie do lat 70 ubiegłego wieku mięso nie było nigdy codziennym posiłkiem wymagającym jakiegoś wyrzeczenia. Wręcz odwrotnie - mięso jadano od święta i było czymś wyjątkowym na stołach. A co mi przeszkadza - bezrozumne powielanie pustej w sumie tradycji. Kościół powinien przywrócić rzeczywisty pokutny charakter piątków, a nie udawać post.
Zgodzę się w 100% z Tomaszem. Post piątkowy obecnie to jest pusty gest, automatyzm i (przynajmniej trochę) udawanie postu. Jakbyśmy mieli się w piątki robić jakieś rzeczywiste wyrzeczenia, trudne i znaczące, to nie byłyby to wędliny czy schabowe, ale prędzej piątki bez smartfonów, internetu czy telewizji.
Poza tym wydaje mi się, że Kościół nadmiernie skupia się na wymiarze negatywnym postu, zamiast wskazywać, że post powinien polegać na jakiś pozytywnych działaniach np. jako dzień na wolontariat, dzień na odwiedzenie osoby samotnej.
Jeżeli w piątek nie jem mięsa to wg Ciebie poszczę czy też nie? Pomijam przy tym, że w inne dni też często mięsa ani wyrobów mięsopochodnych też nie jem. No chyba, że uważasz ryby, sery, jajka itd za mięso.
Jeśli mięsożercy w piątek praktykują wyrzeczenie w postaci rezygnacji z mięsa, to logiczne dla wegetarian takim wyrzeczeniem byłoby akurat jego zjedzenie:) Odpowiedź na pytanie zawarte w tytule: nie, nie ma sensu od dawna. I nawet nie chodzi już o porównanie ceny wspomnianej piersi z kurczaka i np. łososia, ale choćby humorystyczne (?) sytuacje, gdy zjedzenie mięsa w piątek będzie grzechem albo nim nie będzie w zależności od tego, po której stronie Wisły akurat jesteśmy (chodzi o Warszawę, podzieloną na dwie diecezje). Zawsze wtedy współczułem osobom, które jadą tramwajem przez most...
...nie dopisałem, że jedząc kanapkę z szynką. Na rondzie Waszyngtona ich dusze są jeszcze czyste. Gdy tramwaj dojedzie pod palmę na rondzie de Gaulle'a, będą już zbrukane grzechem.
Mając w zeszłym roku okazje bycia dobę bez posiłku uważam, że chleb w dni postne jest zbędny i że wystarczy sama woda. A na poważnie, pytanie czemu Kościół ustala jednakowe zasady postów dla wszystkich katolików jest kluczowa przy Twoim pomyśle.
Dokładnie. Jeśli post ma być wyrzeczeniem się czegoś istotnego, to siłą rzeczy dla różnych ludzi powinien obejmować różne aspekty życia. Być może dla kogoś takim istotnym aspektem jego życia jest codzienne zjedzenie kanapki z szynką. Myślę jednak, że dla znacznie większej liczby ludzi istotnym i trudnym do dokonania wyrzeczeniem byłoby to np. nie pisanie w piątki komentarzy na internetowych forach.
Ustalanie jednolitej normy postu jest niecelowe, bo powoduje, że zawsze będzie niemała grupa, dla której nie będzie to żadne wyrzeczenie, ani żaden element pracy nad sobą. Albo też będzie to wyglądało absurdalnie. Nie mówię tylko o absurdach współczesnych, jak piątkowe wyjście na sushi. Wystarczy pomyśleć sobie o czasach 100 czy 200 lat wstecz, gdy bezmięsne piątki dotyczyły tak samo szlachty, fabrykantów czy księży, jak i chłopów, parobków i robotników fabrycznych.
Post nie musi byc dolegliwy. Nie mam sie nim katowac. Wystarczy ze bede o nim pamietal, bo chodzi o dobra duchowe i pamiec o modlitwie. Odnosnie sensu i formy postu: przykladowo, odwiedzajac bliska osobe w szpitalu, w sytuacji gdy nie moze ona jesc automatycznie nie obzeramy sie w jej obecnosci, choc przechodzilismy kolo pizerii. To kwestia relacji, a nie obowiazku. Jesli nie widzisz sensu poszczenia, to chociaz szukaj tego sensu. To juz bedzie jakis post.
Notabene ciekawe też "względy duszpasterskie" dające dyspensę w dni świętego grilla ale nie np. w Oktawie Bożego Narodzenia. Coś tutaj jest nie tak.
A co mi przeszkadza - bezrozumne powielanie pustej w sumie tradycji. Kościół powinien przywrócić rzeczywisty pokutny charakter piątków, a nie udawać post.
Poza tym wydaje mi się, że Kościół nadmiernie skupia się na wymiarze negatywnym postu, zamiast wskazywać, że post powinien polegać na jakiś pozytywnych działaniach np. jako dzień na wolontariat, dzień na odwiedzenie osoby samotnej.
Pomijam przy tym, że w inne dni też często mięsa ani wyrobów mięsopochodnych też nie jem. No chyba, że uważasz ryby, sery, jajka itd za mięso.
A na poważnie, pytanie czemu Kościół ustala jednakowe zasady postów dla wszystkich katolików jest kluczowa przy Twoim pomyśle.
Ustalanie jednolitej normy postu jest niecelowe, bo powoduje, że zawsze będzie niemała grupa, dla której nie będzie to żadne wyrzeczenie, ani żaden element pracy nad sobą. Albo też będzie to wyglądało absurdalnie. Nie mówię tylko o absurdach współczesnych, jak piątkowe wyjście na sushi. Wystarczy pomyśleć sobie o czasach 100 czy 200 lat wstecz, gdy bezmięsne piątki dotyczyły tak samo szlachty, fabrykantów czy księży, jak i chłopów, parobków i robotników fabrycznych.