Ostatnie wybory parlamentarne na Łotwie wygrało ugrupowanie reprezentujące łotewskich Rosjan. Zgoda od lat sympatyzuje z Jedną Rosją Władimira Putina, a podczas kampanii wyborczej odmówiła potępienia aneksji Krymu.
Rosja od kilku miesięcy systematycznie zwiększa nacisk na kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Na Ukrainie przybrało to formę bezpośredniej interwencji wojskowej, w Estonii – drobnych prowokacji granicznych, a w Polsce czy Mołdawii sankcji gospodarczych. W październiku okazało się jednak, że Rosja jest w stanie równie skutecznie uzyskać wpływ na wewnętrzne sprawy krajów UE, wykorzystując demokratyczne metody. Wybory do łotewskiego parlamentu wygrała partia Zgoda. Zdobyła 23 proc. głosów, co przełożyło się na 24 mandaty. Teoretycznie jest to ugrupowanie kierujące ofertę do socjaldemokratycznych wyborców. W praktyce reprezentuje ono rosyjską mniejszość żyjącą na Łotwie i sednem jego programu jest zacieśnianie relacji z macierzą.
Ostatecznie u władzy pozostanie centroprawicowa koalicja ugrupowań opozycyjnych. Partie Jedność, Związek Zielonych i Rolników oraz Zjednoczenie Narodowe utworzą wspólny rząd, na którego czele ponownie stanie premier Laimdota Straujuma. Wydarzenia na Łotwie budzą jednak uzasadniony niepokój w całym regionie. Wszak trudno uznać za normalną sytuację, w której drugi raz z rzędu wybory wygrywa partia izolowana na scenie politycznej, o poglądach stojących w jaskrawej sprzeczności z łotewską racją stanu.
Typowi socjaldemokraci?
Partia Zgoda pozornie nie wyróżnia się niczym na europejskiej scenie politycznej. Opowiada się za solidarnością społeczną, państwem opiekuńczym, równymi prawami dla mniejszości i walką z dyskryminacjami. Ma również status obserwatora w Partii Europejskich Socjalistów.
Na pierwszy rzut oka duże zaufanie wzbudza też lider Zgody Nił Uszakow. Z pochodzenia jest Rosjaninem, ale ma łotewskie obywatelstwo i płynnie porozumiewa się zarówno w tym języku, jak również po angielsku, niemiecku i duńsku. Wykształcony na uniwersytetach w Rydze i na University of Southern Denmark, w 2009 roku, mając zaledwie 33 lata, został wybrany na burmistrza stolicy. W ciągu 5-letnich rządów zaskarbił sobie sporą sympatię mieszkańców Rygi, zarówno Rosjan, jak i Łotyszy. Gdy w 2011 r. zasłabł podczas półmaratonu i przez kilka dni był w śpiączce, wyrazy wsparcia i sympatii płynęły z całego kraju. Młody i popularny polityk w naturalny sposób został więc liderem partii Zgoda. Rosły nadzieje na to, że kojarzone z rosyjską mniejszością ugrupowanie zacznie przyciągać łotewskich wyborców. Sprzyjała temu także pogarszająca się sytuacja gospodarcza. W 2009 r. spadek PKB wyniósł prawie 18 proc. Kraj znalazł się pod kroplówką otrzymaną od Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Rząd wprowadził drastyczne oszczędności. Pozwoliły one odbić się łotewskiej gospodarce od dna i wrócić na ścieżkę wzrostu. Lata zaciskania pasa zmęczyły jednak łotewskie społeczeństwo, które coraz przychylniej patrzyło na prosocjalny program partii pod wodzą Niła Uszakowa.
Kampania w cieniu Putina
Jeszcze na początku tego roku wydawało się, że kampania parlamentarna będzie przebiegała pod znakiem gospodarki, a Zgoda może zostać zdecydowanym zwycięzcą i przełamać nieufność rodowitych Łotyszy. Sytuację zmieniła agresywna polityka Kremla, aneksja Krymu, inwazja na Donbas, a przede wszystkim mniej lub bardziej otwarte groźby wobec Łotwy. Moskwa od kilku miesięcy ostrzega łotewskie władze przed konsekwencjami dyskryminowania rosyjskiej mniejszości, mnożą się również prowokacje wojskowe – naruszanie przestrzeni powietrznej i wód terytorialnych.
W sytuacji wzrostu zagrożenia ze strony potężnego sąsiada partia Zgoda i Nił Uszakow zaprezentowali zdecydowanie mniej „socjaldemokratyczne” oblicze. Burmistrz Rygi odmówił potępienia aneksji Krymu przez Rosję. Coraz częściej podnosił w kampanii kwestię konieczności zorganizowania referendum w sprawie ustanowienia rosyjskiego drugim oficjalnym językiem na Łotwie. Kolejnymi wypowiedziami rujnował kapitał zaufania Łotyszy. W rozmowie z agencją informacyjną LETA stwierdził, że łatwiej mu rozmawiać o łotewskich sprawach „w Moskwie niż w Berlinie albo w Waszyngtonie”. Miesiąc przed wyborami w wywiadzie dla rosyjskiej telewizji zapytany o stosunek do Władimira Putina oświadczył, iż to najlepszy partner polityczny, jaki mógłby się przytrafić Łotwie. Uszakow próbował przedstawić swoją prorosyjskość jako przejaw ekonomicznego pragmatyzmu – przyciągnięcie jeszcze więcej rosyjskiego kapitału i turystów miałoby być receptą na wzrost gospodarczy.
Mozolnie zbierane poparcie łotewskich wyborców zostało roztrwonione przez partię Zgoda w kilka tygodni. Rosyjskie partykularyzmy wzięły w jej programie górę nad interesami Łotwy. W takich okolicznościach socjaldemokraci stali się bardzo łatwym celem krytyki ze strony rządzącej koalicji. Urzędująca premier Laimdota Straujuma w dniu głosowania podkreśliła: „Te wybory są wyjątkowe ze względu na wydarzenia na Ukrainie. Ludzie boją się tego, co się wydarzy, bo my też mamy wspólną granicę z Rosją”. Nieufność Łotyszy wobec partii Zgoda wzrosła, gdy tuż przed wyborami nieznani sprawcy umieścili w internecie nagranie sprzed kilkunastu lat. Rzeczniczka rządu, Jena Temulevich, uczestniczy w nim w castingu do filmu pornograficznego. Opozycja zaprzecza oskarżeniom, ale na jej udział w brudnej kampanii wskazuje fakt, że taśma pochodzi z Moskwy.
Pyrrusowe zwycięstwo
Październikowe wybory parlamentarne zakończyły się wygraną Zgody, lecz poparcie dla niej ograniczyło się niemal wyłącznie do żyjącej na Łotwie rosyjskiej mniejszości. Opozycyjne ugrupowania bez trudu sformowały rządzącą koalicję. Mamy więc status quo w stosunku do poprzednich wyborów, lecz przepaść między opozycją a rządem jeszcze się pogłębiła. Nił Uszakow uznał za skandal fakt, że mimo bycia liderem zwycięskiej partii prezydent nawet nie próbował powierzyć mu misji utworzenia rządu.
Dwuznaczne stanowisko Zgody i jej lidera wobec agresywnej polityki Rosji w regionie budzi uzasadnione obawy Łotyszy. Równie kontrowersyjnie zachowują się przedstawiciele rosyjskiej mniejszości wybrani na Łotwie do parlamentu europejskiego. Ich liderka Tatiana Żdanok regularnie występuje w prokremlowskich mediach oraz składa oficjalne wizyty w zaanektowanych przez Rosję Krymie i Osetii Południowej.
Z drugiej strony zarówno wśród Łotyszy, jak i tamtejszych Rosjan nie brakuje bardziej wyważonych głosów, żałujących szansy na współpracę zaprzepaszczoną po wyborach parlamentarnych. Rosjanie z łotewskim paszportem korzystają ze wszystkich przywilejów związanych z obywatelstwem UE oraz wyższej stopy życia niż na Wschodzie. Symbolem tego sukcesu jest właśnie Nił Uszakow. Otwarty na Europę i zasymilowany z Łotwą burmistrz Rygi jest o wiele lepszym partnerem do rozmów niż „twardogłowa” Tatiana Żdanok czy druga partia rosyjskich Łotyszy – znacznie bardziej radykalna formacja O Prawa Człowieka w Zjednoczonej Łotwie. Tak sprzyjający klimat do powołania wielkiej koalicji w łotewskim parlamencie i rozmów o narastających problemach etnicznych może się już nie powtórzyć.
Bezpaństwowcy
Tematu rosyjskiej mniejszości na Łotwie żaden rząd nie będzie w stanie zamieść pod dywan. To ponad jedna czwarta mieszkańców. Obie strony mają do siebie uzasadnione pretensje. Łotysze wątpią w lojalność mieszkających w ich kraju Rosjan. Ci z kolei skarżą się na dyskryminację niespotykaną w realiach UE. Bez zdania egzaminu ze znajomości łotewskiego języka i kultury nie mają nawet prawa do obywatelstwa. A to wiąże się z brakiem perspektyw na dobrą pracę i zarobki. W tej sytuacji znajduje się ok. 280 tys. Rosjan. Agresywna polityka Kremla zachęca ich do zajmowania coraz twardszego stanowiska.
Żądania rosyjskiej mniejszości, choć po części mające racjonalny charakter, wzmacniają niepokój łotewskiego społeczeństwa. Największe przedsiębiorstwa i sektory są w rękach wschodniego kapitału, powtarzają się graniczne prowokacje. Poczucia bezpieczeństwa Łotyszy nie wzmacnia ledwie kilkutysięczna armia, której szeregi podczas niedawnego kryzysu gospodarczego zostały uszczuplone. Okoliczności te sprzyjają wzrastaniu poparcia dla łotewskich nacjonalistów. Radykalne Zjednoczenie Narodowe, które wprost określa partię miejscowych Rosjan mianem „piątej kolumny”, jest już czwartą siłą polityczną w kraju i weszło w skład rządzącej koalicji.
Polityczny układ sił po wyborach został na Łotwie zachowany, a rosyjska mniejszość nie przejęła władzy. Sytuacja jest jednak patowa, a rozłam w społeczeństwie pogłębia się.