Fatalnie, gdy to, co wygląda na nowiutkie ferrari, okazało się odpicowanym, ale mocno podgniłym rupieciem. Bóg jednak pojednał nas ze sobą zupełnie na serio.
Nestorianizm z kolei (upraszczając) widział w Jezusie dwie osoby: ludzką i połączona z nią osobę Bożego Syna. Jezus byłby w tej koncepcji jakąś hybrydą dwóch osób. Sobór w Efezie przyjął jednak tezę, że „Słowo, jednocząc się przez unię hipostatyczną z ciałem ożywianym duszą rozumną, stało się człowiekiem”. W konsekwencji można powiedzieć: Bóg się urodził, Bóg umarł. I można powiedzieć, że Maryja, choć dała Jezusowi nie bóstwo, a ciało i duszę rozumną, może być nazywana Matką Boga. Ale nie tylko o słowa chodzi. Chodzi o mocne podkreślenie, że jeden podmiot, Boży Syn, będąc jedną z osób Trójcy jednoczy w sobie pełne bóstwo i pełne człowieczeństwo. W osobie Bożego Syna człowieczeństwo ma udział w bóstwie. Niesamowite to wywyższenie człowieka. Nasze bycie dziećmi Bożymi jest czymś więcej niż tylko tytułem.
Monofizyci z kolei twierdzili, że natura ludzka przez złączenie z Bożą przestała praktycznie istnieć. Czy mógł więc Jezus naprawdę doświadczać bólu egzystencji? Czy mógł być zmęczony? Czy mógł odczuwać pokusy? Przeciw nim sobór w Chalcedonie orzekł (KKK 467)
„Idąc za świętymi Ojcami, uczymy jednogłośnie wyznawać, że jest jeden i ten sam Syn, nasz Pan Jezus Chrystus, doskonały w Bóstwie i doskonały w człowieczeństwie, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, złożony z duszy rozumnej i z ciała, współistotny Ojcu co do Bóstwa, współistotny nam co do człowieczeństwa, "we wszystkim... z wyjątkiem grzechu" (Hbr 4, 15). Przed wiekami zrodzony z Ojca jako Bóg, w ostatnich czasach narodził się dla nas i dla naszego zbawienia jako człowiek z Maryi Dziewicy, Bożej Rodzicielki.
Jeden i ten sam Chrystus Pan, Syn Jednorodzony, ma być uznany w dwóch naturach bez pomieszania, bez zamiany, bez podziału i bez rozłączenia. Nigdy nie została usunięta różnica natur przez ich zjednoczenie, lecz właściwości każdej z nich są zachowane i zjednoczone w jednej osobie i w jednej hipostazie” .
Kościół wierzy więc w idealne zjednoczenie w Jezusie bóstwa i człowieczeństwa. Jezus jest jedną z osób Trójcy Świętej. Jednocześnie ten sam Jezus, tak jak każdy człowiek, ma duszę i ciało. Z wszystkimi tego konsekwencjami. Nie jest np. tak, że bóstwo zastąpiło w Jezusie ludzką duszę. Dlatego też Jezus też jak każdy człowiek, mógł „wzrastać w latach i mądrości”. Jednak „ludzka natura Syna Bożego, nie sama przez się, ale przez swoje zjednoczenie ze Słowem, poznawała i ukazywała w sobie wszystko, co przysługuje Bogu”.
I co chyba też ważne, Kościół wierzy, że to zjednoczenie bóstwa i człowieczeństwie w Jezusie Chrystusie będzie trwało już na zawsze. Człowieczeństwo Jezusa nigdy już nie zniknie. Zmartwychwstały Chrystus już na zawsze pozostanie człowiekiem. Czyli jednym z nas. Poszedł do nieba z ludzką duszą i ciałem. Takiego potężnego i rozumiejącego ludzką kondycje mamy Orędownika u Ojca.
Można się zastanawiać, czy za ocalenie prawdy o prawdziwym bóstwie i prawdziwym człowieczeństwie nie zapłaciliśmy zbyt wysokiej ceny, jaką były podziały. Bolesne, bo trwające nieraz do dziś. Na pewno jednak dobrze się stało, że dzięki tym wszystkim sporom uświadomiliśmy sobie, jak doskonałego mamy Pośrednika. W Nim pojednanie Boga z ludźmi przestaje być jedynie wyrównaniem rachunków. Staje się faktycznym uczestnictwem w życiu Boga. Pochylając się pod ciężarem losu, z nosami przy ziemi możemy się uśmiechnąć: mamy przed sobą świetlaną wieczność.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |