To już ostatnia w tym roku podróż „w głąb”, tym razem do Bobowej, która słynie nie tylko z koronek.
Koronki dla Bony
Bobowa leży na szlaku średniowiecznych miasteczek Małopolski. Czas oszczędził klasyczny rynek, ale domów wokół już nie. Zapewne w latach „wspaniałego” socjalizmu powstały szpetne gmaszyska, które najlepiej byłoby zburzyć… Rynek bobowski wyróżnia wśród innych kamienna figura kobiety zajętej pracą. – To Zosia koronczarka, zresztą w Bobowej wszystkie kobiety to Zosie – śmieje się Jadwiga Bryndal, szefowa Centrum Kultury i Promocji Gminy Bobowa. Zosia z rynku siedzi na wysokim krzesełku i wykonuje koronkę klockową, czyli jeden z najważniejszych symboli miasta. – Według tradycji koronkę i sposób jej wykonania do Polski przywiozła królowa Bona – mówi pani Jadwiga. Wyrobem koronek zajmowały się bobowskie mieszczki. Był to towar luksusowy, dostarczany na dwór królewski czy dwory szlacheckie. Biedni chłopi nie mogli sobie na koronkę pozwolić. Czas raz osłabiał, raz wzmacniał rozwój koronczarstwa. Dość powiedzieć, że kiedyś istniała w Bobowej klasa w szkole zawodowej, w której dziewczęta uczyły się wykonywać koronki. W pobliskiej Jankowej działała prężnie spółdzielnia „Koronka”, która w dobrych latach zatrudniała nawet 400 osób. – Dziś jest w upadłości. Zresztą koronka przetrwała do dziś dzięki rodzinom, w których kobiety przekazywały swym córkom, wnuczkom umiejętność robienia koronek – wyjaśnia pani Jadwiga.
Mural NeSpoon
Zachowaniem tradycji koronczarstwa zajmują się bobowskie Centrum Kultury i Stowarzyszenie Twórczości Regionalnej. Organizują warsztaty dla dzieci w szkołach, wystawy. Raz w roku odbywa się Międzynarodowy Festiwal Koronki Klockowej. – Koronki klockowe robię od 10. roku życia, a nauczyła mnie tego babcia. Łatwa praca to nie jest, ale jak się już nabędzie doświadczenie, to robota idzie… – mówi Joanna Malec. Żeby wykonać koronkę, potrzebny jest wałek albo, jak go w Bobowej nazywają, bęben, wykonany z materiału wypchanego sianem. Na bęben przypinany jest wzór koronki. – Nawijamy lniane nici na specjalne kołeczki zakończone tak zwanym klockiem i wykonujemy koronkę. Pomagają w tym jeszcze szpilki i szydełko. Splotów jest dość dużo, na przykład płócienko, girlandka, siekanka, pikotki, listeczki, krateczka w kształcie plastra miodu. Bobowskie są ślimaki, liście kasztana lub dębu – stare i dobre bobowskie wzory koronek – mówi pani Joanna. Dzieci do nauki koronczarstwa jest sporo, choć tylko niektóre wracają potem do tego rękodzieła. – Zabiegamy o to, żeby koronka klockowa w Bobowej nie zniknęła – podkreśla Joanna Bryndal. Na pewno nie zniknie ze ściany Centrum Kultury, gdzie artystka NeSpoon namalowała niezwykły mural.
Świadek zamordowanej historii
Ostatni przystanek w Bobowej trzeba zrobić w synagodze. Zachowała się, bo Niemcy nie zdążyli jej wysadzić. Wymordowali jednak całą żydowską społeczność miasta. Od 24 lat administratorem synagogi jest miejscowy fryzjer Jan Podosek. – Synagoga to kawał kultury i historii żydowskiej w Bobowej. Przed wojną mieszkało tutaj 800 Żydów, czyli 40 proc. wszystkich mieszkańców. Trzymali się handlu, ale nie prowadzili jatek, bo Żyd w mięsie robił nie będzie – opowiada pan Jan. Do Bobowej sprowadził ich Michał Jaworski w 1732 roku. Synagoga została zbudowana w 1756 r., musiała być niżej usytuowana niż kościół parafialny. – Takie wtenczas były przepisy – wyjaśnia administrator. Budynek nie jest muzeum, lecz domem modlitwy. Jest więc w środku bima, a za nią drewniane schodki prowadzące do wnęki w pięknie ozdobionej ścianie, gdzie przechowuje się Torę. Żydzi przyjeżdżają z całego świata modlić się w bobowskiej synagodze. Tak samo jak na odległym o 3 km cmentarzu. Ostatnio synagoga jest odnawiana, a podczas renowacji odkryto niezwykle barwne freski przedstawiające m.in. Jerozolimę, menorę i drzewo oliwne. – Mają wrócić do pierwotnej świetności – dodaje pan Jan.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |