Fatalnie, gdy to, co wygląda na nowiutkie ferrari, okazało się odpicowanym, ale mocno podgniłym rupieciem. Bóg jednak pojednał nas ze sobą zupełnie na serio.
Ta droga nigdy się nie kończy. Dopóki żyjesz i dopóki będziesz miał odwagę szukać, ciągle coś cię może zaskoczyć. Odpowiedź „tak, Panie, otwieram przed Tobą drzwi serca” stwarza ogrom możliwości.
W teorii wszystko jest proste. Gorzej w praktyce. Zwykłe przeoczenie możnego to afront i nietakt. Kto przejmuje się tym, co czują maluczcy?
Czy dla chrześcijanina wzorem może być poganin? Okazuje się, że tak. Przynajmniej w niektórych swoich postawach.
Bożymi szaleńcami nazywano wielu spośród mniej i bardziej znanych świętych. Niektórzy święci stanowczo jednak przeginali. Tak przynajmniej skłonni oceniać są ich ci, których horyzonty myśli zastąpił punkt widzenia.
Dla tych, którzy trwają w zachwycie rozmodlenia po spotkaniu z Panem, zakończenie Eucharystii jest w pewnym sensie brutalne. Uczta skończona. Idź już.
Ciało Chrystusa! Tak, wierzę. Amen. Tylko tyle. A jednak w prostocie tej chwili mieści się bogactwo wielkich dogmatycznych traktatów i opasłe tomy zapisane przez teologów duchowości.
Chrześcijanin, jeśli chce być autentycznym uczniem Jezusa, musi zgodzić się na życie w rozdarciu. Wybrany przez Boga, święty i umiłowany ciągle jest mniej czy bardziej grzesznikiem.
Pokój rodzi się z dystansu. Dystansu, jaki wobec problemów codzienności daje dotknięcie innego świata.
Są ludzie, którzy chcieliby zmieniać świat. Są i tacy, którym wystarczy spokojne życie. Chrześcijanie wiedzą, że ich ojczyzna jest w niebie. Stąd bez żalu, zwłaszcza w obliczu porażek, mogą wybrać to drugie.