• jo_tka
    30.12.2010 11:19
    jo_tka

    "Ja, Siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. [...] To com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam. Jedno zauważyłam, że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło."

    Przypisywanie siostrze Faustynie teorii pustego piekła wydaje się lekko absurdalne. Janowi Pawłowi II zresztą również...

    Cytat za: http://adonai.pl/wiecznosc/?id=20

    • sir Marek
      31.12.2010 10:59
      Mimo wszystko bardziej wierzę księdzu Hryniewiczowi niż siostrze Faustynie.I jak tu nie wierzyć komuś kto twierdzi że widział UFO.
      Ta drogą życzę Wszystkim pracownikom i współpracownikom portalu pomyślności w 2011 roku.
      • jo_tka
        31.12.2010 13:13
        jo_tka

        Jasne. Niemniej w świetle tego cytatu stwierdzenie:

        Ona, prosta zakonnica, z jednej strony wyrasta ze zgrzebnego katolicyzmu z jego dewocją, z drugiej - wpisuje się w odwieczny spór między pelagianizmem a augustianizmem, stając w jakiejś mierze po stronie mnicha Pelagiusza, a przeciwko Augustynowi. To zresztą także strona Jana Pawła II, a nie Benedykta XVI. Bo Pelagiusz głosił, że miłosierdzie Boże jest nieskończone i piekło będzie puste (…)."

        które dla mnie wiąże Faustynę z teorią pustego piekła jest absurdalne.

  • marianna
    30.12.2010 19:53
    Czytając w czasie okołoświątecznym tekst pana Mikołejki, pomyślałam, że przydałaby się tu jakaś porządna polemika, ale machnęłam ręką. Jak polemizować z tekstem, którego autor uważa, że wiara rośnie i krzepnie w rzeziach i wojnach religijnych, a Polsce zrobiłoby dobrze, gdyby była państwem licznych stosów? Autor "Katolika do bicia" podjął ten trud i chwała mu za to. Jednak czy jest sens tak przejmować się wywodami pana Mikołejki? Przecież ich cel jest jeden - zdołowanie polskiego katolika, a może bardziej ogólnie - zdołowanie Polaków w ogóle. Dla jakichś tajemniczych powodów "GW" bardzo na tym zależy.Jakbyśmy i bez tego mało mieli kompleksów. Dwa przykłady: polski sportowiec wygrywa - małolat się cieszy, polski sportowiec przegrywa - małolat wzrusza ramionami - no wiadomo, my tak zawsze. Drobny biznesmen, z którym podróżuję do naszych zachodnich sąsiadów, tłumaczy, dlaczego na chorwackich plażach udawał Rosjanina: "Bo nami gardzą, a Ruskich się przynajmniej boją."
    Mamy nasz skarb - wiarę, trzeba nam udowodnić, że i ta jest do niczego.
    Dlatego można polemizować, ale chyba lepiej poczytać sobie coś na odtrutkę. Może tekst ks. prof. Bartnika o polskiej duszy w poniedziałkowym numerze "Naszego Dziennika"? Trochę przesady w drugą stronę, ale przynajmniej krzepiące.
  • mika
    30.12.2010 21:38
    A ja polecam przeczytanie całego artykułu z Wyborczej (rzaaadko coś z niej polecam, ale tym razem warto), by wyrobić sobie własne zdanie na temat wypowiedzi profesora. Pan Redaktor chyba odniósł ten tekst za bardzo do siebie i się obraził, co zatarło obiektywne czytanie wywiadu profesora. Owszem, mam kilka zastrzeżeń do poglądów np. historycznych Pana Profesora, ale trudno NIE ZGODZIĆ się z badaniami, że wiara większości z tych Polaków nazywających się Katolikami, jest po prostu byle jaka. Bo jak inaczej nazwać fakt, że większość Polskich Katolików nie wierzy w Trójcę Świętą!
    • Andrzej
      01.01.2011 12:00
      Napisz jakie znaczenie dla katolicyzmu mogą mieć badania ateistów oraz artykuły wiecznie wojującej z katolikami GW.
      Ale ktoś musi podjąć polemikę ale nie tylko w niszowej ale wielonakładowej prasie, nie w pojedynkę ale w szerszym gronie. Brak jej świadczyć może o skuteczności GW w jej antykatolickiej działalności.
  • Krzysztof
    30.12.2010 22:46
    Kolejny specjalista, który nie rozróżnia lub nie chce rozróżniać prawdy naukowej od zwykłej propagandy, która nią nie jest.
    Do głoszenia naciąganych i fałszywych tez nie trzeba wyjątkowej wiedzy.
    Jak widać zbyt lekką ręką dawano niektórym tytuły naukowe.
  • janek344
    31.12.2010 12:01
    Niestety pan Mikołejko ma sporo racji. Polski katolicyzm jest (mówię z całą odpowiedzialnością ) dla większości jedynie elementem "patriotyzmu" czy przyzwyczajeniem ale brakuje zrozumienia i chęci naśladowania Chrystusa. Ta niestety większośc to katolicy z nazwy, którzy NIC albo niewiele wiedzą o Chrystusie a praktykowanie chrześcijaństwa kończą w momencie przyjęcia bierzmowania.Ta dziewczyna, która zdziwiła się, że Chrystus tak cierpiał jest - może skrajnym - ale realnym przykładem jacy są polscy niby-katolicy. Większość !
  • Jerzy
    31.12.2010 18:22
    Bardzo trafnych jest wiele sa spostrzeżeń i uwag zawartych w wywiadzie prof. Zbigniew Mikołejko, dla Gazety Wyborczej - zatytułowanym : Bóg z instrukcją obsługi "Użyj i wyrzuć". Oczywiście, są też tam tezy profesora - bardzo dyskusyjne i sporne, z którymi trudno sie zgodzić.
    Aby ocenić faktyczną religijność Polaków, to należy wśród nich żyć i pracować, a w szczególności wśród tych z bardzo słabą wiarą w Boga i których jest bezwzględna większość w swojej liczbie (w Polsce). Dopiero wtedy można poznać wady członków naszej wspólnoty Kościelnej. Gdyby ludzie prawdziwie wierzący i osoby duchowne wiedziały jaki jest faktyczny stosunek przeciętnych ludzi do nich, to z niewątpliwie zgodziliby się z opinią o fałszywym wizerunku polskiej religijności jaki jawi się w komentarzu "Katolik do bicia" A. Macury. Znam to z autopsji i nie przekonuje mnie opinia Redaktora (A.M.), który jak widać ma kontakt przede wszystkim z osobami wierzącymi w Boga.
    • Andrzej_Macura
      31.12.2010 22:01
      Andrzej_Macura
      Przez czternaście lat pracowałem w szkole. Więc mniej więcej wiem jacy są ludzie. Zwłaszcza młodzi. Ale chodzi o coś innego. O to, żeby z faktu, ze istnieją nieprzejmujący się wiara katolicy nie wyciągać wniosku, że wszyscy tacy są. Jak napisałem, głównym grzechem pana Mikołejki jest to, ze uogólnia. gdyby pisał "Polacy lubią kotlety" pół biedy. Wiadomo, ze jest jakaś ilość Polaków, którzy nie lubią. Ale takie stwierdzenie nikogo nie obraża. Mnie natomiast obraża stwierdzenie, że nie rozróżniam między Trójcą Świętą a Świętą Rodziną.
  • leontynags
    02.01.2011 18:10
    Zgadzam się z P. Jerzym. Polski katolik ma rozmaitą twarz, różnimy się bardzo - nawet ci praktykujący, a co dopiero katolicy, którzy odwiedzają kościół tylko z okazji uroczystości, czy to kościelnych: święta Bożego Narodzenia, czy Wielkiej Nocy, no może jeszcze któreś; czy to rodzinnych: ślub w rodzinie, Chrzest dziecka, pierwsza Komunia dziecka, pogrzeb. No, trzeba też powiedzieć, że krytyczna postawa hierarchii kościelnej wobec pewnych zdarzeń z pogranicza obyczajowo-religijno-społeczno-politycznych występujących co jakiś czas w naszej polskiej rzeczywistości (np. objawienia, obrona Krzyża na Krakowskim Przedmieściu, działalność tv-TRWAM, Radia Maryja) pozwala takim "chłodnym" w wierze czuć się usprawiedliwionym w swojej ignorancji - "jestem lepszy, bo nie jestem dewotem, czy awanturnikiem". Szkoda, że dostaje się często i ostro głównie tym "ewangelicznym prostaczkom".
  • Iskra
    03.01.2011 14:55
    W moim odczuciu Instytut Socjologiczny jesli podchodzi do kwestii religii to chodzi tutaj o religie jako zjawisku spoleczne. To zjawisko stara sie analizowac przy pomocy jakiegos wzorca czy tez modelu. Model sluzy do interpretacji zjawisk.Problem pana profesora nie polegal na tym jak interpretowal zjawiska tylko jakim modelem sie poslugiwal z ktorego czerpal zasady i prawa do interpretacji zjawisk.Domyslam sie, ze modelem mogl byc jakis zbior norm o charakterze etycznym i znajomosc prawd fundamentalnych. Przy czym mozna bylo brac pod uwage kontekst historyczny funkcjonowania wzorca, polaczony z analiza porownawcza funkcjonowania modelu powiedzmy w skali europejskiej. Panu profesorowi wyszlo, ze religinosc polska wedlug standartow modelu raczej nie stoi wysoko. Osobiscie ja sie tym nie martwie bo miara wiary jest zywy stosunek do Boga a ten jest przezywany w plaszczyznie indywidualnej i w intymnosci.Dla mnie osobiscie model socjologiczny, ktory nie jest zainteresowny w istnieniu Boga, tylko charakteryzowaniu religinosci wedlug wzorca zachowan spolecznych i dokonywaniu ocen tych zachown,przypomina konstrukcje z klockow lego.Nie warto traktowac tego jako czegos w czym objawia sie prawda, raczej naukowa kreatywnosc ktora z prawda ma tyle wspolnego co nadmuchany balon z przedmiotami, ktore spotyka na swojej drodze, z ktorymi sie ociera.W moim odczuciu taki naukowy balonik , taka kreatywnosc z klockow lego jaka nam przedstawil pan profesor, moze wzbudzi ciekawosc. Ciekawi mnie model socjologiczny . Czy to jest jakies naukowe volvo czy nasza rodzima syrenka?
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie