Podobno to turyści przywieźli i zostawili nazwę „mała Szwajcaria”. Są góry i doliny, blisko jezioro, jest urokliwy wiejski klimat. Ceny zostały polskie.
W sierpniowy weekend odbyły się Otwarte Wrota Pogórza, impreza promująca walory i atrakcje turystyczne m.in. Pogórza Ciężkowickiego, Rożnowskiego, Wiśnickiego. – To są atrakcje zarówno przyrodnicze, jak i historyczne, kulturowe, ale również nowe miejsca, w których można ciekawie spędzić czas – tłumaczy Piotr Firlej z Centrum Usług Turystycznych w Tuchowie, koordynator przedsięwzięcia. Wrota otwarły się również w okolicach Iwkowej. Zapraszamy do odwiedzenia do tego rejonu w ramach wakacyjnych wędrówek po diecezji.
Dwa i pół tysiąca
W niedzielne popołudnie do Winnicy Nowizny w Połomiu Małym przyjechało ponad 30 osób. – Zacząć muszę od tego, że ja pochodzę z tego tam domu – Bogusław Kamiński, właściciel Winnicy, pokazuje budynek oddalony o 100 metrów od miejsca, w którym stoimy. Kiedy się ożenił, wraz z żoną postanowili wybudować dom. Brat Bogusława darował teren. Stanął dom. Dość duży. Państwo Kamińscy otworzyli agroturystykę. Poszukiwali jednak dodatkowych atrakcji. – Mieliśmy pomysł na sad, ale ziemię mamy lekką, na stoku o południowej wystawie byłoby trudno utrzymać owoce. Trafiłem na Romana Myśliwca z Jasła, od którego kupiłem sadzonki winorośli. Najpierw kilka, potem kilkadziesiąt, kilkaset, a teraz mam tu 2,5 tys. – pan Bogusław pokazuje stok porośnięty winogronami. Dużo? Mało, bo to nie jest winnica towarowa, ale – jak mówi gospodarz – edukacyjno-eksperymentalna.
Coś dla najmłodszych
Schodzimy kilka kroków po stoku. Gospodarstwo Kamińskich jest enoturystyką, czyli turystyką winiarską. Dlatego na stoku rośnie w rzędach 10 odmian winorośli. Europejskie, amerykańskie, azjatyckie. – Pierwszy rząd, winorośl prowadzona górą, to Swenson Red, odmiana deserowa, aromatyczne owoce, miąższ jednak twardy i trudno wycisnąć z niego sok. Drugi rząd – francuska Aurora, wiele zalet, ale wino z niej musi być zmieszane z innym, bo samo nie nadaje się do picia. Dalej odmiana amurska, potem węgierska Bianca – pokazuje turystom właściciel. Po kilku chwilach przechodzą do piwniczki, do degustacji. Dzieci w tym czasie nie nudzą się. – Zorientowaliśmy się, że musimy coś dla nich zrobić – przyznaje pan Bogusław. Niedawno powstał zatem w gospodarstwie park siatkowo-linowy, który najmłodsi niechętnie opuszczają. Trochę starsi mogą skorzystać z tyrolskich zjazdów na linie. Gdy dzieciom znudzi się park, mogą pokarmić daniele, które także są hodowane na Nowiźnie.
Rośnie na Pacanach
Otwarte drzwi ma również cały czas „Zagroda na Pacanach”. – Zdarzyło się jednego razu, że na tej polanie zatrzymaliśmy się z mężem w czasie wędrówki po północnej wierzchowinie iwkowskiej i tak nas urzekła, że zdecydowaliśmy się kupić działkę, by wybudować tu miejsce wypoczynku dla podobnych do nas ludzi, którzy cenią ciszę, przyrodę i święty spokój – opowiada Katarzyna Jasnos. Rodzice tylko pytali, po co im te pacany. – Bo w gwarze „pacany” to takie miejsce do niczego. Ani ziemia dobrej klasy, ani dojazdu nie ma – tłumaczy pani Kasia. Wbrew nazwie powstało tu wyjątkowe miejsce, którym zachwycają się turyści. Wystarczy poczytać recenzje na jednym z najbardziej znanych na świecie serwisów rezerwacyjnych. W dużym, nowym domu Jasnosowie utworzyli niebieską i zieloną zagrodę, inaczej apartament. Każdy dla 5-osobowej rodziny, każdy z kominkiem. Teren położony jest wysoko w lesie, jednak polana otwarta jest na południe, dlatego widoki są przepiękne. Na ogrodzonym terenie wybudowali jeszcze leśną saunę. Mają też nowe plany.
Zdrowe, bo lokalne
Zaczęli przenosić na Pacany spichlerz z 1827 roku. Drewno już jest na miejscu. Trzeba jeszcze zwieźć kamień. – Chcemy utworzyć „Galerię w lesie” – uśmiecha się Katarzyna. Inni śmieją się, kiedy to słyszą, ale pomysł jest skrojony pod potrzeby turystów, którzy tu zaglądają. Bo ta galeria z jednej strony będzie miejscem wystawiania (i sprzedaży) prac przez miejscowych artystów, a z drugiej punktem, w którym będzie można zaopatrzyć się w dobre, lokalne produkty spożywcze. – Turyści tym się interesują. Moim gościom, jeśli chcą, wysyłam listę lokalnych produktów do kupienia, ale na razie, chcąc je kupić, muszą jeździć od miejsca do miejsca. Niedługo takie rzeczy będzie można kupić w galerii – mówi. A jest co, bo na przykład turyści oblizują się już teraz na Pacanach choćby po podpłomykach z cukrem i śmietaną od Agaty Kosakowskiej z Dobrocieszy, która trzy dni w tygodniu wypieka w małej tradycyjnej piekarni cudowne rzeczy, a turyści mogą w tym święcie prawdziwego chleba uczestniczyć. Zachwycają się też warszawiacy czy turyści z zagranicy wędlinami od Urygów, wiejskimi jajkami czy lokalnym serem.
Świat sprzed 500 lat
Iwkowa, oprócz dobrego jedzenia, ciszy, spokoju, przyciąga turystów swoją historią. We dworze w Kątach ukrywał się w czasie wojny Jan Karski, przechowywany przez wiele miesięcy po ucieczce z sądeckiego więzienia do Krakowa. W Iwkowej jest muzeum parafialne, źródełko powstańców. Artystycznym i historycznym magnesem pozostaje jednak drewniany kościółek pw. Nawiedzenia NMP w Iwkowej na cmentarzu. – Pochodzi z XV w., choć historycy sztuki gotowi są nawet o jeden wiek cofnąć datację świątyni, na wiek XIV – mówi Joanna Piechowicz, przewodnik po kościółku. Świątynia jest aktualnie w remoncie. Niemniej widać pięknie zachowane polichromie, rzeźby, drewnianą konstrukcję. – W tym roku było blisko 2 tys. zwiedzających. Dużo, zważywszy na fakt, że nie jesteśmy przy głównej drodze. Dużo zagranicznych. Zwłaszcza Francuzów, którzy zachwycają się dosłownie wszystkim. Ale oni tego typu drewnianej architektury sakralnej u siebie nie mają – dodaje. Był jeden, z drugiego końca świata, chyba z któregoś z krajów Ameryki Południowej, który – będąc w Krakowie – przyjechał specjalnie zobaczyć rzeźbione w drewnie wejście do świątyni.
Efekt synergii
Wspaniałe są Pacany, znakomite Nowizny, cudowna Iwkowa z kościółkiem, smakowity Dobrociesz, ale każdy w pojedynkę (może poza Białym Jeleniem, bacówką w Iwkowej, która jest marką samą w sobie do tego stopnia, że wielu ludzi wie, gdzie jest Biały Jeleń, a nie wie, gdzie jest Iwkowa) nie stanowi dostatecznie dużego magnesu, który na całą ziemię iwkowską sprowadzi turystów. – Kiedyś było kilkadziesiąt gospodarstw agroturystycznych. Dziś zostało w gminie kilka, bo okazało się, że to nie jest wielki biznes, bo ludzie zaczęli szukać czegoś więcej niż tylko noclegu – mówi Bogusław Kamiński. Katarzyna Jasnos przyznaje, że zostały te gospodarstwa, które zmodyfikowały ofertę, wzbogaciły ją i podniosły standard. – Bo ludziom przestał wystarczać pokój na boku i wspólna łazienka z gospodarzami. Szukają komfortu, lokalnych atrakcji, kontaktu z naturą – mówi. Może zmienił się też turysta przyjeżdżający na wieś? Kiedyś liczne gospodarstwa konkurowały ze sobą. Dziś, po tym, jak sprofilowały swoją działalność, wszystkim służy ścisła współpraca. – To efekt synergii. Mając różne atrakcje, podsyłamy sobie nawzajem turystów, którzy mają dzięki temu szansę ciekawie i różnorodnie spędzić czas w regionie. Razem tworzymy, jak to nazywamy, bukiet atrakcji – przekonuje Bogusław Kamiński.
Paleta możliwości
Piotr Firlej koordynator Otwartych Wrót Pogórza – Pogórze Karpackie jest na tyle atrakcyjne, że warto raz na rok skrzyknąć się, zorganizować dużą akcję promocyjną i pokazać, że wspólnie tworzymy ciekawy region. Na OWP prezentowaliśmy w sumie ponad 50 atrakcji. Każda z nich w pojedynkę nie ściągnie do siebie wielu turystów. Ale wspólnie tworzymy paletę możliwości, stąd hasło OWP „Ty decydujesz, w co się pakujesz”. Nie każdego turystę zainteresuje to samo. Dla dzieci ciekawa będzie wioska wapiti, dla innych sentymentalny będzie udział w „Żniwach w Paryi”, inni chętnie pobiegną na Brzankę, wezmą udział w warsztatach wikliniarskich czy odwiedzą gospodarstwo enoturystyczne. Rzecz w tym, że dla jednej atrakcji rzadko kiedy turysta gotowy będzie przyjechać 100, 200 czy 500 km. Pogórze, jako zespół różnorodnych atrakcji, warte jest tego, by spędzić tu wiele dni i odkrywać ten piękny zakątek Polski.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |