Z jeepa wyskakujemy prosto na ścieżkę pełną gryzących mrówek. Jesteśmy w Masindi, pięć godzin jazdy od Kampali, stolicy Ugandy. Powietrze gorące i statyczne, dokoła soczysta zieleń. Przed nami biały kościół, naznaczony czasem. Na odrapanej fasadzie wyraźny napis: „Polonia Semper Fidelis”. Tak, tutaj była Polska...
Na przełomie 1942 i 1943 roku około 18 tys. Polaków, przede wszystkim kobiet i dzieci, z głębi mroźnej sowieckiej Rosji trafiło na gorącą afrykańską ziemię. 22 obozy na terenach dzisiejszej Ugandy, Tanzanii, Kenii, RPA i Zambii były ich domem przez ponad 8 lat. „To jeden z najpiękniejszych okresów w życiu” – mówią Artur Woźniakowski i Danuta Sedlak. Byli dziećmi, kiedy losy rzuciły ich wraz z matkami i rodzeństwem do Afryki. Dziś opowieści o tam-tamach, kolorowych strojach lokalnej ludności i wspomnienie zapachu czerwonej rozgrzanej ziemi wywołują błysk w oczach, a na twarzach maluje się uśmiech i tęsknota za światem, którego już nie ma, ale wciąż żyje w nich. Mają więc swój „Klub pod Baobabem” i fotografie, na których widać mamę przed chatką pokrytą trawą słoniową, procesję pośród palm albo pierwszy teatr „z prawdziwego zdarzenia” nad jeziorem Wiktoria. W głębi egzotycznego buszu była ich Polska. Jej ślady zostały tam do dziś.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |