Stacja X: Jezus z szat obnażony
Obnażenie z szat było największym cierpieniem, jakie okrutni ludzie zadali Jezusowi u kresu Jego drogi krzyżowej. Człowiek jest osobą, a nie zwierzęciem, a dla osoby zranienie w sferze psychicznej - a tym bardziej zranienie w sferze moralnej i duchowej! – przynosi o wiele dotkliwszy ból niż najbardziej nawet bolesne rany fizyczne. Obnażamy innych ludzi z ich godności dzieci Bożych nie tylko wtedy, gdy zdzieramy z nich ubranie, ale także wtedy, gdy obnażamy ich słabości i wrażliwość, ich tajemnice i to, co zawierzyli nam w zaufaniu. Ranienie godności człowieka ma miejsce wtedy, gdy traktujemy kogoś jak rzecz, a nie jak osobę. Odzieramy wtedy naszych bliźnich z nadziei i radości życia.
Żyjemy w czasach, w których człowiek coraz częściej poniża samego siebie i samego siebie odziera z intymności i godności. Coraz częściej wstydzimy się tego, co w nas najbardziej szlachetne i najbardziej Boże. Mamy trudności z mówieniem o naszych aspiracjach, ideałach i marzeniach. Stajemy się onieśmieleni wtedy, gdy przychodzi nam mówić o miłości, wrażliwości, szlachetności czy świętości. Coraz więcej współczesnych ludzi „chlubi się” natomiast tym, co prymitywne, wypaczone, niemoralne. Niektórzy stają się aż tak bardzo zaburzeni, że publicznie obnoszą się ze swoją cielesnością, intymnością, a także ze swoimi patologiami. Czynią to zwykle dla pieniędzy albo dla korzyści politycznych. Czasem postępują tak z powodu zatwardziałości własnego serca albo z cynicznego bezwstydu.
Jezu Chryste, obnażony i potraktowany na końcu drogi krzyżowej jak jakiś przedmiot, jak rzecz, którą można się dowolnie posługiwać! W tej stacji uświadamiamy sobie z wielkim bólem to, że każdy z nas czasami zadaje bliźnim rany psychiczne, moralne i duchowe, czyli te rany, które bolą najbardziej. Ludzie, którzy Ciebie zwalczają i którzy Ciebie wyszydzają, mają zwykle usta pełne sloganów o szanowaniu godności człowieka, a jednocześnie promują taki styl życia, który oznacza pogardę dla człowieka dla i jego godności. W cywilizacji opartej na dyktaturze pieniądza i na ateizmie nie ma już niemal żadnych ograniczeń w zachwalaniu pogardy, bezmyślności, okrucieństwa, wyuzdania. Popularne filmy, czasopisma, gry komputerowe to współczesne formy obnażania człowieka z jego godności dziecka Bożego. Chryste odarty z szat na Golgocie, Ty wiesz, że istnieje wiele środków, które uśmierzają ból fizyczny, ale jedynym środkiem uśmierzającym ból psychiczny i moralny jest miłość. Twoja miłość! Tylko ci z nas, którzy żyją blisko Ciebie, mogą w sobie i w bliźnich ochronić godność dziecka Bożego.
Stacja XI: Jezus do krzyża przybity
Ta stacja Drogi Krzyżowej zdumiewa nas najbardziej! Oto Bóg pozwala, by człowiek przybił Go do krzyża. Oto Bóg pozwala, byśmy Go całkowicie obezwładnili. Nikt z nas nie potrafi sobie nawet wyobrazić cierpienia, jakiego doświadczył Jezus przybijany do krzyża. Ale On potrafi wyobrazić sobie wszystkie nasze cierpienia. Także te najbardziej nieludzkie, które zwykle towarzyszą chorobie alkoholowej czy innym uzależnieniom. Jezus wie, że czasami cierpimy aż tak bardzo, że codzienne życie staje się nieznośnym ciężarem, że wiąże się ze śmiertelnym zagrożeniem, a czasami nawet z pragnieniem śmierci. Jezus rozumie nasz ból, bo On sam doświadczył zdecydowanie więcej cierpienia niż ktokolwiek z ludzi. Jednak - w przeciwieństwie do nas - Jezus podjął cierpienie dobrowolnie, po straszliwej walce wewnętrznej w Ogrójcu, w czasie której aż pocił się krwią z przerażenia w obliczu tego, co zgotowali mu źli ludzie i co On zdecydował się dobrowolnie przyjąć.
Jezus przybijany do krzyża nie jest naiwny. On nie jest jednym z wielu męczenników w historii ludzkości, którzy nie byli w stanie obronić się przed swymi oprawcami. Jezus nie jest naiwną ofiarą, lecz mądrym darem. Faryzeusze i uczeni w Piśmie chcieli Go strącić z góry i zabić już na początku Jego publicznej działalności. Ale On na to nie pozwolił. Najpierw chciał nauczyć nas szlachetnie żyć i mądrze kochać. Jezus pozwolił przybić się do krzyża dopiero po kilku latach działalności, kiedy już uformował swoich uczniów i kiedy tłumy miały już szansę zrozumieć, że nie jest On zwykłym człowiekiem. Syn Boży pozwolił się przybić do krzyża dopiero wtedy, gdy wyjaśnił swoim uczniom, że zbawienie przyjdzie przez nieodwołalną miłość Boga do człowieka i że przy końcu życia doczesnego Bóg zapyta nas o to, jak mocno żeśmy kochali, a nie o to, ile żeśmy wycierpieli. Warunkiem zbawienia jest bowiem trwanie w Bogu, a nie w cierpieniu!
Jezu Chryste, przybity do krzyża przez ludzi, których pokochałeś nad życie, dziękujemy Ci za to, że Ty nie zsyłasz nam żadnego krzyża i że Ty sam nie jesteś krzyżem, lecz Miłością. Ty nam wyjaśniasz, że za niewinnym cierpieniem jednego człowieka stoi zwykle wina innego człowieka. Dziękujemy Ci za to, że nas kochasz i że cieszysz się wtedy, gdy my kochamy. A jeszcze bardziej dziękujemy Ci za to, że nas kochasz nawet wtedy, gdy błądzimy i gdy jesteśmy grzesznikami, mimo że zadajemy Ci niewyobrażalne cierpienie. Z Tobą możemy przezwyciężyć każde uzależnienie i uchronić samych siebie przed rozpaczą w obliczu własnej bezradności czy w obliczu doznanej krzywdy.
Stacja XII: Jezus na krzyżu umiera
Czasami przeżywamy cierpienie, które wystawia na skrajną próbę naszą wytrzymałość i gdy wydaje się nam, że tym razem nieuchronnie już zmierzamy do śmierci. Syn Boży nie tylko nas rozumie. W obliczu dramatycznego cierpienia On pozwala nam wykrzyczeć Bogu Ojcu przeżywaną przez nas bezradność czy doświadczaną przez nas krzywdę. Pozwala nam na to, bo sam tak właśnie postąpił w obliczu cierpienia, które przyjął z rąk człowieka. Na krzyżu donośnym głosem wykrzyczał: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mt 27, 46). Jezus dobrze wiedział, że przecież to nie Ojciec skazał Go na śmierć. Wiedział też, że Ojciec nigdy Go nie opuści i że po trzech dniach przywróci Mu życie. Właśnie dlatego po krzyku bólu, Syn Boży potwierdził swoje bezgraniczne zaufanie: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” (Łk 23, 46). My też mamy prawo wzbraniać się przed cierpieniem i wykrzykiwać nasz ból samemu Bogu, chociaż On jest zupełnie niewinny. To nie Bóg lecz człowiek jest źródłem cierpienia, ale to u Boga cierpiący człowiek może znaleźć najpewniejszą obronę i schronienie.
Dla nas - ludzi ochrzczonych - życie na tej Ziemi nie jest największą wartością, a śmierć nie jest największym dramatem, gdyż ona jest jedynie doczesna. Największy dramat to trwanie w egoizmie, to zabicie w sobie miłości do Boga, do bliźniego i do samego siebie. Nieodwracalna śmierć to rezygnacja z miłości na zawsze. Kto nie kocha, ten skazuje samego siebie na wieczne cierpienie w nieodwołalnym osamotnieniu egoizmu. Wtedy także Bóg cierpi na wieki, bo Stwórca nie wycofuje swojej miłości nawet do tych ludzi, którzy odwrócili się od Niego na zawsze.
Jezu Chryste, Ty ukochałeś nas aż do końca, aż do śmierci krzyżowej. Umierasz w ludzkiej naturze, ale po trzech dniach do nas powrócisz, bo miłość zawsze zmartwychwstanie. Ty śmiertelnie poważnie traktujesz naszą wolność i decyzje, które podejmujemy w życiu doczesnym. Każdy z nas potrzebuje Twojej pomocy po to, by mógł umrzeć w nas egoizm, który przeszkadza kochać i byśmy mogli uwolnić się od wszystkich słabości, które odbierają radość życia nam i naszym bliskim.