Szczep

Dotąd dynamicznie działali w Lublinie, Wrocławiu, Warszawie. Teraz katolicy w mundurach wchodzą na Górny Śląsk.

To nie są zwykli harcerze. Na przykład w zwykłym harcerstwie nie ma tylu powołań kapłańskich. We Francji większość kleryków przychodzi do seminariów ze skautingu, a Skauci Europy są zaliczani do ruchów odnowy Kościoła. We wrześniu ruszy ich pierwszy na Górnym Śląsku szczep w Rybniku.

Szkoła męskości

W Polsce Skautów Europy jest mało: nieco ponad 2 tysiące (w całej Europie ponad 55 tys.). Jednak ci młodzi Polacy, którzy przejdą formację skautową, wchodzą w dorosłość jako żarliwi katolicy. Później już łatwo od wiary nie odchodzą, bo formacja w skautingu robi z nich jednocześnie prawdziwych mężczyzn: samodzielnych, odpowiedzialnych oraz stałych w życiowych wyborach. Tak, tak, wbrew pozorom gatunek o nazwie mężczyzna jeszcze istnieje. Jest jednak zagrożony wyginięciem, bo współczesna kultura sprzyja kształtowaniu w młodych ludziach wszystkiego za wyjątkiem charakteru. Wielu rodziców to widzi i szuka dróg wyjścia. Niedawno kilka rodzin doprowadziło do tego, że skauci zrobili na Górnym Śląsku kilka pierwszych kroków. Powstały tzw. samodzielne zastępy skautów w Lublińcu, w Gliwicach-Bojkowie i właśnie w Rybniku. Jednak dotąd nie było na Śląsku ani jednej gromady wilczków (to odpowiednik zuchów z ZHP). Na ich zbiórki Ślązacy wożą więc swoje dzieci (które skończyły 8 lat) aż do Krakowa.

– W krakowskich gromadach wilczków jedna trzecia dzieci jest ze Śląska – mówi druh Jarosław Głażewski z Mikołowa. To on będzie prowadził pierwszą górnośląską gromadę wilczków, która we wrześniu zacznie działać w Rybniku. Dzięki temu w mieście zostanie wtedy powołany 1. Szczep Rybnicki bł. Jana Dunsa Szkota – średniowiecznego franciszkanina, którego beatyfikował Jan Paweł II. Pierwszą akcją szczepu (czyli harcerzy i wilczków) będzie wrześniowa pielgrzymka do Matki Bożej Uśmiechniętej w Pszowie. Dopiero po oddaniu nadchodzącego „roku skautowego” Maryi pierwszy śląski szczep skautów zacznie swoje zbiórki, wyprawy do dzikich lasów, zimowiska i obozy.

O pompkę więcej

Harcerzami w skautingu są 13–17-letni młodzi. Na pierwszy obóz wyjeżdżają zwykle jako maminsynki. Ku zdumieniu ich rodziców wracają samodzielni i męscy. Nie może być inaczej, skoro już pierwszego dnia sami budują sobie domki na drzewach, w których później całym zastępem mieszkają. W innych organizacjach harcerskich w budowie obozu chłopaków często wyręcza kadra, jak na jakichś koloniach. Chłopcy uczą się też samodzielności, gdy na obiad ich zastęp dostanie np. surową rybę. Sami muszą ją wypatroszyć i przyrządzić, jak im podpowiada inwencja. A jeśli będą ciamajdowaci i ryba wpadnie do ogniska? Trudno, na ten obiad zostaną im sałatki. W czasach, kiedy w lodówce zwykle czeka na młodego człowieka po pięć rodzajów soczków, jogurcików i szyneczek, niejedna matka nie umiałaby na to patrzeć. Jednak okazuje się, że chłopcy bardzo potrzebują takiej męskiej przygody, trudnego wyzwania, któremu muszą stawić czoła. To ich zmienia na lepsze. O ile nie zniechęcą się w ciągu pierwszych trzech dni na obozie, nikt ich już od skautingu nie odciągnie.

Gdy Maciej i Krzysztof z Rydułtów wrócili z pierwszego obozu skautów w 2010 r., rodzice ich nie poznawali. Młodszy Krzysztof z własnej inicjatywy piekł dla całej rodziny pyszne ciastka, smażył naleśniki z bananami, robił leczo. Obaj z bratem stali się sprawniejsi fizycznie. Na obozie dostali zadanie, by codziennie robić o jedną pompkę więcej. Starszy Maciej, chłopak lubiący książki, robi dziś około stu pompek. Przede wszystkim jednak na obozach skauci nawiązują kontakt z Bogiem. Do nastolatków często mniej już trafia to, co o wierze mówią im rodzice. Jeśli jednak na obozie widzą o kilka lat starszych kolegów-instruktorów, którzy modlą się i prowadzą rozważania nad Biblią w małych grupach – to robi wrażenie. Codziennie jest też Msza święta.

Zapałki i rożaniec

W modlitwie rosną też mniejsze wilczki. 10-letni Staszek Sikora z Katowic, dojeżdżający na zbiórki do Krakowa, opowiada, co każdy wilczek nosi w „sakiewce sobieradka”. – To są zapałki, latarka, sznurek, kompas i różaniec – wylicza jednym tchem. A jego tata, Grzegorz, komentuje: – Trudno sobie wyobrazić w innych warunkach, że ośmioletnie dziecko przed wyjazdem z wilczków w spontanicznej rozmowie mówi: „Słuchaj, tata, potrzebuję różańca”. U Skautów Europy są odrębne struktury dla chłopaków i dziewczyn. – Chłopcy i dziewczyny w tym wieku mają różne potrzeby. Chłopcy potrzebują więcej wyzwań, ruchu, akcji. Na zbiórkach siedzimy tylko wtedy, kiedy coś jemy, bo gdyby było więcej przestoju, to chłopcy by nam zaczęli zaraz wyłazić na drzewa – mówi druh Jarek Głażewski. – Tymczasem wszędzie wokół jest koedukacja – zwłaszcza w szkołach od chłopców się wymaga, żeby zachowywali się jak dziewczynki – dodaje.

Na obozach wilczki mają wiele gier – sprawnościowych lub z fabułą, gdzie pojawiają się instruktorzy odgrywający np. św. Franciszka i wilka z Gubbio. Chłopcy uwielbiają pojedynki na szyszki i chusty. Dziką radość sprawia im, gdy wszyscy razem obezwładnią Starego Wilka, czyli instruktora. Stare Wilki noszą imiona zwierząt z „Księgi dżungli”: Akela, Bagheera i Hathi. Druh Jarek był do tej pory słoniem Hathim. – Może ze względu na moją posturę! – śmieje się. Pewnego razu usłyszał, jak w drugim pokoju jego 10-letni syn Kuba opowiadał koledze o genialnych grach na wyjazdach wilczków. Zakończył słowami: „No i są trzy gry narodowe: na Akelę, na Bagheerę i na Hathiego. Ale na Hathiego ci nie radzę, bo na ostatnim zimowisku nas zmasakrował”.

Na wyjazdach dzień pełen gier, pojedynków i modlitwy często kończy się wieczornym czytaniem wilczkom „Księgi dżungli” lub historii o świętych. A co ze skautingiem dla dziewczyn? Nie ma go na Górnym Śląsku, bo brakuje ochotniczek na instruktorki. – Jeśli są chętne do współpracy maturzystki, studentki lub mamy, niech się zgłoszą. Wyślemy je na rekolekcje, wędrówkę, obóz szkoleniowy. Po kilku miesiącach to one będą mogły założyć na Śląsku pierwsze gromady dla dziewczyn – mówi druh Jarek.

Starych wilków brakuje też u chłopaków: jeden może prowadzić tylko szóstkę wilczków. W Rybniku będzie ich na razie tylko trzech, więc dla chłopców jest zaledwie 18 miejsc. 10 z nich już jest zajętych. Druh Jarek apeluje więc o zgłaszanie się pełnoletnich chętnych na instruktorów z całego regionu. Kontakt na stronie: www.silesia.fse.pl. – W Rybniku wszystkiego się nauczymy i stąd zaczniemy pączkować na cały Górny Śląsk – zapowiada.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie