Żółte to nie tylko gratka dla mediewistów. To średniowieczny pomysł na współczesną wieś.
Na jeden dzień poddrawska miejscowość zamienia się w tętniącą życiem średniowieczną osadę. Rycerstwo prezentuje oręż w obozach, mistrzowie zdradzają tajniki rzemiosła, a ciżba uwija się między stoiskami, zapraszając do zabawy czy degustacji.
Historycznie i smacznie
– To pomysł na ożywienie lokalnej społeczności, integrację mieszkańców, zabawę, ale i przyciągnięcie turystów – mówi Jolanta Pluto-Prądzyńska, dyrektor Ośrodka Kultury w Drawsku Pomorskim, który organizuje Jarmark Średniowieczny. Pomysł spodobał się mieszkańcom Żółtego, którzy plany mają znacznie ambitniejsze niż jednodniowa impreza. – Jarmark organizujemy po raz trzeci. Każdego roku odwiedza nas coraz więcej osób, ale mamy nadzieję, że wkrótce będzie to nie tylko jeden dzień w roku. Mamy swoją historię i chcemy ją wykorzystać – przyznaje Wojtek Kowalczyk, sołtys Żółtego. Wieczorem z sołtysa przemieni się w biskupa udzielającego chrztu Mieszkowi I. To przedstawienie, które przygotowali specjalnie z okazji rocznicy chrztu Polski. – Czuję odpowiedzialność spoczywającej na mnie roli najważniejszej osoby w państwie – przyznaje książę Mieszko I, osobiście obracając na rożnie pieczone prosię z jabłkiem w pysku. Księciem jest do wieczora, do ślubu z Dobrawą.
Potem na powrót zadowoli się rolą mieszkańca pobliskiego Nętna. Bo zapał mieszkańców Żółtego udzielił się też sąsiadom z okolicznych wsi. – U nas nie trzeba było nikogo specjalnie namawiać do takiej zabawy. Szykujemy wszystko, przebieramy się i doglądamy, żeby od naszego stoiska nikt głodny czy niezadowolony nie odszedł – dodaje Piotr Stępień. Od stoiska Nętna rzeczywiście odejść głodnym nie sposób. Podejmując historyczno-kulinarne wyzwanie, najlepsze gospodynie postawiły na pierogi, kaszę jaglaną i miętę. – Pomysł nam się spodobał, podjęliśmy więc rękawicę i zabraliśmy się do dzieła. Nie spodziewaliśmy się nawet, że tak to się rozkręci – śmieje się Renata Bronikowska, dwojąc się i trojąc podczas szykowania pajd chleba ze smalcem.
Wieś z pomysłem
Przygotowania do jarmarku trwają cały rok. W zimie na warsztatach ceramicznych czy wikliniarskich mieszkańcy zdobywali przydatne umiejętności. – Długo mieszkaliśmy poza wsią. Wróciliśmy z mężem 8 lat temu, już na emeryturze. Ten pomysł więc wstrzelił się idealnie w nasz wolny czas. Ale myślę, że dla wielu mieszkańców to dobra sprawa, bo w tak niewielkiej miejscowości łatwo popaść w marazm, zamknąć się w czterech ścianach i przez okno patrzeć, jak wieś wymiera. A tak można się spotkać, pogadać, nauczyć czegoś nowego – przyznaje Eliza Zielińska. We własnoręcznie przygotowanym stroju pokazuje dzieciom, jak wyplatać bransoletki ze sznureczków i koralików. – No i jest jakiś pomysł na maleńką wieś – dodaje.
Na podwórko pana Mariana zaprasza zapach i tabliczka informująca, że jest tam piec chlebowy. Gospodarz, oczywiście w stroju z epoki, pilnuje, by palenisko nie wygasło, a wypieki nie spłonęły. Na świeże bochny chleba i drożdżowe bułeczki chętnych nie brakuje. – Dobry pomysł – Marian Malec chwali imprezę. – Ale jak wszędzie: jednym się podoba, inni kręcą nosem, bo się bawić nie potrafią – dodaje. On bawić się potrafi, więc chętnie się w nią włączył, wykorzystując stary piec stojący w komórce. Gospodarz nie ma też wątpliwości, że stylizowanie maleńkiej wsi na skansen to – paradoksalnie – szansa na jej ożywienie.
– Chcemy, aby w przyszłości wieś Żółte stała się wioską tematyczną. W pobliżu mamy historyczną perełkę, nazywaną drugim Biskupinem, czyli Wyspę Świętych Koni. Warto to wykorzystać – mówi Jolanta Pluto-Prądzyńska. – Planujemy budowę świetlicy z zapleczem socjalnym i pokojami noclegowymi dla studentów archeologii, którzy przyjeżdżają tu na wykopaliska, z izbą muzealną, a docelowo chcielibyśmy stworzyć grodzisko. To da wsi szansę na rozwój, a mieszkańcom zajęcie – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |