To był jeden z największych skandali towarzyszących decyzjom Komisji Majątkowej. Prasa grzmiała, że pazerne, choć naiwne elżbietanki z Poznania dostały jako rekompensatę grunt w Warszawie, na którym nieźle zarobiły, korzystając z usług byłego esbeka.
Centrum Poznania, ulica Łąkowa. Przed sporym budynkiem z czerwonej cegły zadbany klombik z żółtymi bratkami i pozamiatanym wybrukowanym chodnikiem. O tym, że nie jest to zwykły dom, świadczy niewielka rzeźba Matki Bożej tuż przy furtce. I spokój wokół. Nawet dzwonek do drzwi jest cichy, subtelny, trzeba się skupić, by usłyszeć, czy w ogóle działa. To główna siedziba Poznańskiej Prowincji Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety. Na kimś spoza Poznania robi zapewne niezłe wrażenie, bo budynek jest potężny, ma kilka pięter i tak na oko setkę okien. Ale poznaniacy wiedzą, że siostry mieszkają tylko w niewielkiej jego części, reszta to wybudowany ponad 100 lat temu szpital, po wojnie odebrany elżbietankom i upaństwowiony. Jeszcze kilka miesięcy temu przyjmowano tu chorych. Teraz budynek wygląda na opuszczony i chyba mało kto wie dlaczego. Szpital był znany i ceniony. To tu powstały pierwsze w Polsce oddziały opieki paliatywnej. Tu pracował prof. Jacek Łuczak, który zakładał pierwsze hospicja. Co się więc stało? Jak się później okaże, losy szpitala to też efekt specyficznie rozumianego prawa „zwrotu mienia”. Ale po kolei. – Żeby mówić o odzyskanym majątku, trzeba najpierw wiedzieć, co się utraciło – wita mnie w progu domu s. Kamila, uśmiechnięta przełożona prowincji poznańskiej elżbietanek, z wykształcenia i z zawodowej praktyki pielęgniarka. 16 lat pracy w tym właśnie szpitalu, na który obie teraz patrzymy ze smutkiem, bo już nie przyjmuje chorych. W wiosennym słońcu odrapane mury i pękający tynk to wyjątkowo przykry widok.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |