Anioły od ks. Bosko

– Zanim zostałem ministrantem, Widząc pielgrzymkę, mówiłem: „Idą oszołomy z czarnym na czele”. Aż w końcu sam poszedłem – śmieje się Dawid Błażków, który wkrótce złoży śluby wieczyste u salezjanów.

W domach, na ulicach, w parkach i placach… Tam, gdzie się zatrzymają, głoszą Dobrą Nowinę. Taniec, teatr, pantomima, świadectwa, Słowo Boże i modlitwa. Tak już od 20 lat codziennie wyglądają wieczory w kolejnych miejscach postoju Salezjańskiej Pielgrzymki Ewangelizacyjnej na Jasną Górę. Kilkaset osób co roku wyrusza ze Szczańca.

Zamiast odpoczywać

Przed Szczańcem była jeszcze Obora koło Gniezna. W 1991, jak co roku, piesza pielgrzymka koszalińsko-kołobrzeska szła na Jasną Górę. Tym razem szli na spotkanie z Maryją i Janem Pawłem II podczas Światowych Dni Młodzieży. Podczas jednego z postojów salezjańscy klerycy Dariusz Presnal i Leszek Zioła zamiast odpoczywać, zaprosili mieszkańców do wspólnej modlitwy, śpiewu i zabawy.

– Chcieliśmy zrobić coś więcej, aby pielgrzymka stała się okazją  do głoszenia Dobrej Nowiny ludziom, których po drodze spotykamy. Ksiądz Jan Bosko mówił, że świętość to radość. Radość przebywania z Bogiem i człowiekiem – zauważa już ks. Leszek, który jest do dziś moderatorem SPE. – Była wspólna modlitwa, krótka katecheza, małe przedstawienie ewangelizacyjne i zawsze dużo śpiewu. Te spotkania wyzwoliły w naszej grupie pragnienie i pomysł, aby powstała pielgrzymka o charakterze ewangelizacyjnym. Nieśmiałe myśli i zamierzenia zostały potwierdzone przesłaniem Ojca Świętego, który prosił młodych: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię” – kontynuuje. Klerycy wrócili do seminarium w Lądzie nad Wartą i powoli zaczęli przekuwać słowa w czyn. Najpierw przekonali przełożonych i poszukali  miejsca. Wybór padł na salezjańską parafię w Szczańcu.

To nie hop-siup

Pierwszy raz poszły 183 osoby. Wśród uczestników była Jolanta Karg. – Myśleliśmy, że to jednorazowe wydarzenie, ale dziś mija już 20 lat – mówi z uśmiechem. Od 31 lipca do 14 sierpnia pokonują 365 kilometrów. Średnio to 20–25 km dziennie. Mniej niż inne pielgrzymki, aby na ulicach miast i wiosek, przez które idą, nieść  Dobrą Nowinę z zapałem i nowymi metodami. Po całodziennym marszu zamiast zasłużonego odpoczynku są: zabawa, scenki teatralne, koncerty, tańce, świadectwa, modlitwa i indywidualne rozmowy. Pielgrzymi przygotowują się do tego przez cały rok, formując się w Salezjańskiej Wspólnocie Ewangelizacyjnej. – W grupie jest siła, ale ja potrzebowałam kilku lat, aby powiedzieć do obcego człowieka: „Jezus żyje!”. To nie jest takie hopsiup – zapewnia Jola, która dziś dyryguje pielgrzymim chórem. – Jestem już dinozaurem (śmiech), ale mam poczucie, że to wszystko ciągle się rozwija – dodaje z przekonaniem.

Głoszenie Dobrej Nowiny nie kończy się na miejskich i wiejskich placach. Czasem do późna w nocy pielgrzymi rozmawiają z goszczącymi ich gospodarzami. – To jeden z najwartościowszych momentów tej pielgrzymki. To są rozmowy o życiu, problemach, radościach i Bogu – zauważa warszawianka Mirosława Zugaj. Na te spotkania czekają także mieszkańcy. – Młodzi zarażają mnie chęcią do życia i wiarą pełną radości. Jestem szczęśliwa, gdy przychodzą – mówi Teresa Baranowska ze Szczańca.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie