Kryzys Kościoła jest, bo widać jak na dłoni, że mamy kryzys naszej wiary. Spłycamy wiarę do kwestii li tylko moralnych, a tracimy z pola widzenia wymiar w głąb. Nie wystarczy walczyć ze złem, trzeba umieć budować dobro. Czy nasza wiara potrafi tworzyć Kościól nadziei, przebaczania i pojednania, czy tylko będzie on znakiem sprzeciwu i głosem przestrogi ? Czy budujemy Kościół dialogu, czy tylko protestu ? Sądzę, że boimy sie lub nie chcemy wypływać na głębię. Kryzys naszej wiary oznacza krysys Kościoła lokalnego. Jego słabość oznacza zaś kryzys Kościoła centralnego, co widać. Należy zastanowić się nad zmianą modelu funkcjonowania parafii, na większym zaangażowania i współdecydowaniu laikatu, nad zdecydowaną poprawą strategii Kościoła w dziedzinie public relations. Nasza wiara z bylejakości, powierzchowności musi wejść na drogę, która wiedzie w głąb nauki Jezusa Chrystus.