Od ponad ośmiu lat grupa byłych piłkarzy Widzewa walczy o pieniądze należne im za grę w tym klubie. Zawodnicy twierdzą, że mają korzystne dla siebie wyroki organów PZPN i sądów powszechnych, jednak klub ich nie realizuje.
"Sprawa ciągnie się od 2004 roku. Po odejściu z Widzewa złożyłem do PZPN zawiadomienie, że klub nie wywiązał się ze swoich zobowiązań finansowych. Później przeszedłem wszystkie możliwe drogi prawne w związku i w sądzie powszechnym. Wyroki były dla mnie korzystne, jednak pieniędzy nadal nie mogę odzyskać. Zastanawiam się więc, po co to wszystko funkcjonuje?" - powiedział PAP Damian Seweryn.
Gdy składał do PZPN pierwszy wniosek dot. wypłaty zaległych pieniędzy, klub z al. Piłsudskiego był mu winien ponad 78 tys. zł. "Zadłużenie powiększa się jednak o odsetki i różne opłaty. Musiałem bowiem płacić za postępowanie przed każdą instancją PZPN, a także przed sądem powszechnym. W sumie w tej chwili od Widzewa powinienem otrzymać ok. 200 tys. zł. To dla mnie ogromna kwota" - podkreślił Seweryn.
Równolegle z nim o odzyskanie pieniędzy z Widzewa przez ponad osiem lat walczą także inni b. gracze tego klubu: Maciej Terlecki, Marcin Morawski, Mariusz Gostyński, Rafał Kaczmarczyk i Robert Dymkowski.
"Widzew w tym czasie funkcjonował bezkarnie. Założono nawet nowy klub, który podpisywał kontrakty z nowymi zawodnikami. Od reszty się odcięli mówiąc, że to nie ich długi" - powiedział Seweryn.
Jego zdaniem próby ucieczki Widzewa od płacenia wcześniejszych zobowiązań powinny się zakończyć w październiku 2011 roku, gdy Związkowy Trybunał Piłkarski orzekł, że klub musi spłacić długi wobec Seweryna, Terleckiego, Morawskiego, Gostyńskiego, Kaczmarczyka i Dymkowskiego. Łącznie była to wówczas kwota przekraczająca 500 tys. zł (plus odsetki).
"Aby nie być zobowiązanym do regulowania zobowiązań RTS Widzew Łódź oraz SPN Widzew Łódź S.S.A., Klub KS Widzew Łódź S.A. winien był nie przejmować po nich miejsca w rozgrywkach ligowych, tylko - jako zupełnie nowy podmiot - rozpocząć nowy sezon od najniższej klasy rozgrywkowej, czego nie uczynił" - napisano w orzeczeniu ZTP z 19 października 2011 r. (pisownia oryginalna - PAP).
"Wyrok jest prawomocny, jednak mimo to nic się w tej sprawie nie dzieje. Do tej pory już wszystkie instancje PZPN nakazały Widzewowi uregulować zaległości, ale klub tego nie robi. Nie próbuje nawet zawrzeć ugody. Na taką postawę Widzewa związek jednak nie reaguje, więc końca sprawy nadal nie widać" - powiedział Seweryn.
On i jego koledzy zgodnie podkreślają, że czują się lekceważeni nie tylko przez Widzew, ale również przez PZPN.
"Widzew unika jakichkolwiek kontaktów. W klubie cały czas twierdzą, że wyrok wydany przez ZTP nie ma racji bytu a oni nie są nikomu nic winni. PZPN też nie potrafi uderzyć pięścią w stół. A przecież do zakończenia tej farsy wystarczyłaby jedna decyzja Komisji Licencyjnej" - zaznaczył Terlecki.
W grudniu ub. roku sąd wyraził zgodę na rozpoczęcie przez Widzew procesu upadłości układowej. Wśród wierzycieli, z którymi klub rozpoczął rozmowy dot. przystąpienia do układu, nie było jednak w/w graczy.
"Mówią, że rozmawiają z wierzycielami, ale z nami nikt się nie kontaktował. Widocznie nie jesteśmy dla nich wierzycielami" - powiedział PAP Morawski.
Zdaniem Gostyńskiego, mimo wydania pozytywnych dla zawodników wyroków PZPN nie jest zainteresowany ich realizacją.
"Na różne wydziały PZPN i na komisje licencyjne trafiają i są tam załatwiane sprawy dużo późniejsze od naszej, a w tym przypadku nic się nie dzieje. To śmieszne" - powiedział PAP Gostyński.
Zdaniem PZPN kolejne kroki w tej sprawie związek będzie mógł jednak podjąć dopiero po "dokonaniu przez sąd powszechny podstawowych rozstrzygnięć na gruncie postępowania upadłościowego" klubu. Do tego czasu "zasadne jest wstrzymanie podejmowania czynności w postępowaniu dyscyplinarnym".
"(...) ewentualne wciągnięcie wierzytelności zawodników na listę wierzycieli RTS +Widzew Łódź+ i przyjęcie układu sądowego (...) będzie mieć fundamentalne znaczenie dla dalszego postępowania dyscyplinarnego" - napisano w stanowisku Komisji Dyscyplinarnej PZPN, które do PAP przesłał rzecznik prasowy związku Jakub Kwiatkowski.
Takim podejściem do sprawy zdziwiona jest reprezentująca Seweryna i Morawskiego mecenas Agata Wantuch. "W związku zapomnieli, że Widzew od lat kwestionuje obowiązek spłaty tych wierzytelności, które nie zostały zarejestrowane w księgach klubu. Zawodnicy nie będą więc uwzględnieni w postępowaniu upadłościowym. Dlatego podciąganie zobowiązań wynikających z orzeczenia Piłkarskiego Sądu Polubownego i Związkowego Trybunału Piłkarskiego pod postępowanie upadłościowe nie powinno mieć miejsca" - powiedziała PAP Wantuch.
W poniedziałek PAP poprosiła Widzew o stanowisko klubu w tej sprawie, jednak do tej pory nie otrzymała żadnej odpowiedzi.