Przepis na wakacje. Składniki: 1 kolorowy wyremontowany bus, zapasy z babcinej spiżarki, parę groszy w kieszeni i 7 głów pełnych pomysłów. Wykonanie: składniki dokładnie wymieszać i połączyć z determinacją. Przed wyruszeniem w drogę wszystko odsączyć z narzekania i marudzenia, co zapewni smak niezwykłej przygody.
Golonka, piwo i basen
Zakup auta i jego remont nie były jedynymi działaniami, jakich podjęli się pabianiccy studenci. By wyprawa mogła dojść do skutku, postanowili zdobyć na nią jakieś pieniądze. O pomoc i wsparcie pisali do różnych instytucji i firm.
– Trudno dziś zliczyć, ile maili z informacją o naszej wyprawie rozesłałam do różnych osób – mówi Karolina Drożdż. – Na początku mało kto deklarował jakąkolwiek pomoc. Dopiero, gdy udało się nam zdobyć pierwszych patronów, chętniej włączyli się też inni. Dziś naszymi opiekunami są: Uniwersytet Medyczny w Łodzi, gdzie większość z nas studiuje, szkoły językowa i kierowców, pabianicka fabryka narzędzi i firma Platinum Oil. Parę groszy udało się nam zarobić na wożeniu naszym busem młodych par do ślubu – wyjaśnia Karolina.
Różnego rodzaju akcje promocyjne i sam widok samochodu pomalowanego w ludowe wzory zaowocowały ciekawymi propozycjami także od osób prywatnych. – Podczas jednej z audycji radiowych, w których opowiadaliśmy o naszych marzeniach i planach związanych z wyprawą, zadzwoniła słuchaczka z Tomaszowa Mazowieckiego i zaprosiła nas na golonkę i piwo, z czego na bank skorzystamy – zdradza Łukasz Mokros. – Od innej osoby dostaliśmy zaproszenie do jej domu z basenem. Również tej propozycji nie zamierzamy odrzucać. Kto wie, może to będzie ostatnia normalna kąpiel, jaka się nam zdarzy po drodze – dodaje Kamila Kot.
Wyjazd na Bałkany, był możliwy także dzięki dobrowolnym wpłatom wielu osób, które o projekcie dowiedziały się z Facebooka i portalu Polak Potrafi, dzięki któremu możliwe jest finansowanie kreatywnych pomysłów.
– Kiedy opowiedzieliśmy o swoim projekcie i pokazaliśmy nasze auto, bardzo wiele osób się do nas odezwało. Mówili, że to świetny pomysł. To zdanie było swoistym refrenem, który pojawiał się w wielu wpisach i e-mailach. Wiele osób chwaliło nas za to, że akcent postawiliśmy na klimaty słowiańskie, a nie hipisowskie, jak robi to bardzo wiele osób – mówi Janek, który podkreśla, że taki wybór nie był jedynie chwytem marketingowym, ale wypadkową zainteresowań i ukłonem w stronę krajów, do których się udają.
– Większość z nas jest zafascynowana kulturą bałkańską, szczególnie kuchnią, muzyką i obyczajami panującymi na tamtejszych terenach. Jadąc tam naszym ludowym busem, planujemy spotkanym osobom opowiadać o naszych rodzimych zwyczajach, folklorze i wszystkim tym, co stanowi naszą tożsamość.
Kolorowa ekipa
Uczestnicy wyprawy w ciągu miesięcznej podróży zamierzają odwiedzić Ukrainę, Rumunię, Serbię, Kosowo, Bośnię i Hercegowinę, Chorwacje, Słowenię, Austrię i Niemcy. Wyprawa ma się zakończyć na Przystanku Woodstock.
– Urokiem naszej wyprawy jest to, że nie chcemy się spieszyć. Jesteśmy otwarci na przygody. Nasza doba może trwać nawet 36 godzin. Zatrzymywać będziemy się w miejscach, które czymś nas urzekną. Póki co, do końca nie wiemy, co będziemy jeść i pić. Zabieramy ze sobą trochę przetworów, makaronów i puszek, a także instrumenty muzyczne, na których gramy. Liczymy na to, że nasza gra zachwyci kogoś, kto w razie czego zechce nas nakarmić – marzy Michał.
To, co wydarzy się podczas drogi, dziś owiane jest jeszcze tajemnicą. Wiadomo natomiast, że przy takim składzie o nudzie nie będzie mowy. W 7-osobowej ekipie jest bowiem Łukasz, który – jak zapewniają inni – wszystko wie i zawsze mówi pewnym głosem. Wyprawa jest dla niego odskocznią od studiów medycznych, które traktuje bardzo poważnie. Jego rolą i przypisanym zadaniem na czas wyjazdu będzie... bycie mądrym.
Z racji na to, że nie znosi wolnego czasu, będzie pełnił także rolę drugiego kierowcy. Barwną postacią w ekipie jest również Michał, nazywany przez resztę „Imprezesem”, co w wolnym tłumaczeniu znaczy „największy biesiadnik”. Jest także fanem kultury słowiańskiej i człowiekiem studiującym życie. Jak mówią jego koledzy, to człowiek renesansu, który chce wszystkiego spróbować. Na wyprawę zabiera ze sobą bęben, na którym podobno umie grać.
Jedno z miejsc w busie będzie należało do Janka, który marzył o tym, by zostać motorniczym. Niestety albo na szczęście, dostał się na medycynę, której studiowanie nie zabiło jego indywidualności. Gra na gitarze i ma jamnika, którego zostawia w domu.
Najmniej chętnie o sobie mówi Kamila, która podobno do niczego nie podchodzi poważnie. Bywa wszędzie i nigdzie, za to słychać ją nawet wtedy, gdy jej nie ma. Jej atutem jest głowa pełna pomysłów, które... woli, by realizowali inni. Jak ma dobry dzień, potrafi cały czas mówić rymem i błyszczeć słowotwórstwem. Jak stwierdza z uśmiechem, czasem jest jej przykro, że jej koledzy, przyszli lekarze, są tacy mądrzy. Ona sama, na razie, studiuje na politechnice.
Kolejnym uczestnikiem wyprawy jest Piotr, który podkreśla, że ze wszystkich ma do siebie największy dystans. Podobno potrafi czasem stanąć obok siebie. Mając zaś deficyty w asertywności, zgodził się być maskotką drużyny, pchać busa, gdy zajdzie taka potrzeba, a nawet pomagać w kuchni Karolinie, na której głowie ma być pilnowanie, by przynajmniej część ekipy nie umarła z głodu. Jak podkreślają jej przyjaciele, jako przyszły psycholog, ma delikatny charakter, uroczo się gniewa i jest lepszą połową „Dudka”, o którym można by opowiadać godzinami. Ten ostatni jest mózgiem operacji, pierwszym kierowcą, przyszłym lekarzem i zwolennikiem spontanicznych pomysłów. Gdy zajdzie potrzeba, gotów jest na podstawie instrukcji naprawić busa.
Po przedstawieniu ekipy pytanie o to, czy wyjazd będzie udany, wydaje się zbędne.