Mieszkańcy niewielkiej miejscowości w beskidzkim „trójmieście” nie mają kompleksów przy Krynicy-Zdroju czy Muszynie. Niektórych to dziwi, ale tylko do czasu poznania długiej, bogatej, burzliwej i ciekawej historii Tylicza.
To jest mniej więcej w tamtym miejscu – Janusz Kieblesz, tyliczanin, przewodnik beskidzki, pokazuje punkt, gdzie jest Przełęcz Tylicka. – Jest drugą najniżej położoną przełęczą w Karpatach – dodaje. Stąd brało się bogactwo i bieda Tylicza.
Przełęcz
Jeszcze kilka lat temu uważano, że to niemożliwe. Odkrycia przyniosły dowody, że Rzymianie jednak przeprawili się przez Karpaty. Którędy? Wiadomo, że nie przez Tatry. Szli drogą, która przedstawiała możliwie najmniejsze trudności. Tędy. Przez Przełęcz Tylicką. – Tędy szli również kupcy podążający szlakiem bursztynowym. Tylicz swego czasu posiadał prawo składu, czyli ówcześni handlowcy musieli wystawiać tu swe towary. Płacili również cła. Stąd brał się rozwój i bogactwo – opowiada Janusz Kieblesz. Tylicz strzegł również południowych rubieży królestwa Kazimierza Wielkiego. To też miało znaczenie w procesie rozwoju miasta. – Świetność Tylicza przypada na XIV i XV wiek. To, co było źródłem bogactwa, stało się też przyczyną upadku. Wiele razy miejscowość przeżyła przemarsze obcych wojsk. – Pierwszy raz w 1410 roku, kiedy Jagiełło, idąc pod Grunwald, zostawił sądecką szlachtę, by broniła ziem od południa przed Węgrami. Wojska Zygmunta Luksemburczyka pod wodzą Ścibora ze Ściborzyc zostały odparte spod Sącza, ale uciekając przez Tylicz, spaliły miasto po raz pierwszy – dodaje mój przewodnik.
Ikona
Prawdopodobnie wtedy spłonęła pierwsza cerkiew tylicka. W każdym razie w Muzeum Narodowym Ukrainy przechowywana jest bardzo cenna ikona z XV wieku (jako jedyna eksponowana za grubą taflą szkła), przedstawiająca świętych Kosmę i Damiana. Obraz ten pochodzi z tylickiej cerkwi, być może tej pierwszej, dawno nieistniejącej. W muzeum dziejów Tylicza zobaczymy również rysunek drugiej cerkwi. Ona również nie istnieje od wieków. W 1638 roku została rozebrana po latach sporów wyznaniowych, kiedy zamieszkujący Tylicz Łemkowie niezbyt chętnie chcieli podporządkować się unii brzeskiej. Ostatecznie doszło do likwidacji prawosławnej parafii. Cerkiew rozebrano, a drewno z niej posłużyło do zadaszenia budowanego właśnie kościoła parafialnego pw. św. Józefa w Muszynie. Myliłby się ten, kto by sądził, że relacje między Łemkami a ludnością etnicznie polską były wrogie czy napięte. – Przez wieki ludzie mówili i po polsku, i po łemkowsku. Śpiewać chodzili i do kościoła, i do cerkwi. Co miało dobre skutki, bo mój dziadek, dzięki znajomości łemkowskiego, przeżył powrót w 1939 roku ze Wschodu – opowiada Janusz Kieblesz.
Prawo miecza
Historycznie Tylicz przez wieki – choć po akcji „Wisła” jego ludność zmniejszyła się z 2 tys. do raptem 500 mieszkańców – zawsze był katolicki, a w każdym razie kościelny. Wchodził w skład Państwa Muszyńskiego, którym rządzili biskupi krakowscy. Najpierw Tylicz był znany jako wieś o nazwie Ornamentum, czyli Ozdoba. Prawa miejskie po raz pierwszy otrzymał w 1363 roku. Nazywał się wówczas Miastko. Notabene Danko z Miastka w 1597 roku był założycielem wsi Krynica. Po upadku miejscowości ponownie prawa miejskie nadaje mu bp Piotr Tylicki, od którego miejscowość bierze obecną nazwę. On też funduje stojący do dziś drewniany kościół. W dziejach miast był i taki czas, że Tylicz miał prezydenta. Jedynego w regionie poza Sączem. Mieścił się tu również sąd.
– W kluczu biskupim były dwa miasta: Tylicz i Muszyna oraz kilkadziesiąt wsi. Rady miejskie miały przywilej sądowy z prawem miecza włącznie. Był to duży i znaczący sąd – objaśnia Janusz Kieblesz. Co ciekawe, zachowały się XVII- i XVIII-wieczne księgi miejskie. Kopalnia wiedzy. W nich przeczytamy m.in. relację z procesu o czary Oryny Pawliszanki. Pisze o nim Janusz Cisek w monografii Tylicza. Był 12 kwietnia 1763 roku. „Świadkowie, jako dowody świadczące przeciwko oskarżonej, podawali zbieranie rosy o świcie do konewki, zaczarowanie bydła sąsiadom tak, że nie dawało mleka oraz ukrycie Komunii św. w dłoniach w czasie Mszy w tylickiej cerkwi” – pisze. Mimo tortur nie przyznała się do winy. Została skazana na spalenie na stosie.
Kamienie ze świata
Za nowym kościołem w Tyliczu wchodzimy z ks. prał. Marianem Stachem na teren wielkiego ogrodu różańcowego z wieńczącą całe założenie przestrzenne Golgotą. Wspinamy się na nią i z góry podziwiamy panoramę Tylicza. Z lewej nowy kościół parafialny. Wzgórze na wprost to Szubienica. – To jest właśnie świadek tamtych czasów. Te pola przed górką nazywane są Łaski. Skazany mógł tu wyprosić dla siebie łaskę. Orynie się udało. Spalenie żywcem zamieniono na ścięcie mieczem – opowiada Janusz Kieblesz. Z tamtej strony Szubienica, a my stoimy na Golgocie. Kiedy patrzy się na nią z dołu, przypomina znany z ikonografii motyw wieży Babel. – Wokół ma stacje drogi krzyżowej. W środku groty, a w nich – choć jeszcze nie we wszystkich – płaskorzeźby, instalacje religijno-patriotyczne. Na szczycie grupa ukrzyżowania. – Golgotę zbudowano z kamieni z całego świata. To symbol tego, że Jezus umarł za wszystkich, za każdego człowieka – tłumaczy ks. Stach. Wraz z ogrodem różańcowym już teraz kompleks stanowi niezwykłe miejsce. Unikatowe. – Podobna Golgota jest chyba tylko w Licheniu – informuje ks. Marian. Wśród 20 stacji różańcowych rozłożono przyklejone do głazów tablice z tekstami z Biblii, sentencjami, cytatami z literatury. Jest ich ponad 200. – Największą moją radością jest to, że ludzie tu przyjeżdzają. Tylko w lipcu było tu 11 tys. zwiedzających. Niektórzy przychodzą się modlić, inni zwiedzać, ale myślę, że każdemu coś zostaje z chwil, które tu spędza – uważa ks. Stach. Co dotyczy całego Tylicza, bo jest tu co obejrzeć, jest gdzie mieszkać (jedne z najlepszych w Polsce gospodarstw agroturystycznych), jest się czym zachwycić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |